Tragedia, która miała miejsce 18 sierpnia w Kamiennej Górze wstrząsnęła całą Polską. Samuel N., 27-letni mieszkaniec miasta zaatakował siekierą 10-letnią Kamilę. Dziewczynka z poważnymi urazami czaszki została przetransportowana do wałbrzyskiego szpitala, gdzie mimo starań lekarzy, zmarła w wyniku odniesionych obrażeń.
Kamiennogórski przypadek był zdarzeniem naprawdę potwornym, jednakże uwidocznił w polskim społeczeństwie pewną bardzo niebezpieczną tendencję. Chodzi mianowicie o zrzucanie winy za poważne zbrodnie i przestępstwa na przedstawicieli innych wyznań, narodowości, czy grup etnicznych, którzy niekoniecznie muszą mieć cokolwiek wspólnego z danym czynem. Społeczeństwo niejednokrotnie bardziej skupia się na zidentyfikowaniu na przykład wyznania sprawcy, nie zaś na piętnowaniu czynu samego w sobie. I właśnie tego typu przypadkiem jest sprawa z Kamiennej Góry.
Niedługo po morderstwie media oraz użytkownicy sieci zaczęli spekulować na temat pochodzenia i wyznania Samuela N. Najpierw "Gazeta Wyborcza" podała, że mężczyzna jest świadkiem Jehowy. – To absolutnie nieprawdziwa informacja, o czym poinformowaliśmy już "Wyborczą" – mówi mi rzecznik prasowy Organizacji Świadków Jehowy. Następnie na forach i portalach internetowych pojawiły się głosy użytkowników jakoby Samuel N. był muzułmaninem. Niektórzy z użytkowników ujawnili nawet nazwisko mężczyzny.
"Dlaczego nie napiszecie w końcu, że zwyrodnialec, który zamordował wczoraj małą Polkę siekierą to muzułmanin sprowadzony przez Platformę Obywatelską? Dlaczego nie można tego komentować? Dlaczego nie podajecie narodowości i wyznania Samuela N., tylko piszecie enigmatycznie, że to "mieszkaniec Kamiennej Góry”, zrównując i obrażając tym samym naszych obywateli z tym czarnym, prymitywnym zwierzęciem? Boicie się reakcji społeczeństwa?" – pisze użytkownik jednego z forów (pisownia oryginalna).
Potem na Facebooku pojawił się następujący wpis:
A także grupa nawołująca do skazania Samuela N. na karę śmierci.
Religia ważniejsza niż zbrodnia
Cały problem polega jednak na tym, że informacje według których Samuel N. jest muzułmaninem nie są w żaden sposób zweryfikowane. Żadne oficjalne źródła nie mówią nic na ten temat. Jak wspomniałem, wiadomo z całą pewnością, że N. nie jest Świadkiem Jehowy, natomiast co do innych wyznań nie ma absolutnej pewności.
To samo tyczy się ujawnionego przez internautów nazwiska mordercy. Faktycznie wygląda ono na nazwisko arabskie, jednak czy jest ono prawdziwe, również w tej chwili trudno to zweryfikować. W oficjalnych źródłach widnieje bowiem tylko pierwsza litera. Samuel N. jest więc tylko domniemanym muzułmaninem.
Jednak samo to domniemanie wystarcza, by internauci zamiast zajmować się piętnowaniem okrutnej zbrodni samej w sobie, skupili się bardziej na wyrażaniu swej nienawiści wobec muzułmanów. – Zjawisko to, jest typową stereotypizacją – wyjaśnia naTemat Jarosław Świątek, redaktor naczelny Polskiego Portalu Psychologii Społecznej, z pochodzenia kamiennogórzanin.
Zdaje się to precyzyjnie wyjaśniać przyczyny, dla których Polacy przypisują sprawstwo zbrodni osobom, co do których występuje choćby najmniejsza wątpliwość w kwestiach wiary. Zdaniem Musy Czachorowskiego, rzecznika prasowego Muzułmańskiego Związku Religijnego RP, do tego typu zachowań w dużej mierze przyczyniają się także media.
– Dziennikarze mają tendencję do stygmatyzacji danego człowieka, czy też grupy osób, na podstawie ich wyznania, nie zaś narodowości. Proszę zauważyć, że rzadko mówi się że np. Polak, katolik kogoś zamordował. Zazwyczaj jest to właśnie wyznawca islamu, na którego w obecnie sprzyjających warunkach, można zrzucić winę – wyjaśnia w rozmowie z naTemat. Zdaniem Czachorowskiego, może to mieć także związek z nieznajomością danej grupy.
Być może więc gniew, frustracja, żal i zagubienie, przyczyniają się właśnie do komentarzy, takich jak te przytoczone powyżej. Ludzie próbują znaleźć sobie kozła ofiarnego, którego mogliby obarczyć winą za swoje niepowodzenia.
– Pomimo, że stereotypy mają niewiele wspólnego z rzeczywistością, to ich wpływ na postrzeganie sytuacji jest przemożny. Zbrodnia w Kamiennej Górze była tak niezwykła i bezsensowna, że ludzie szukają jej podłoża. Nazywa się to heurystyką reprezentatywności -pobieżnym, irracjonalnym myśleniem, polegającym na tym, że przypisujemy donośnym wydarzeniom donośne skutki. Trudno uwierzyć, że taka zbrodnia nie miała głębszego dna i stąd pojawiają się takie właśnie głosy. Na takowe znacznie bardziej podatne są osoby z wysoką potrzebą domknięcia poznawczego, dogmatyczne i konserwatywne na ogół w poglądach – podsumowuje Jarosław Świątek.
Pokazuje to tylko, w jak znacznym stopniu stereotypy mogą zaburzyć postrzeganie rzeczywistości. Mogą nawet sprawić, że brutalna zbrodnia znika w cieniu nienawiści i strachu wobec religii rzekomo wyznawanej przez sprawcę.
Napisz do autora: jakub.rusak@natemat.pl
Reklama.
Jarosław Świątek, redaktor naczelny Polskiego Portalu Psychologii Społecznej
Na ogół postrzega się stereotypy jako listę cech, które przejawia przedstawiciel danej grupy społecznej, narodowościowej czy religijnej. Zdarza się jednak tak, że całą grupę obcą traktuje się jako jednego pojedynczego wroga. Istotą takiego postrzegania jest przekonanie, że grupa ta, dąży do panowania nad naszą grupą, przez różne (w tym niejawne) działania, a jej poszczególni członkowie ślepo i wiernie wykonują jej polecenia. A wobec doniesień medialnych o fali uchodźców czy konflikcie syryjsko-irackim z państwem kalifatu, tego typu stereotyp znacznie łatwiej jest zaktywizować. Dodatkowo, biorąc pod uwagę fakt że członkowie ISIS dopuszczają się strasznych zbrodni, a na przestrzeni lat odbyło się wiele ataków terrorystycznych na niewinnych ludzi, to takie zachowania wydają się być diagnostyczne dla tej, określonej grupy - muzułmanów.
Musa Czachorowski, rzecznik prasowy Muzułmańskiego Związku Religijnego RP
Pośród ludzi, z którymi my jako muzułmanie mamy kontakt, jakiekolwiek uprzedzenia nie występują. Znają nas i wiedzą, że jesteśmy „normalni”, że żyjemy tak jak każdy inny.