W najnowszym "Harper’s Bazaar" ukazała się przepiękna czarno-biała sesja zdjęciowa aktorki. Sharon wygląda w niej jakby czas się dla niej zatrzymał jakieś 30 lat temu. Dowcip polega jednak na tym, że to osoba, która zwykle otwarcie mówi o zmianach jakie zachodzą z wiekiem na twarzy i ciele, wbrew panującej w Hollywood modzie nie ma woskowej maski na twarzy i cały czas przypomina siebie. Nie jest ofiarą operacji plastycznych, wydawałoby się, że siebie akceptuje. Ale stała się właśnie ofiarą Photoshopa.
Chyba każdy kto dorastał w latach 90. oglądał „Nagi instynkt” i najbardziej seksowne sceny z Sharon Stone w roli głównej. Jej superzgrabne, długie nogi – słynna scena z przekładaniem jednej na drugą, piękne jędrne i smukłe ciało do dziś wzbudzają pożądanie i zachwyt. Przepiękna, niebezpiecznie seksowna blondynka rozkochała w sobie tą rolą miliony. Jej twarz i ciało stały się ikoną początku lat 90. W wywiadach można jednak było wyczytać, że nie jest typową hollywoodzką „blondie”: tak ładną jak głupią, ale wybitnie inteligentną kobietą z wysokim IQ. Ale to było 23 lata temu. I tak jak inteligencja aktorki z pewnością nie utraciła na czasie – wręcz przeciwnie – jej uroda podobnie jak uroda jej rówieśniczek, zmieniła się.
Z wiekiem skóra i mięśnie tracą swą jędrność i ulegają prawu grawitacji. Pojawiają się też na cerze zmiany naczyniowe, przebarwienia i nawet u najbardziej zadbanych kobiet ich skóra po 50-tce, a już z pewnością koło 60-tki, nie wygląda jak u 20-30 latek. Niestety. Taka jest nasza natura. Wiele niedoskonałości można przykryć, zatuszować makijażem, pomalować farbą czy usunąć laserem. Ale nie da się – przynajmniej na razie – zatrzymać czasu tak, aby wyglądać jak 20 czy 30 lat wcześniej. A na zdjęciach w Harper’s Bazaar aktorka wygląda lepiej niż w „Nagim instynkcie”, kiedy miała lat 34. Na jakieś 20 lub 24.
W związku z tą sytuacją, czytelnicy magazynu a także fani aktorki rozpisali się na twitterze, że jest jednak pewna granica retuszu. I została ona grubo przesadzona w tej sesji. Owszem, Sharon wciąż, jak na swoje lata wygląda pięknie, jest zgrabna, szczupła i smukła, ale porównanie zdjęć aktorki na co dzień a tymi z sesji wypada dość blado. Niestety na niekorzyść grafików, którzy przedawkowali photoshop. Tweetujący fani zaczęli więc się zastanawiać: po co? Po co pokazywać nierealny wygląd nawet najpiękniejszej kobiety świata i wprowadzać w kompleksy inne? Dlaczego niemal 60-letnia aktorka ma wyglądać na 20-latkę? Jakie są z tego korzyści, jaki jest cel tego zamieszania? Przecież to bez sensu.
Nie dość, że nikt nie wygląda tak idealnie jak Sharon w tej sesji – łącznie z samą Sharon – to jeszcze na dodatek, aktorka znana jest z dystansu do swojego starzejącego się ciała i twarzy. W licznych wywiadach podkreślała fakt, że skóra zaczyna być obwisła, mięśnie - również, że na nowo trzeba polubić siebie w swoim innym nie przypominającym tego z młodości - ciele. Że pupa staje się płaska jak dwa naleśniki, że biust obniża się i nie sterczy, że na skórze pojawiają się liczne zmiany jak zmarszczki, bruzdy, brak jędrności (to parafraza słów Sharon).
Z pewnością Sharon bardziej przywiązuje wagę do swojego wyglądu niż przeciętna kobieta. Trenuje, dba o dietę, korzysta z licznych zabiegów, używa najlepszych kosmetyków. Ale cudów nie ma. Może nie wygląda na 57, ale 50 lat, nie mniej obróbka graficzna sesji dla Harper’s Bazaar jest według mnie dla niej krzywdząca. Jeśli tylko na jaw wyjdą prawdziwe zdjęcia przed retuszem może to wywołać falę nieprzyjemnych komentarzy.
Pracowałam trzy i pół roku w Twoim Stylu i 5,5 roku w Elle, gdzie wielokrotnie uczestniczyłam w organizacji sesji zdjęciowych, współpracowałam z fotografami i gwiazdami. Poznałam wówczas kulisy powstawania takich sesji, jak ta Sharon. I niestety, większość polskich gwiazd, nie akceptuje swoich zdjęć, dopóki nie zostaną odpowiednio „wyczyszczone”. U gwiazd dużego formatu nie ma mowy o publikacji zdjęć bez uzyskania od nich zgody. I kiedy czytam komentarze, co graficy zrobili z Kayah czy Edytą Górniak, mam świadomość, że obie panie cokolwiek nie zrobiliby graficy musiały to same wcześniej zaakceptować. Albo, że graficy robili to na ich wyraźne życzenie lub, że nie zgodziły się na publikację okładki dopóki nie będzie odpowiednio wyglądać…
Zastanawiam się więc nad tym czy Sharon zależało na aż takim retuszu? Rozumiem, że nie pokazuje się bruzd, plam, zmarszczek i cellulitu, ale robienie lalki Barbie z kobiety w jej wieku i z jej osiągnięciami jest naprawdę absurdalne.
Jedynym pozytywnym aspektem tej sesji – oprócz cieszenia oka nierealnym obrazem – jest dla mnie natomiast przełamanie pewnego tabu. Naga kobieta przed 60-tką, która jest piękna i seksowna. Na każdym ujęciu uwodzi i robi to z klasą. Flirtuje z czytelnikami i wrzuca kamień do ogródka tym osobom, które aktorki w jej wieku angażują jedynie do ról matek czy babci lub nieszczęśliwych i samotnych kobiet. Gdyby graficy i sama zainteresowana wykazali się nieco większym umiarem w wygładzaniu rzeczywistego obrazu, wyszłoby jeszcze lepiej. Ciekawe czy Sharon Stone jakkolwiek skomentuje zamieszanie wokół tych fotografii.