W Warszawie odbył się piąty w tym roku koncert Męskiego Grania. Od godziny 17 do późnych godzin nocnych, tysiące osób bawiło się w Forcie Bema, słuchając dobrej muzyki. Jakie są nasze obserwacje? Kobiety rządzą!
Czas start!
Zaczęło się od Warszawskiego Combo Tanecznego, które wprowadziło nową jakość do warszawskich przedwojennych i nieco późniejszych, piosenek. Niecałą godzinę później na scenie zapanowali Curly Heads z Dawidem Podsiadło na czele. Powoli zaczęli już zbierać się ludzie. Przeważające wcześniej pod sceną koce zaczęły znikać. Pierwszy szał był w momencie pojawienia się na scenie gościa specjalnego zespołu – Katarzyny Nosowskiej. Muzyk stwierdził, że spełniają się ich największe marzenia. Publiczność zareagowała podobnie.
Następnie na scenie zagrał SMOLIK i KEV FOX. Ich współpraca zaowocuje jesienią nową płytą. Zdania co do ich koncertu były podzielone. Jednych zachwycili, innych zdołowali. Nie jest to na pewno muzyka rozrywkowa rozumiana wprost. Na Facebooku jeden z uczestników koncertu napisał: Bardzo dobry kawał muzyki. Mam nadzieję, że nie zapomnicie o tym projekcie układając playlistę na płytę z koncertu.
W kontrze do tego, inny napisał: Najsłabszy i najbardziej dołujący występ. Sorry, ale ten pan powinien pojechać na "doły party".
Przed godziną 21 przyszła kolej na występ projektu Fisz Emade Tworzywo. Wtedy po raz pierwszy przed sceną główną pojawił się prawdziwy tłum. Sukces ich muzyki przełożył się na sukces koncertu. Mocne dźwięki, dobre teksty, silne osobowości na scenie. Szczególnie poniosła piosenka „Spalam się”, która jest utworem Kazika. – Fantastyczny!!! Żadne słowa tego nie oddadzą, trzeba było to usłyszeć! – większość komentarzy po koncercie, jest w podobnym klimacie.
Siła kobiet
Od tego momentu było mocno. Energetycznie. Emocjonalnie. Od początku do końca. Katarzyna Nosowska pojawiła się na scenie tego wieczoru po raz drugi (i na szczęście nie po raz ostatni). Jej nazwisko jest marką samą w sobie. Teksty niebywale ponadczasowe i trafiające do wszystkich. Mocne brzmienia, trochę powrotu do punk rocka i znaczący początek „Mileną”. Niebywałe jest, jak bardzo koncerty Nosowskiej są od początku do końca dopracowane. Kreacja sceniczna jest od pierwszego wejścia, do zakończenia genialna. To tylko niektóre komentarze, które pojawiły się w internecie: Nosowska the best!!!; Było idealnie; Najlepsza; Uwielbiam jak prawie po każdej skończonej piosence mówi "dziękuję ślicznie”.
Podobną energię czuje chyba również sama artystka. Jak powiedziała dzień przed koncertem Piotrowi Stelmachowi w Radiowej Trójce, Męskie Granie jest dla niej bardzo ważne. Między innymi wspominała wcześniejsze edycje imprezy, których była dyrektorem artystycznym. Na pytanie, czy przenosiły ją gdzieś te koncerty, odpowiedziała: – Przenosiły w jakąś taką strefę, której trzeba naprawdę wyglądać z ogromnym wysiłkiem tak na co dzień, będąc unurzanym w codzienności, w tym przyziemiu życiowym. W trakcie tych koncertów naprawdę mam wrażenie, że zachodziła jakaś magia. Że coś się wydarzało, takiego zupełnie naprawdę niecodziennego. – są to cudowne emocje, które zdecydowanie przenoszą się na publiczność.
Petarda!
Jako ostatnia, swój solowy koncert zagrała Maria Peszek. Wulkan energii, siła, eksperyment, ogromny ogień. Cała publiczność śpiewała razem z nią i wszyscy byli w tym momencie „ludźmi psami”.
