Jak to jest być Davidem Bowiem? A jak kloszardem? Jak czuje się homoseksualista? Aby poznać różnicę między naszym życiem, a życiem osób zmagającymi się na przykład ze skrajnymi sytuacjami, dziennikarze, naukowcy i zwykli ludzie postanowili wejść w cudzą skórę. Przez chwilę chodzić w cudzych butach.
Być jak Bowie
Will Brooker to naukowiec z uniwersytetu w Kingston, który pracuje nad monografią o Davidzie Bowiem – „Forever Stardust”. Każdy pisarz chce najpierw zrozumieć swojego bohatera, tylko wtedy biografia będzie rzetelna i ciekawa. Brooker pofarbował więc włosy na pomarańczowo, zaczął malować powieki na niebiesko. Tak wyglądał artysta, kiedy w latach 70-tych występował jako Ziggy Stardust. Brooker przeanalizował dane z tego okresu i wybrał muzykę i książki, jakie mógł czytać Bowie jako Ziggy. I w ramach wcieleniówki tylko to czytał i tylko tego słuchał.
Ale czy to nie przesada? Nie można poczuć się, jak inna osoba, po prostu wyglądając podobnie i przysposabiając sobie te same informacje i sztukę. Will Brooker tłumaczy jednak, że pomysł ma pomóc mu wejść do głowy artysty na konkretnych etapach jego kariery i życia. Twierdzi, że zachowuje przy tym dystans. – Niektóre lektury mogą wpłynąć na to, jak się postrzega świat, szczególnie jeśli mało śpisz, dużo czasu spędzasz w samolocie – stwierdził naukowiec, kiedy wyjawiał swoje metody badawcze.
Farba na włosach i cień na powiekach to nie wszystko – Brooker stosował dietę Bowiego z lat 70-tych, która składa się z czerwonej papryki i mleka. Tak jak Bowie – mało spał, wręcz unikał snu. Brooker na latach 70-tych nie poprzestanie. Ma w planach przeprowadzkę do Berlina, aby doświadczyć stylu życia muzyka po 1976 roku.
Will Brooker twierdzi, że odczuwa skutki swojej wcieleniówki. W jego snach króluje Dawid Bowie, w zeszłym miesiącu usłyszał „nową” piosenkę artysty, ale nie zapamiętał jej melodii i słów. Naukowiec nie zawraca sobie głowy dopytywaniem zainteresowanego, co myśli o tym pomyśle, bo twierdzi, że nie uzyskałby szczerej odpowiedzi. Według „znawcy” wszystko co robi Bowie jest częścią występu. Chociaż ma nadzieję, że Bowie byłby rozbawiony i zaciekawiony nietypowym sposobem zbierania materiału do książki.
Co czują homoseksualiści?
Timothy Kurek postanowił, że przez rok będzie udawał, że jest homoseksualistą. Został wychowany w konserwatywnej chrześcijańskiej rodzinie, należał do kościelnej społeczności, chodził do chrześcijańskich szkół. Na studiach poznał lesbijkę, która zainspirowała go de eksperymentu. Spotkał ją, kiedy była bliska załamania. Okazało się, że dzień wcześniej powiedziała swoim rodzicom, że jest homoseksualna. Wyrzekli się jej, usłyszała, że nie dostanie żadnego wsparcia, dopóki się nie „nawróci”. On sam sugerował jej „naprostowanie”. Zapytała go wtedy, jak może być chrześcijaninem.
Timothy nie wiedział, jak ma zareagować na to pytanie, ponieważ nie wiedział przez co dziewczyna przechodzi. Przypomniał sobie, że jako dziecko nie obchodziło go, jakiej ktoś jest orientacji, jakiej rasy i jakie ma poglądy. Dzieci są z natury tolerancyjne, przyjmują świat takim, jaki jest. Dopiero dorośli, szkoła religia, wyrabiają w nich poglądy na rzeczywistość. Ludzie z biegiem lat przyklejają zjawiskom i ludziom etykiety.
Kiedy powiedział rodzicom, że jest gejem, spotkał się z milczeniem. Nie usłyszał słowa wsparcia. Społeczność kościelna odwróciła się od niego. Wszystkie drzwi się przed nim zamknęły, tak jakby w ogóle nie istniał. Poczuł strach przed tym, jaką krzywdę mogą wyrządzić człowiekowi etykiety. Postanowił działać, chciał jeszcze bardziej dowiedzieć się, jak wygląda życie geja.
