Jest ateistą i zwolennikiem legalizacji marihuany. 37 lat . Od dziewięciu miesięcy rządzi miastem Jana Pawła II. Do pracy jeździ rowerem, zakłada koszulki z liściem konopi, widać go w pubach. Ciekawa postać. I bardzo kontrowersyjna. Niektórzy porównują go do Roberta Biedronia. – Jestem, jaki jestem – mówi naTemat Mateusz Klinowski, burmistrz Wadowic. Ma wrogów, którym nie podoba się jego styl rządzenia. A jeden z nich niedawno złożył na niego donos. Że burmistrz przechodził w niedozwolonym miejscu.
Bloger zrobił panu zdjęcie. Cała Polska zobaczyła, że burmistrz nie idzie po pasach. Złożył donos na policję. Warto było?
Po pierwsze dla mnie to nie jest bloger, choć tak podawały media. To znany w Wadowicach Edward Wyroba, człowiek do brudnej roboty, który nic za darmo nie robi. To nie on zrobił zdjęcie. Jak przechodziłem przez ulicę widziałem, że ktoś czaił się za szybą w sklepie. A potem zdjęcie najwyraźniej przesłał panu Wyrobie. A on złożył donos na policję.
Ale w niedozwolonym miejscu jednak pan przeszedł i zrobiła się afera. Że daje pan zły przykład.
Od dziecka tamtędy przechodzę. Tak, jak wszyscy mieszkańcy. Dopiero niedawno zmienił się komendant policji i policjanci zaczęli karać mandatami. Natychmiast interweniowałem. Kilka tygodni później zrobiono mi to zdjęcie.
Zapłaci pan mandat?
Pewnie, że zapłacę. Dlaczego miałbym tego nie zrobić? Zapytałem tylko policję – co będzie, jeśli będą przychodzić kolejne zdjęcia, które pokażą, że tamtędy przechodzę? Bo nic nie zmienię w swoim zachowaniu. Przez tę ulicę nie da się przejść przejściem dla pieszych, bo rynek został źle skonstruowany. Jest oparty tylko na jednym przejściu dla pieszych.
Proste rozwiązanie – może zrobić więcej przejść?
Na razie to niemożliwe. Ten rynek to unijny projekt, ma trwałość 5 lat. Przez ten czas nie możemy nic zrobić. Ale mamy plany względem dwóch ulic. To będzie wymagało zamknięcia rynku dla ruchu na dwa lata. Każdy wtedy będzie chodził, jak chciał.
Donosy, hejt, walka z blogerami. Czytam komentarze o panu. Że gej, ćpun, komuch. Hejt ogromny. Lewicowy człowiek w papieskim mieście?
Czytałem o sobie różne rzeczy. Jest jeden portal, który się w tym wyspecjalizował i nie przebiera w słowach. Piszą, że jestem homoseksualistą, zboczeńcem, narkomanem. A jak przyjechała Anna Grodzka, przeczytałem, że politycznie pocznie ze mną dziecko.
Dzwonię do Wadowic i mam wrażenie, że tam sama nienawiść. W mieście Jana Pawła II tyle jadu...
Bardzo nad tym ubolewam, ale takie sygnały idą z Wadowic w świat. Ludzie widzą, że tu cały czas jest jakaś kopanina, szarpanina. Absurd. Prawdziwy hejt – żeby dokopać, obrazić zgnoić. Przoduje portal Wadowice24.pl. Interweniujemy. Składamy zawiadomienia na policję.
A pan jest ateistą i sam podobno drażni katolików. Jak twierdzi właściciel portalu, wyśmiewa się pan z papieża, z moherowych beretów, które na pana głosowały.
Nie uważam, żebym drażnił katolików. A na pewno Wadowice nie są miastem konserwatywnym. Taka opinia powstała w mediach i bardzo dużo osób mnie o to pyta. Ale Kościół tutaj bardzo ludzi do siebie zraził…
Czym?
Przede wszystkim bezwarunkowym poparciem dla poprzedniej ekipy. Co tu się działo…Przecież tu dochodziło do rzeczy strasznych. Rękoczyny. Bandyckie zachowania. Niszczenia samochodów, wybijanie szyb.
Kościół miał w tym swój udział?
Angażował się w każdą kampanię wyborczą byłej burmistrz, pani Ewy Filipiak, która rządziła Wadowicami przez 24 lata. Z ambon wyraźnie wskazywał, na kogo należy głosować. Pani Ewa Filipiak brała udział w procesjach, gdzie idąc w pierwszym szeregu, razem z księżmi proboszczami, niosła Przenajświętszy Sakrament w rękach. Była kreowana na drugiego Jana Pawła II w spódnicy. Świętą. Nową, polityczną świętą Wadowic. Przed wyborami były msze w jej intencji. Po wyborze wota dziękczynne. A jak jej nie wybrano to były msze egzorcystyczne. Wypędzanie diabła z Wadowic.
Z tymi egzorcyzmami to pan poważnie?
