Czy w dniu ślubu warto nie przypominać samej siebie?
Czy w dniu ślubu warto nie przypominać samej siebie? Fot. Jorge Mejia Peralta / http://bit.ly/1NpYLnU / CC - BY / http://bit.ly/1mhaR6e

Rozczarowany pan młody przedstawił w sądzie swoje racje, z których wynikało, że nie wiedział po nocy poślubnej kim jest ta kobieta i myślał, że to włamywacz oraz czuł się oszukany. Był pewien, że poślubił znacznie piękniejszą kobietę. Ta tragikomiczna sytuacja wywołała jednak międzynarodową dyskusję na temat przesadnego makijażu, który zamiast kamuflować niedoskonałości i podkreślać atuty, zmienia rysy twarzy nie do poznania.

REKLAMA
W krajach arabskich makijaże są dalekie od panujących powszechnie na świecie trendów. Kobiety malują się lub są malowane przez wizażystki grubą warstwą podkładu, pudru i korektora, konturówek, pomadek, wodoodpornych kredek, cieni i linerów. Im jaśniejsza cera - tym piękniejsza wydaje się według tamtejszych kanonów kobieta. Makijaże ślubne Arabek są trupio-blade, ciężkie i przesadne.
Moja przyjaciółka, która lata temu robiła w Egipcie reportaż o tradycyjnym weselu ze zdziwieniem pokazywała mi zdjęcia panny młodej, która pomimo pięknych rysów twarzy wyglądała bardzo poważnie i nieatrakcyjnie, po tym jak została pomalowana według tamtejszych standardów. Młodziutka dziewczyna przypominała starą kobietę.
Dlatego kiedy przeczytałam artykuł w The Daily Telegraph o zdruzgotanym Algierczyku, który dzień po ślubie pozwał żonę do sądu, ponieważ jej nie rozpoznał, pomyślałam, że pomimo, że to absurdalna historia (choć prawdziwa), to rzeczywiście mogło tak być. Muzułmanie często nie znają swoich wybranek przed ślubem. O wyborze partnerki na życie decydują ich rodziny. Niejednokrotnie kobiety noszą hidżaby, które zakrywają niemal ich całe twarze. Widoczne są tylko oczy. I z jednej strony, mogło się owemu młodemu mężczyźnie wydawać że jego wybranka jest znacznie bardziej atrakcyjna, a z drugiej – w strasznie okrutny sposób ją potraktował. I to ona ma teraz powody aby czuć się zdruzgotana…
logo
Smoky eyes często pojawiają się w makijażach ślubnych. Po kilku godzinach w emocjach, cieple i tańcu, przypominają makijaż a la miś panda Fot. Trevor King / http://bit.ly/1E9Bfsy / CC - BY / http://bit.ly/1mhaR6e
Nie każda kobieta (i nie każdy facet!) rodzi się pięknością z idealną skórą, długimi rzęsami i pełnymi ustami. Wiele z nas po przebudzeniu nie przypomina siebie takich, jakimi znają nas inni. Pracujemy nad tym, żeby wyglądać lepiej. Żeby zdjąć z twarzy zmęczenie, ukryć podkrążone oczy, zakamuflować przebarwienia, niedoskonałości czy popękane naczynka. Makijażem każdego dnia powiększamy i zaznaczamy oczy i podkreślamy usta. Niektóre kobiety nie wychodzą niepomalowane nawet wyrzucić śmieci z obawy, że ktoś znajomy mógłby je zobaczyć.
Karmione ideałami rodem z Hollywood i photoshopa popadamy w kompleksy. Pomimo że gwiazdy uchwycone przez paparazzi w drodze na siłownię czy do sklepu nie wyglądają tak doskonale jak na czerwonym dywanie, my staramy się dążyć do ideału. Takiego, który tak naprawdę w przyrodzie nie występuje.
Ale przykład tej młodej Algierki jest dobry, żeby zadać dwa konkretne pytania. Po pierwsze: czy warto malować się tak mocno, żeby nie przypominać samej siebie? A po drugie: czy mężczyzna, z którym planujemy spędzić resztę, a przynajmniej kawałek życia nie powinien nas zobaczyć naturalnymi? Poznać takimi, jakimi jesteśmy po przebudzeniu? Pokochać nasze podkrążone oczy i jasne krótkie rzęsy? Przecież sam nie wygląda jak Johnny Depp, dlaczego więc wymagamy od siebie, żeby przypominać seksowną Amber Heard?
