Na tarnowskim dworcu kolejowym ruch zelżał, wszak jest już kwadrans po 23, ale podróżujący ciągle stoją na peronach, inni kierują się do wyjścia, po drodze mijając bagażownię. Nagle ogromny huk i chmura dymu - eksploduje ładunek wybuchowy ukryty w przechowalni. To mieszkaniec Bielska, idąc za radą Niemców, dokonał zamachu terrorystycznego.
Ślusarz-terrorysta
Tuż po ogromnym wybuchu zaczyna się akcja ratunkowa. Co najmniej dwudziestu osobom nikt już jednak nie pomoże - zginęli na miejscu. Przeszło 30 kolejnych osób odniosło mniejsze lub większe rany. Bombę zegarową podłożył Anton Guzy, z zawodu ślusarz, choć od jakiegoś czasu na bezrobociu. Doskonale mówił po niemiecku - po matce, która urodziła się w Rzeszy.
Gdy doszło do zamachu, dworcowy zegar wyznaczał 23.18. Przed kilkoma godzinami z dworca odjechały nad granicę składy z żołnierzami Wojska Polskiego. Mobilizacja kartkowa (tajna) trwała już od kilku dni. Gdyby w momencie zamachu na peronie stał któryś z pociągów, skala tragedii byłaby o wiele większa. Osiem minut później na dworcowe tory wjechał spóźniony skład z Krakowa... Było o krok od katastrofy. Ale i tak widok tarnowskiego dworca feralnej nocy nie pozostawiał złudzeń.
Cel: zastraszenie
Śledztwo wykazało, że dywersant nie działał w pojedynkę. W trakcie przesłuchania zdradza współpracowników - jak się okazało, była to swoista siatka agentów, utworzona i przeszkolona przez Niemców dla realizacji konkretnych działań. Zamachowcom, a raczej ich mocodawcom, przyświecały cele czysto psychologiczne - chodziło w gruncie rzeczy o zastraszenie polskiej ludności. Moment nie był przypadkowy - za kilka dni polską granicę miała przekroczyć prawie dwumilionowa niemiecka armia.
Co ciekawe, w ciągu całego 28 sierpnia, Guzy był dziwnie spokojny. Niósł dwie walizki wypełnione materiałami wybuchowymi, ale nie zdradzał żadnych oznak nerwowości. Przeciwnie, przed eksplozją, znalazł m.in. czas na wypicie piwa w dworcowej knajpie. Później podszedł do okienek z kasami, gdzie nabył bilet powrotny do Krakowa. Po wykonaniu roboty chciał spokojnie pojechać do domu...
"Czuję się Niemcem"
Guzy nie od razu przyznał się do spowodowania eksplozji. Dopiero gdy przedstawiono mu bilans ofiar, wyraził skruchę. – Czuję się Niemcem – podkreślił, jakby w drodze usprawiedliwienia, w rozmowie z policjantami. Za swój czyn jednak nie odpowiedział, zginął w niewyjaśnionych okolicznościach we wrześniu 1939 roku.
Skąd dyskusyjne słowa, że "wojna zaczęła się w Tarnowie"? Taki tytuł nosiła wystawa zorganizowana przez tarnowskie muzeum z okazji 75-lecia wybuchu II wojny światowej. W miejscu wielce wymownym - na dworcu, gdzie doszło do zamachu. Jest w tym stwierdzeniu ziarno prawdy - działalność sabotażowo-dywersyjna niemieckiej V kolumny była wymierzona przecież nie tylko w cywilów, ale i polski wysiłek mobilizacyjny.
Napisz do autora: waldemar.kowalski@natemat.pl
Dział Historia od teraz także na Facebooku! Polub nas!