Oczywiście. A w samej kampanii wyborczej księża z ambon głosili, że jestem zboczeńcem i narkomanem i nie należy na mnie głosować. Ludzie wychodzili wzburzeni z kościołów. Takie rzeczy tu się działy.
A teraz? Spotyka się pan z niechęcią?
Ze strony kościoła hierarchicznego, czyli kard. Dziwsza i księdza Rasia [proboszcz bazyliki Mariackiej] i kurią – spotykamy się ze zrozumieniem, otwartością. Rozmawiamy. Nie ukrywamy nic. I kard. Dziwisz i ks. Raś wprost mówią, co Kościołowi może się nie podobać w naszym działaniu. A my wprost mówimy, co nas drażni.
Czyli?
Ta przaśność kapłanów. Intelektualny poziom dosyć niski i bardzo radykalne zaangażowanie w politykę.
Słyszy Pan jeszcze obraźliwe słowa pod swoim adresem?
Z górą się dogadujemy. Ale na dole jest totalne ignorowanie nas. Po tej agresywnej kampanii, gdy walono we mnie jak w bęben, zaprosiłem wszystkich proboszczów na spotkanie. Tydzień po moim wyborze. Z uwagi na zbliżające się Dni Młodzieży i wizytę Franciszka w Wadowicach. Chciałem, żebyśmy się poznali, przełamali lody. Żeby zobaczyli, że nie jestem wrogiem Kościoła i nie zamierzam walczyć z nikim. Tamto zostawiamy za sobą. Tamtej ekipy już nie ma. Skupmy się na organizacji wspólnej imprezy. I nikt na to spotkanie nie przyszedł. Żaden z proboszczów.
Jeden odpisał, że nie zwykł klękać przed nikim i dobrze wie, kim jestem. Szatanie odejdź. I tak dalej. Do dziś jest chłodne ignorowanie. A my robimy swoje.
Jan Paweł II chyba się w grobie przewraca…
Co możemy poradzić? To ludzie, którzy myślą innymi kategoriami. Nie bardzo mamy o czym rozmawiać. Jestem filozofem. Człowiekiem otwartym na dialog. Znam Wojtyłę, jego pisma, jego myśli. Potrafię mówić o jego wadach i jego zaletach. Ale mam wrażenie, że w Wadowicach nie mam z kim o tym porozmawiać. Ci ludzie lubią mieć pomnik. Pod pomnikiem tacę. Wyjść na mszę, wskazać na kogo głosować. I tyle. Nie rozważają spraw moralności.
Ale przeszkadzają Panu w jakiś sposób?
Nie. Nie widzę oznak rzucania kłód pod nogi. Robią swoje w swoich kościołach. Ale nie zamierzają utrzymywać z nami żadnych stosunków. Nie rozumiem tego. To absurd. Zwłaszcza, że moja wiceburmistrz jest osobą głęboko wierzącą i chodzącą do Kościoła.
U pana w gabinecie wisi krzyż?
Wisi. Był tutaj. Niech sobie wisi dalej.
Nie chciał go pan zdjąć?
Nie, krzyże mi nie przeszkadzają. Jest też popiersie papieża. I jego portret. Dosyć słabej jakości. Zamierzam powiesić kolejny, który bardziej daje do myślenia. Ciekawszy. Namalowany przez moją znajomą. Przeszkadza mi hejt wylewany przez osoby, które identyfikowały się z poprzednią władzą, były jej elementem. Osoby, które na każdym kroku deklarowały przywiązanie do Karola Wojtyły, do ideałów chrześcijaństwa. A dziś produkują wulgarny i pełen bluzg hejt na portalu Wadowice24.pl. Że na przykład jesteśmy bandą narkomanów, która wygrała wybory.
Ale jest Pan za legalizacją marihuany?
Tak. Z powodu jej posiadania 8 tysięcy ludzi rocznie słyszy wyrok pozbawienia wolności i ma przez to złamane życie. Kariery. I takie działanie naszego wymiaru sprawiedliwości nie tylko jest absurdalne, ale wręcz antyobywatelskie. Ale przede wszystkim nie jest skuteczne, bo nie kreuje polityki narkotykowej, która zapobiega czemukolwiek. Kreuje dodatkowy problem w postaci represji karnych w stosunku do ludzi, którzy, jeżeli czegokolwiek potrzebują, to pomocy. A nie represji.
Jak takie poglądy postrzegane w Wadowicach?
Chyba dobrze, skoro mam rekordowe poparcie, na poziomie najlepszych wyników pani burmistrz, która rządziła pięć kadencji. Ludzie rozumieją, na czym polega moja krucjata, jeśli mówię o legalizacji narkotyków, depenalizacji. Ale ci, którzy tu żyją mają inne problemy. Z zapóźnieniami, do których w Wadowicach doszło. Połowa gminy nie ma kanalizacji. Ścieki płyną rowami. Mamy najgorsze powietrze w Małopolsce. Drogi są w fatalnym stanie.