Piosenki w koncertowych wersjach brzmią znakomicie, a szaleje nie tylko artystka, lecz także muzycy. Peszek po raz kolejny podkreśliła też swoją miłość do Warszawy. Piosenka „Moje miasto” w nowej, elektronicznej odsłonie, znakomita. Nie dość, że przez niemal godzinę Maria Peszek biegała po scenie jak oszalała, dawała sobie super radę głosowo, to jeszcze zadbała o wizualne zaplecze koncertu. Mała kamerka zamontowana przy samym mikrofonie, zbliżenie na twarz artystki. Dobre i mocne. Gdyby tego było mało, jej gość specjalny, rozwalił system.
ZAMILSKA. Silna kobieta, mocna elektroniczna muzyka, pewność w tworzeniu i power na scenie, jakiego dawno nie było. Wspólna wersja „Sorry Polsko” w nowej odsłonie, Maria Peszek wskakująca na stół. Trzeba to po prostu przeżyć. Internauci potwierdzają– Petarda!
Myślimy muzyką
Wielki finał koncertu, jak to przystało na prawdziwe mistrzostwa, rozpoczął się od półfinału. Kortez, ze swoją klimatyczną piosenką „Zostań” wprowadził publiczność w niezwykle osobiste rejony. Wyostrzył wszystkim słuch na emocje, które miały dopiero przyjść.
Na koniec koncertu została już tylko supergrupa Męskie Granie Orkiestra, z gościnnym występem między innymi Tomka Lipińskiego i Dawida Podsiadły. Tegoroczna piosenka główna „Armaty” wystrzeliła, tak jak przewidywano. Mocny na scenie Organek, Krzysztof Zalewski, SMOLIK, Fisz i Mela Koteluk. Silne brzmienia, prócz tego ponadczasowe hity, w nowych wykonaniach – „Obracam w palcach złoty pieniądz”, „Zaopiekuj się mną”, „To tylko tango”. Któż nie kocha tych piosenek?
To wciąż koncert, nie piknik
Starsi, młodsi, artyści, zupełni amatorzy. Jestem przekonana, że wszyscy znaleźli coś dla siebie. Mimo, że nie jestem fanką uniwersalnych atrakcji, to w tym przypadku, jestem przekonana, że w tym tkwi siła.
Być może nie jestem znawczynią muzyki. Być może. Jestem jednak olbrzymią fanką brzmień, które coś we mnie zmieniają. Męskie Granie jest taką przestrzenią. Jako przeciętny słuchasz koncertu. Osoba, która jest jak tysiące innych zgromadzonych tam słuchaczy. Jako człowiek ciekawy świata i ciszy, którą zostawia w nas muzyka. Stwierdzam, że warto. Jest niewiele miejsc, w których będziemy świadkami współpracy tak ciekawych osobowości.
Nie sposób się z tym nie zgodzić. Według mnie kobiety zdecydowanie rządziły. Tak to widzę. Nosowska i Peszek były niekwestionowanymi gwiazdami emocji, energii i siły. Jest to niezwykle budujące, biorąc pod uwagę dużą przewagę mężczyzn na scenie. To cudowne, że Męskie Granie dało nam tyle Kobiecej Energii.
Napisz do autorki: katarzyna.milkowska@natemat.pl
Reklama.
ULA
uczestniczyła w Męskim Graniu w Warszawie
Kobiety zdecydowanie rządziły na scenie. Trudno jest mi określić, która była lepsza. Były zupełnie inne. Maria Peszek nakręcona, pełna energii, nie mam pojęcia skąd jej tyle ma. Nosowska jak zawsze z klasą. Muzycznie i tekstowo genialnie. Nie umiałabym wybrać, która lepiej. Obie były dla mnie mistrzyniami koncertu.
Asia
brała udział w Męskim Graniu w Warszawie
Dla mnie rządziła muzyka, niezależnie od płci. Nawet jeśli jest to "Męskie Granie", to Nosowska i Peszek mają takie jaja, że że porwały wszystkich.