Czy wszyscy po rozstaniu zapijają smutki?
Czy wszyscy po rozstaniu zapijają smutki? Fot. BuzzFeedYellow / YouTube
Reklama.
Było pięknie, a skończyło się jak zawsze
Na początku widzimy zdjęcie pięknej pary. Za chwilę już leżącą w pościeli dziewczynę, która słucha muzyki i patrzy smętnie w sufit. Pojawiają się oczywiście również łzy. Obowiązkowy papieros i ciemne okulary na nosie.
Dziewczyna sięga też po alkohol, który przynosi z kuchni pełnej brudnych naczyń. Ale kto by myślał wtedy o sprzątaniu. Przeglądanie wspólnych zdjęć i filmów w telefonie. Kolejny wybuch płaczu i kieliszek wina.
Dziewczyna nie może powstrzymać łez również w pracy. Na szczęście w końcu trafia w ramiona przyjaciela. Oglądają film, rozmawiają, piją wino, a ona w końcu się uśmiecha!
Momentalnie pojawia się zmiana. Bohaterka robi sobie makijaż, układa rozczochrane włosy, sprząta kuchnię. W końcu pięknie zrobiona wychodzi do ludzi. Czaruje uśmiechem, sączy alkohol, a wcześniej ratujący z opresji przyjaciel przedstawia jej nowego, pięknego młodzieńca. Już trzymają się za rączkę, znakomicie bawią się w klubie i prowadzą fascynujące rozmowy. Sytuacja jest uratowana, a dziewczyna posyła przyjacielowi uśmiech wdzięczności.
Filmowa miłość, filmowe rozstania
Dobrze. Może się tak zdarzyć. Nie zakładajmy z góry, że nie. Szkoda jednak, że w rzeczywistości nie jest to, aż tak proste, aż tak piękne. Jak to się dzieje, że wciąż tyle osób identyfikuje się z tym jakże stereotypowym obrazkiem? Zerwałam, płaczę, piję, zachowuję się jak Bridget Jones (mimo całej sympatii do niej), ale za chwilę, dzięki wspaniałym przyjaciołom, poznaję nowego księcia. Chcemy w to wierzyć.
Przede wszystkim wiara w to, że tak właśnie wygląda rozstanie pozwala nam poczuć się bezpieczniej. Skoro wiemy jak to wygląda, możemy odhaczać kolejne etapy. Płaczę – jest. Przeglądam wspólne zdjęcia – jest. Upijam się – jest. To teraz czas na poprawę. Niestety, często przychodzi rozczarowanie i dziwimy się, że jak to? To ból nie minął? Przecież według schematu już powinnam znaleźć nowego ukochanego.
Z drugiej jednak strony. Co jeśli nie cierpię, jak z obrazka? Czy to oznacza, że wcale go nie kochałam? Na pewno jestem jakaś dziwna. Jedna z forumowiczek pisze: – Wszyscy byli zszokowani, że w ogóle się nie przejęłam rozstaniem, nie płakałam po kątach, nie miałam zrytego humoru. A ja po prostu się uwolniłam, odetchnęłam z ulgą, że to się skończyło. Mam tylko nadzieję, że nie będę nigdy musiała cierpieć przez rozpad związku... – była to odpowiedź na posty mężczyzn, którzy przeżyli bolesne rozstanie – I zabrzmi to być może chamsko, ale czytając wasze historie niejako cieszę się, że jednak łamiecie mój stereotyp bezuczuciowego faceta... Widać, że zależało wam na waszych kobietach...
No właśnie. Jak długo będziemy jeszcze karmić się stereotypami? Jak to się dzieje, że po raz kolejny ukazana jest perspektywa cierpiącej po rozstaniu kobiety? Dlaczego nie mówimy tak dużo o męskich łzach? Stereotyp twardziela ciągle pokutuje, a zaznaczyć trzeba, że dzieje się tak ze szkodą nie tylko dla kobiet, ale przede wszystkim dla mężczyzn. Nie pokazują cierpienia, bo oznaczałoby to ich słabość. Chowając swoje emocje, nie mogę się ich pozbyć. Czemu tego nikt nie chce pokazywać?
Chłopaki też płaczą
Perspektywę poszerzają między innymi fora – Leci już 3 tydzień od naszego rozstania... Nigdy się tak nie czułem i nigdy nie wiedziałem że miłość tak boli. Strasznie się czuję, świat się zawalił. Nie wiedziałem że 22-letni facet może tyle płakać, jak małe dziecko – nie jest to osamotniony głos.
wpis na forum

Jestem 8 miesięcy po rozstaniu z kobietą - po 4 letnim związku. Wciąż bardzo ją kocham, myślę o niej codziennie i średnio co drugi wieczór, gdy jestem sam w domu, płaczę jak dziecko. Życie straciło dla mnie sens. Inna kobieta? Niemożliwe - blokada! Nie oglądam się za kobietami, w ogóle mnie to nie interesuje.

Podzielone reakcje
Każdy ma swój czas i swoją metodę na rozstanie. Jeden z komentarzy pod filmem na Facebooku głosił – Za mało płaczu. – inny dodał – Teraz płaczesz. I będzie tak przez mniej więcej tydzień. Następnie zaczynasz oddychać. I wtedy możesz zacząć płakać na nowo. – Jeszcze inni pocieszali tym filmem znajomych – Zobaczysz, że go nie potrzebujesz. Wszystko będzie w porządku, znajdziesz innego.
Wiele pojawiło się też prześmiewczych głosów. – Ten film nauczył mnie, że wino jest zarówno na dobre, jak i na złe czasy. Wino jest prawdziwym bohaterem. – Ktoś jeszcze myśli, że ona ma problem z alkoholem? – Oglądanie tego był bardziej bolesne, niż moje ostatnie rozstanie...
W filmach rozstania może i tak wyglądają. W życiu trochę inaczej. Po popularności filmu widać jednak, że jest to temat rzeka. Szkoda tylko, że po raz kolejny spłycony i zaprezentowany tak schematycznie, że chyba bardziej się nie da.

Napisz do autorki: katarzyna.milkowska@natemat.pl