Od kilku miesięcy przeglądając codziennie zachodnie portale obserwuję pewne zjawisko. Gwiazdy bez makijażu. Dzień w dzień na stronach Vogue, Harper’s Bazaar czy Style.commożna podziwiać kolejne modelki, aktorki, piosenkarki, które pokazały się niepomalowane. Abstrahując od tego, że do zrobienia zdjęć – często są to selfie – użyły filtrów, ich twarze już dawno naturalnymi nie są. Każda duża czy mała gwiazda nosi na twarzy poprawki chirurgów i lekarzy medycyny estetycznej. Tylko nieliczne są nieskazitelnie piękne z natury.
Dlatego zastanawiam się czy wrzucając te rzekomo niewyretuszowane zdjęcia saute do sieci, nie wywołują w zwykłych kobietach jeszcze gorszych kompleksów. Patrząc na nastoletnią Kylie Jenner bez makijażu, jej rówieśniczki dwoją się i troją, żeby choć trochę ją przypominać. Nie biorąc pod uwagę, że nad jej wyglądem – z którego nomen omen żyje i to całkiem dostatnio – pracują dziesiątki lekarzy, dermatologów, makijażystów i fryzjerów. Naturalny wygląd Kylie a ten, który widzimy na zdjęciach to dwie zupełnie różne twarze.
Inną kwestią, którą też warto poruszyć przy tej okazji – wszak jutro kolejna sobota i kolejne wesela – jest makijaż ślubny Polek. Też często bywa przerysowany. Młode kobiety z grubą warstwą „tapety” na twarzach, cieni na oczach i błyszczyków i szminek w ten wyjątkowy dzień często nie przypominają siebie. Zbyt mocny makijaż przytłacza słowiańską urodę. Czarne brwi, doklejone rzęsy, zbyt dużo cieni, linerów i brokatów zamienia panny młode w karykatury samych siebie. Ale to się u nas podoba i ma nawet osobną nazwę: makijaż ślubny w ofercie licznych gabinetów kosmetycznych. I chyba musi jeszcze upłynąć wiele lat zanim Polki zrozumieją, że aby na własnym weselu wyglądać pięknie, nie muszą nosić masek, doczepek i doklejek. Loków, rzęs i brokatu. Zresztą nie dotyczy to tylko wesel, lecz także codziennego życia.
logo
Minimalnie podkreślając urodę możemy w tym wyjątkowym dniu wyglądać pięknie i naturalnie. To lepsze niż nieprzypominanie siebie Fot. MsSaraKelly / http://bit.ly/1J9GmFH / CC - BY / http://bit.ly/1mhaR6e
Po przeczytaniu tego artykułu zachęcam, żebyś się zastanowiła czy naprawdę warto tak się spalać w imię „idealnego” wyglądu. Jeśli makijaż poprawia twoją samoocenę i czujesz się w nim piękniejsza - wszystko jest jak najbardziej w porządku. Natomiast jeśli boisz się, że ktoś bliski lub daleki zobaczy twoją prawdziwą twarz niepomalowaną - pomyśl, czego tak naprawdę w sobie nie akceptujesz? Zbyt niewidocznych brwi i rzęs? Małych ust? Dużego nosa? Cery jak u nastolatki choć dawno nią nie jesteś?
Nad częścią z tych rzeczy można popracować u dermatologa lub kosmetyczki – i też nie ma w tym nic niewłaściwego. Jesteś kobietą, więc masz prawo aby czuć się lepiej kiedy wyglądasz lepiej. Natomiast jeśli kompleks goni kompleks, lepsza niż zmienianie swojego wyglądu do utraty tchu będzie wizyta u psychologa i rozmowa o samoakceptacji. Nawet pod najgrubszą warstwą makijażu nie ukryjesz wieloletnich kompleksów. A dopiero, kiedy tak naprawdę pokochasz siebie, inni będą cię postrzegać jako wyjątkowo piękną. I to bez grama tuszu czy podkładu.
Swoją drogą, ciekawe jak wygląda ten rozczarowany Algierczyk, który wywołał całe zamieszanie…

Napisz do autorki: maria.kowalczyk@natemat.pl