
– Mam truskawki. 6 hektarów. Leżą pokotem. Jeśli nie zacznie padać, za rok nie będą owocować. Teraz powinna zacząć się wegetacja. A jeśli się nie zacznie, wszystkie straty odbiją się w przyszłym roku – mówi naTemat Michał Piotrowski, rolnik z Mazowsza. Żeby truskawki odżyły powinno padać przez tydzień. A że raczej się na to nie zapowiada, Michał Piotrowski już stracił nadzieję na zbiory. Ale od suszy się nie ubezpieczył. Dlaczego? – Nie wiem. Może na przyszłość trzeba to będzie zrobić – przyznaje.
Internauci o ubezpieczeniach od suszy
• Niemal każdy kto ubezpiecza się (dom, mieszkanie, samochód, działkę, plony...) twierdzi, że składki ubezpieczeniowe są wysokie lub wręcz za wysokie. Co to znaczy, że ubezpieczenia są "za drogie" a "warunki niekorzystne"? Jaka powinna być stawka ubezpieczenia, a jaki zwrot z tego ubezpieczenia? Nie wierzę, że to zbyt wysokie koszty ubezpieczenia są przyczyną. (...)To raczej kwestia mentalności: niechęć do płacenia ubezpieczenia (latami płaci się "za nic", więc po co), zwyczajowe "jakoś to będzie", również zwyczajowe, że jak "nie będzie, to... państwo da.
• Pisząc z poziomu rolnika mało obszarowego, mogę stwierdzić, że susza w Polsce jest już co najmniej od 3 lat. Obecna jest konsekwencją zniszczenia naturalnych zbiorników przez tzw meliorację, a właściwie osuszanie pól.(...). Chociaż nie lubię Cimoszewicza i uważam, że nigdy nie powinien być premierem, w roku 1997 miał rację. Nie można traktować rolników jak dzieci i ubezpieczenie upraw powinno być interesem każdego rolnika.
• Ubezpieczenia od suszy są za drogie. 80 rolników w Polsce ubezpieczyło się na wypadek suszy. Nie świadczy to o niskiej świadomości rolników, ale jest sygnałem, że warunki są niekorzystne, a teoretyczna definicja suszy nie pokrywa się z rzeczywistością. Zdaniem opolskiego samorządu rolniczego, należy systemowo zmienić warunki ubezpieczeń i określania stanu klimatu, w którym już można mówić o suszy. Czytaj więcej
Wystarczy śledzić raporty Instytutu Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa (IUNG) w Puławach – mówiąc językiem bardzo potocznym, największego guru od suszy w Polsce. To od jego raportów i wskazówek zależy bowiem, czy w danym regionie można suszę ogłosić, czy nie. A raporty – jak słyszę w Puławach – od 2009 roku wyraźnie wskazują, że zagrożenie suszą w Polsce jest. Raz większe, raz mniejsze, ale w okresie letnim utrzymuje się dość stale. – Bywały lata, że maj był bardzo upalny. A w tym roku był paskudny. Padało naprawdę dużo – mówi jeden z pracowników. Przyznaje, że rolnicy chyba nie brali tego pod uwagę.
Suszę mamy praktycznie co roku i ten rok na razie niczym się nie wyróżnia. Chyba że szumem, jaki wokół tej sprawy rozpętały media i politycy. Rok temu, w bardzo dobrym dla rolnictwa roku, susza wystąpiła na 24 proc. gruntów. W tym roku - do tej pory - oceniamy, że występuje na 10 proc. Czytaj więcej
Straty według Biznes.pl
Jak udało się nam nieoficjalnie dowiedzieć tegoroczna susza przynieść może straty nawet w okolicach 1,5 mld zł. Szczęściem w nieszczęściu jest fakt, że przyszła późno, bo mogło być jak w 2008 roku, kiedy straty rolników oscylowały w okolicach 3 mld zł. Czytaj więcej
Elżbieta Szczukowska prowadzi z mężem gospodarstwo rolne w Rakowcu w województwie pomorskim, a przy okazji jest sołtysem we wsi. I jak wszyscy suszę odczuwa. Od suszy jednak się nie ubezpieczała, bo nigdy nic tak bardzo jej nie wyschło. Tylko od gradobicia.
Mówi, że cwaniakują, że przyzwyczaili się do dopłat. Że robią wszystko, by nie spalić za dużo paliwa. Byle oszczędzić. Bo i tak urośnie.
Filozofia wydaje się bardzo prosta. I najwyraźniej się sprawdza, bo jej gospodarstwo liczy 260 ha, w dodatku leży na kiepskiej ziemi, i mimo suszy pokaźne zbiory udało się w tym roku zebrać. Na przykład ponad 7 ton pszenżyta. Albo ziemniaki, które właśnie zbiera. – To dlatego, że od dwóch lat pole było nawożone. Obornik, wapno, nawozy, odżywki. Rośliny zostały dokarmione. Dzięki temu rośliny miał tak rozwinięty system korzeni, że maksymalnie wyciągnęły wilgoć, której potrzebowały. Fakt, gdyby nie susza, może byłoby pół tony więcej. Ale takie straty zawsze są, bo nigdy nie wiadomo, co się stanie – mówi.
Bez względu na to, czy susza, czy nie – z naukowego, nie rolniczego punktu patrząc – straty na pewno będą i odczują je również miastowi. – Proszę się nie dziwić, jeśli ziemniaki będą po 3 złote – mówi Michał Piotrowski. U jego sąsiadów też uprawy leżą, schną. – Ziemniaki, wszystko – mówi.
Z szacunków wynika, że najwięcej poszkodowanych gospodarstw położonych jest w województwie kujawsko-pomorskim – 41,6 tys., w województwie mazowieckim – blisko 30 tys. i ponad 7 tys. w województwie podlaskim. Czytaj więcej
napisz do autora:katarzyna.zuchowicz@natemat.pl