W dzisiejszym wywiadzie dla agencji Reutersa polski prezydent obwinia banki za problemy frankowiczów. Uważa, że to one powinny ponieść pełną odpowiedzialność za obecną sytuację, a nie wprowadzeni w błąd kredytobiorcy. Czy to jednak rzeczywiście wina banków?
Andrzej Duda nie ma wątpliwości, że osoby, które wzięły kredyty we frankach szwajcarskich są ofiarami systemu bankowego. I na pewno nie oni teraz powinni zająć się ich spłatą, tym bardziej problem nie może spaść na barki polskich podatników. Marcin Luziński, ekonomista BZ WBK, częściowo przyznaje mu rację.
– Banki faktycznie sprzedawały kredyty i ponoszą część winy za sytuację. To jednak nie wszystko, są przecież jeszcze klienci, którzy brali kredyty, bo ich chcieli i dzięki temu, że były we frankach, płacili mniejsze raty. Jest też państwo, czyli nadzór finansowy, który dopuścił do takiej sytuacji – tłumaczy. – Przypomnę, że partia PiS była przeciwna działaniom KNF-u, zmierzającym do zmniejszenia skali sprzedaży kredytów w walutach obcych. Powiedziałbym więc, że wina leży zarówno po stronie banków, klientów, jak i państwa. Mówienie, że odpowiedzialność ponoszą wyłącznie banki jest dla mnie przesadą.
Prezydent jest jednak przekonany o niewinności kredytobiorców, którzy „nie zostali odpowiednio poinformowani o istniejącym ryzyku”.
Luziński przypomina też, że kredyty we frankach to przede wszystkim sprawa medialna i przedstawiana jako najgorsze zło, które mogło spotkać Polaków. W rzeczywistości jednak nie jest to prawdą, bo jak się okazuje, raty, które spłacają „frankowicze” są porównywalne z tymi, które inni płacą w złotówkach.
– Nie jest więc tak, że strasznie cierpią i muszą wkładać w spłatę ostatnie pieniądze – mówi. – Jedyny problem jest taki, że wyższa wartość nominalna kredytów sprawia, że trudniej sprzedać mieszkania. Skutek: niższa płynność rynku mieszkaniowego. Pytanie, czy ktoś w ogóle o tym pomyślał i próbuje powziąć działania, które rozwiążą ten problem.
Prezydent liczy na to, że banki rozwiążą sytuację nie destabilizując sektora, ale konkretów nie podaje. Co właściwie może to znaczyć? Rozmówca stwierdza, że najlepsze będą trzy opcje: Odejście od przewalutowania kredytów, umożliwienie przenoszenia hipoteki na inne mieszkanie lub zmniejszenie obciążenia kredytobiorców, jeśli kurs franka będzie rósł dalej.
Źródło: TVP Info
Klienci nie muszą się znać na tym, jak działają banki, ale powinni znać się na własnych finansach, musieli nawet podpisywać informację na temat ryzyka walutowego, więc wiedzieli, co robią, wiedzieli, że kursy są zmienne. Ryzyko, że coś może pójść nie tak zawsze istnieje.