Aktorzy grający w komediach to bodaj najbardziej narażona na szufladkowanie grupa w licznym artystycznym gronie. Przecież jeśli ktoś skutecznie potrafi rozśmieszyć, to siłą rzeczy kojarzy się zwyczajnie z „jajcarzem”. A takich nikt nie pyta o poważne kwestie, a już na pewno nie o te, które nie dość, że poważne, to jeszcze na dodatek kontrowersyjne. Tymczasem niezapomniany Jurek Killer z legendy polskiej komedii stał się niemalże narodowym mentorem. Jakże spektakularnie.
Kiler, Kiler–ów 2–óch
Cezary Pazura karierę rozpoczynał od pracy w teatrze. Na dużym ekranie debiutował nieco później, w 1986 r. rolą „Pumy” w „Czarnych Stopach”. W kolejnych latach grał m.in. w kultowym „Pograniczu w ogniu”, równie kultowym „Krollu” czy „Psach”. Grał w „Trzech kolorach…”, „Uprowadzeniu Agaty”, w „Tato”. W „Kilerze”, z którym przez kolejne lata najbardziej się chyba kojarzył, wystąpił dopiero w 1997 r. Równolegle nakręcono bijący swego czasu rekordy popularności serial „13 posterunek”.
To był właśnie solidny początek komediowego etapu Pazury. Rolę nieporadnego Jurka Kilera i niemożliwego policjanta Cezarego w „13…” aktor zagrał na tyle dobrze, że w kolejnych latach nie tylko nakręcono kontynuację obu produkcji („Killer–ów 2–óch” i „13 posterunek 2”), ale Pazurę w ogóle zaczęto obsadzać przede wszystkim w produkcjach komediowych. To wtedy powstało „Ajlawju”, „Chłopaki nie płaczą”, „E=mc2”, „Kariera Nikosia Dyzmy” i wiele, wiele innych. Osobiście nie dziwię się. Pazura w strojeniu komicznych min jest genialny.
Być może Pazura w tym komediowym klimacie nie tylko świetnie wypada, ale też świetnie się odnajduje. Być może. Nie w tym rzecz. Zadziwiające jest bowiem w całej tej sytuacji co innego – komik okazał się człowiekiem na tyle poważnym i mającym na tyle przemyślane poglądy, że stał się stałym członkiem toczącej się w Polsce debaty publicznej.
Serio, Pazura
Trudno powiedzieć kiedy dokładnie Pazura z zabawnego aktora stał się swego rodzaju mentorem. Choć pewnie sam do tego miana nie pretendował. Jak wielu z nas po prostu publikował swoje poglądy w sieci, na oficjalnym fan page'u na Facebooku. Szerokim echem odbiło się jego stanowisko w sprawie tęczy na stołecznym Placu Zbawiciela.
Jeszcze szerzej mówiło się o wpisie, w którym aktor bronił kontrowersyjnej decyzji prof. Bogdana Chazana.
– Wczoraj w jednej z telewizji usłyszałem jako pierwsze doniesienie tej stacji, że Profesor złamał prawo! (…) To chyba nie jest jednoznacznie rozstrzygnięte, bo nie ma stanowiska Naczelnej Rady Lekarskiej, czy nie daj Boże Prokuratury! To ewidentne nadużycie. Doniesienie to jednak miało na celu zdyskredytowanie autorytetu Profesora i od początku postawienie go w niekorzystnym świetle. Czysta manipulacja – pisał na swoim profilu Pazura. – (…) Pamiętam jak w szkole rodzenia parę lat temu na jednych z zajęć Położna opowiadała nam historie o matkach, które decydowały się na poród w identycznych okolicznościach, żeby potem móc pożegnać się ze swoim dzieckiem i godnie je pochować. Pamiętam, że wzbudziło to w nas niezwykły szacunek dla heroizmu i człowieczeństwa tych kobiet. Teraz Profesor Chazan, który odmawia aborcji i proponuje kobiecie i jej dziecku opiekę jest odsądzany od czci i wiary.
Jestem pod wrażeniem
A Pazura, jakby zachęcony dużym odzewem na swoje posty, pisał dalej. Rzeczowo i konkretnie, muszę to przyznać, choć nie ze wszystkimi jego stanowiskami się zgadzam. Różnice światopoglądowe, jak to się mówi. Nie w tym jednak, jak napisano wyżej, rzecz.
Na ewidentny szacunek zasługuje bowiem fakt, że Pazura nie tylko swoje opinie uzewnętrznia, ale jest wprost o nie w rozlicznych tytułach proszony. W ubiegłorocznym wywiadzie z „Rzeczpospolitą”, mówił nie tylko o swoich zawodowych planach, ale i o polityce czy kondycji moralnej Polaków. Podobne tematy poruszył w niedawno opublikowanej rozmowie z serwisem "Dziennik". Jego wpis na temat legalizacji miękkich narkotyków cytowała m.in. Wirtualna Polska. Rzecz rzadko spotykana – artysta udziela wywiadów nie lifestylowym pisemkom (z całym szacunkiem dla tychże), ale mediom opiniotwórczym, poważnym dziennikom.
– Aktor, jak każdy człowiek ma prawo wypowiadania się na zadane mu pytania. Jeśli ktoś podchodzi z mikrofonem i pyta, to trudno unikać odpowiedzi. Ale kiedy ktoś robi to z własnej inicjatywy, to już trzeba to odbierać jako manifest. Widać, że Czarek chce być kojarzony z określoną opcją. I pewnie będzie. Jego prawo – podkreślał niedawno w rozmowie z naTemat aktor Andrzej Grabowski.
Czy słusznie? Na to pytanie powinien odpowiedzieć już sam Pazura. Z nim jednak nie udało się nam dziś skontaktować.
Mówcie co chcecie, nazywajcie faceta „katocelebrytą”, hejtujcie. Jakichkolwiek poglądów by nie miał, udało mu się świetnie wstrzelić w nurt publicznej debaty. Jak na artystę przystało.