W CV, które zostawił w małej kawiarence zaznaczył subtelnie, że jest gejem i został zaproszony na rozmowę, po czym dostał pracę. Brał czynny udział w życiu lokalnej społeczności LGBT, chodził z nimi na piłkę. Pewnego dnia postanowił, że pójdzie na karaoke dla homoseksualistów. Spodziewał się utworów takich, jak każdy, kto myśli o tej grupie w sposób stereotypowy – Madonny, Lady Gagi, Shakiry. Jednak tego, co zastał, nie zapomni do końca życia. Zobaczył grupę ludzi z podniesionymi w górę rękami, z przymkniętymi oczami, śpiewających pieśni religijne. Uświadomił sobie, że ci ludzie niczym nie różnią się od niego. To była najbardziej szczera modlitwa, jakiej był świadkiem. Przedtem myślał, że geje sprzeciwiają się Bogu.
Kiedy chciał powrócić do Kościoła, spotkał się z niemym odrzuceniem. Ludzie zebrani w świątyni szeptali, a on czuł się, jak zwierzę złapane w pułapkę. To doświadczenie pozwoliło mu poczuć empatię, której brakowało mu wcześniej. Jego wcześniejsze środowisko było mu obce. Nie utożsamiał się już ze swoim życiem. Stwierdził, że nasza empatia jest kwestią naszego wyboru, naszej woli. Ten eksperyment uświadomił mu, jak bardzo mylą się ludzie, którzy twierdzą, że homoseksualizm jest zły.
Idź stąd żulu
Na początku lat 90-tych reportażysta Jacek Hugo-Bader postanowił sprawdzić, jak to jest być bezdomnym w rozwijającej się gospodarczo Polsce. Powstał potem reportaż „Charlie w Warszawie”. Ubrany w kilka warstw brudnych ciuchów sprawdzał, jak potraktują go pracownicy luksusowych restauracji, hoteli, sklepów jubilerskich i cukierni. Miał pieniądze, dostał od redakcji. Wtedy wnioski były zaskakujące, bo okazało się, że ludzie podchodzili do niego raczej życzliwie. Pozwalali mu brać sobie ciasteczka, w salonie samochodowym właściciel pozwolił mu nawet usiąść za kółkiem nowego Forda.
Co prawda w tych drogich restauracjach sadzano go w bocznych salach, w „Krokodylu” Adama Gesslera siedział przy automacie telefonicznym. Ale do zamówionej polędwicy wołowej zaproponowano mu kartę win. Cały czas też czuł na sobie czujne spojrzenie obsługi. W innych miejscach go nie wpuszczano, obawiano się, że coś ukradnie. Niektórzy ludzie traktowali go z przesadną uprzejmością.
To wszystko dlatego, że był nieszkodliwy. Budził sympatię. Dlatego ludzie chcieli mu pomagać, współczuli temu zabawnemu kloszardowi. Jednak już w Marriocie został pobity, nie pomogły tłumaczenia, że raz w życiu chciał zjeść po królewsku. Jakie miał wnioski po tym doświadczeniu? – Pomyślałem: braterstwo to zdolność do rozumienia tego, co czują inni ludzie. W ciągu wielu dni, kiedy wcielałem się w postać nieagresywnego biedaka czy nędzarza, znacznie częściej spotykałem ludzi, którzy czuli to, co ja, niż takich, którzy mnie nie rozumieli – napisał w reportażu z 1993 roku.
Wcielenie, kiedy jest upublicznione pod postacią reportażu, książki, czy podczas przemówienia publicznego, może przynieść niespodziewane dobre skutki. Po pierwsze dla samego wcielającego się. To u niego zachodzi zmiana światopoglądowa. Nie tylko w odniesieniu do spraw ważnych, tak jak Hugo Bader czy Thimothy Kurek. Praca Willa Brookera też ma wartość – może dzięki niemu dowiemy się, jak może działać umysł wybitnej jednostki, takiej jak Dawid Bowie.
Wcieleniówki mogą pokazać społeczeństwu prawdę. Pewna Amerykanka zwróciła się po radę do popularnego pisma. Nie wiedziała co ma zrobić, bo okazało się, że jej syn jest gejem. Jak ma go naprostować, co zrobić, żeby przestał nim być? W odpowiedzi otrzymała ironiczną poradę – Niech przez jakiś czas spróbuje żyć w związku lesbijskim,tym sposobem udowodni pani synowi, że orientacja jest tylko kwestią wyboru.
Skutek byłby zapewne taki, że kobieta zrozumiała się, że do pożądania konkretnej płci nie da się nikogo zmusić. Ale możemy zmusić się do wyjścia poza nasze ramy myślowe, obudzić w sobie empatię.
W Bristolu spryskiwali mnie wodą pachnącą, w Holidayu zafundowali ciastko "Rapsodia" i nie policzyli za szatnię, w Sobieskim machnęli ręką, gdy nie mogłem uregulować rachunku, w Marriotcie zostałem pobity. W przebraniu biedaka odwiedziłem najelegantsze miejsca stolicy.