Rozmawiałam z właścicielem portalu Wadowice24.pl. Marcin Płaszczyca twierdzi, że patrzy władzy na ręce. I rozlicza pana z obietnic, których podobno pan nie dotrzymuje.
Pan Płaszczyca był asystentem poprzedniej burmistrz, którego zwolniłem z pracy.
I on, i inni twierdzą, że pan bardzo źle znosi krytykę. Że osoby, które burmistrza krytykują blokuje pan na Facebooku.
To nieprawda. Moje blogi są otwarte. I na blogach i na moim Facebooku, gdzie nie ma anonimowości, nie ma hejtu. A hejt ma bardzo duże reperkusje, bo ludzie, którzy za nim stoją, kreują taki wizerunek miasta. Mi bardzo zależało na tym, żeby aktywować ludzi do uczestnictwa w polityce. A ludzie się od niej odsuwają. Z tego względu mam problem z pracownikami. Jest szereg młodych ludzi, którzy mówią: „Proszę, panie burmistrzu. Ja nie chcę być na tym spotkaniu. Oni mnie sfotografują i potem napiszą, że jestem taka i taka, że kradnę. Nie chcę czytać, nie chcę, żeby moi rodzice to czytali”. Ludzie są sparaliżowani metodami hejterów. Dlatego trudno mi namówić ludzi do działania. Ludzie boją się ataków.
Skąd taka nienawiść? Burmistrzem jest pan od grudnia już tak bardzo pan podpadł?
Hejt rozlewa się od kilku lat, gdy na swoich blogach zacząłem pisać o poprzedniej burmistrz. O tym, że to był układ o charakterze mafijnym. I ja ten układ podważyłem. Wygrałem wybory i zacząłem robić porządki. Wyrzuciłem wszystkich związanych z polityką, wszystkich lokalnych dziennikarzy zatrudnionych w urzędzie. Nie wiadomo było, co niektórzy w ogóle robili, czym się zajmowali. Wszystko wyczyściłem.
A ludzie mówią, że zatrudnił pan swoich, choć w kampanii wyborczej obiecywał, że będzie przejrzystość. I tu się zawiedli. Mówią, że tego nie mogą darować najbardziej.
Totalna bzdura. Cały czas powtarzałem, że nie będę zatrudniał osób po znajomości. Że nie będę się kierował tym kryterium. W Wadowicach wszyscy się znają. Mieszkam tu ponad 30 lat, wszyscy są moimi znajomymi. I tak się złożyło, że poprzednia burmistrz też zatrudniała moich znajomych. A ja zrobiłem konkursy na stanowiska, których nigdy w tym urzędzie nie było. Na sekretarki, do rad nadzorczych spółek. Takie, które kiedyś zajmował np. brat burmistrz. Sam zatrudniłem jedynie dwie osoby – wiceburmistrz i moją asystentkę. To osoby, które znam od wielu lat. Ale nie wyobrażam sobie, by nie stworzyć najbliższego sztabu bez osób najbardziej zaufanych ludzi.
Mimo krytyki słychać jednak, że porównują pana do Roberta Biedronia. Że taki nowoczesny z pana burmistrz.
Może. Prezydent Urugwaju jest nowoczesny. Chodzi na bosaka. Ma małego pieska w biurze. Ja jestem jaki jestem.
Jeździ pan skuterem?
Rowerem. Ale mam skuter. Teraz będę jeździł, bo mam parę spraw w gminie, które będą wymagały szybszego przemieszczania się.
To prawda, że nie ma pan garnituru?
Prawda.
I nosi koszulki z liściem konopi?
Prawda. I jeszcze z liściem klonu, i dębu (śmiech).
I tak ubrany chodzi pan do pracy?
Dojeżdżam rowerem, więc muszę być w stroju, który mi to umożliwia. Albo zakładam kombinezon, jak pada deszcz i jest zimno, bo zimą też jeżdżę. Z rękawicami, czapką itd. Albo koszulka, krótkie spodenki. Przebieram się w pracy. Mam tu spodnie do marynarki i marynarki. Ale pani burmistrz nie miała łazienki. Prysznica wziąć nie można.
Jak patrzą na to inni pracownicy?
Chcemy namówić innych, by też do pracy przyjeżdżali lub przybiegali. Są tacy, którzy mogą to robić. Chcemy wprowadzić system motywacyjny, że symboliczną złotówkę będziemy za to płacić. Ale jak to mamy zrobić, skoro nie ma łazienek? Nie ma nawet szafy na ubrania.
Trzeba zrobić? Kupić?
Nie chciałem zaczynać swojego urzędowania kupując szafę z IKEi, bo bałem się, że będą wytykać „kupują sobie meble, od tego zaczęli”. A zatem siedzę na starych stołkach, które tutaj były, przy rozpadających się stołach. Tylko odmalowaliśmy ściany, bo nie dało się oddychać. W tym gabinecie palono na okrągło, zamieniono go niemal w palarnię. Myślę, że w przyszłym roku może chociaż uda się pchnąć z tą szafą, bo na razie nasze rzeczy wiszą na stołkach…