3 września 1939 roku Wielka Brytania i Francja wypowiadają wojnę Hitlerowi. W Warszawie, przy brytyjskiej ambasadzie na ul. Foksal, wiwatują tysiące. – Zwyciężymy! – krzyczy tłum, który już od dwóch dni musi zmagać się z niemieckimi nalotami. A mimo to na twarzach warszawiaków niejednokrotnie rysuje się uśmiech. Nie wiedzą, co ich czeka.
Wojna, która przeobraziła znany ówcześnie świat, nazywano "siedzącą" lub "dziwną", bo alianci byli nadzwyczaj bierni. "Anglio, twoje dzieło" - napisali okupanci na jednym z propagandowych plakatów, rozlepianych na ulicach miasta. Liczyli na wzbudzenie gniewu, który po części wydawał się... naturalny. Brytyjczycy, podobnie jak Francuzi, zostawili Polskę w potrzebie.
Już 24 sierpnia, czyli dzień po podpisaniu haniebnego paktu Ribbentrop-Mołotow, wiedzieli o planach Hitlera i Stalina. Podział Polski wzdłuż linii rzek Pisa-Narew-Bug (później "granicę" oparto na Wiśle) - San, nie był niczym innym, jak IV już rozbiorem naszego kraju. Zachód przyglądał się temu, być może analizował i w końcu zdecydował, aby na razie nie mieszać się w żaden konflikt.
To, że za linią Maginota ciągle pamiętano ogromną hekatombę krwi, wylaną w czasie I wojny światowej, to jedno. Ale zobowiązania sojusznicze były jasno sprecyzowane. W dniu wybuchu wojny Polska miała układ z Wielką Brytanią (potwierdzony 25 sierpnia!) oraz wieloletnie sojusze z Francją i Rumunią. I co z tego? Dalsze wypadki dobrze znamy z podręczników historii.
Społeczeństwo brytyjskie nie chciało wojny, choć nie godziło się na kolejne - po Monachium - zakulisowe rozgrywki. Najwięcej do powiedzenia mieli Churchill i Lloyd George - obaj grali na zwłokę i w ostatnich dniach sierpnia... żałowali brytyjskich gwarancji dla Polski. – Winien jest Chamberlain. Nie powinniśmy nigdy dawać gwarancji Polsce, dopiero po wyrażeniu przez nią zgody na przekroczenie jej granic przez Armię Czerwoną – brzmiało oficjalne stanowisko obu dyplomatów z 24 sierpnia 1939 roku.
Gdy wypowiadali te słowa, musieli wiedzieć o tajnym pakcie Stalina z Hitlerem. Tego samego dnia, dzień po spotkaniu na szczycie w Moskwie, z rosyjskiej stolicy napłynął na Zachód komunikat o sojuszu, który zawierał tajną klauzulę o podziale ziem polskich. To wiadomość od Hansa von Herwarta, pracownika niemieckiej ambasady, który łudził się jeszcze, że da się uniknąć wojny. Nie łudzono się za to na Zachodzie. Tam już wiedziano, że niewiele da się zrobić. A mimo to 25 sierpnia Brytyjczycy... potwierdzili gwarancje dla Polaków.
Układ o wzajemnej pomocy między Polską a Wielką Brytanią, 25 VIII 1939
W razie gdyby jedna ze stron umawiających się znalazła się w działaniach wojennych w stosunku do jednego z mocarstw europejskich na skutek agresji tego ostatniego przeciwko tejże stronie umawiającej się, druga strona umawiająca się udzieli bezzwłocznie stronie umawiającej się znajdującej się w działaniach wojennych wszelkiej pomocy i poparcia będących w jej mocy.
12 września klamka zapadła. Gdy Wehrmacht święcił w Polsce triumf za triumfem alianci zachodnie zgodnie uznali, że "lepiej" nie angażować się w konflikt. Tajna konferencja w Abbeville przypieczętowała los Polski. Osamotnieni Polacy, walczący od 17 września na dwa fronty, wytrzymają nieco ponad miesiąc. To było wystarczająco, aby przyjść z pomocą z zachodu.
– Niech żyją Anglicy! Niech żyje Wielka Brytania! Połączeni zwyciężymy wroga! – krzyczała warszawska ulica 3 września. Miesiąc później maszerowali już po niej Niemcy, witający samego Hitlera.
Napisz do autora: waldemar.kowalski@natemat.pl
Dział Historia od teraz także na Facebooku! Polub nas!