Dlaczego młode kobiety chcą być we współczesnym świecie "debiutantkami"?
Dlaczego młode kobiety chcą być we współczesnym świecie "debiutantkami"? Fot. Pixabay.com

Natrafiłam ostatnio na ogłoszenie o naborze do najnowszej edycji programu „Debiutantki” zaczęłam zastanawiać się, co może pchać młode kobiety do podjęcia tego kroku. Czy naprawdę ciągle chcemy być wpisywane w obraz grzecznej dziewczynki, która chodzi wyprostowana, stosuje zasady savoir-vivre i jest dobra dla całego świata dookoła? Czy nie powinnyśmy raczej szukać drogi do niezależności i buntu?

REKLAMA
Ukłon w stronę piękna
"Interior pulchritudo immortalis est" – piękno wewnętrzne jest nieśmiertelne. To maksyma, która przyświeca debiutantkom. I wszystko genialnie, tylko czy umiejętność zatańczenia Walca i noszenie epokowych sukien mają o tym pięknie świadczyć? Na stronie programu możemy przeczytać między innymi o tym, że uczestniczki poprzedniej edycji brały udział w warsztacie „Zapachowy savoir-vivre”. Oprócz wielu ciekawostek, dziewczyny dowiedziały się też tego, jak kodować mężczyzn: „Prosty trik, który nie pozwoli twojemu mężczyźnie zapomnieć o tobie, nawet gdy jesteście daleko od siebie.”
Czy rzeczywiście świadoma siebie, niezależna kobieta, powinna stosować takie sztuczki? Brzmi to jak przebrzmiały obraz Józefiny, która spryskała posiadłość Napoleona swoimi perfumami, aby zemścić się po odkryciu zdrad. Zapach unosić się miał ponad 60 lat. Jak widać ma być ciągle inspiracją kobiet XXI-ego wieku, bo przykład został wzięty właśnie z opisu warsztatów.
Oczywiście podałam jeden z najpłytszych przykładów. Debiutantki uczą się też o tradycji, kulturze, działają charytatywnie. I tutaj nie ma się z czym kłócić. Nie sposób nie zgodzić się z wagą i potrzebą tego typu działań. Pytanie tylko czy otoczka arystokratycznej damy jest do tego potrzebna.
– Dobre maniery są w cenie! Może w pierwszej chwili skojarzyło mi się to z jakimś rodzajem snobizmu, czymś zarezerwowanym dla córeczek bogaczy, albo arystokratów... Nie jest wrzucaniem w ramy, jeśli podchodzi się do tego z jakimś dystansem. Dla mnie szkoły debiutantek są dobrym pomysłem. Sama może bym do niej nie uczęszczała, bo mogłaby kolidować z innymi sprawami. Ale nauka savoir-vivre? Dlaczego nie! – powiedziała nam Karolina. Może się jednak mylimy i faktycznie młodzi ludzie potrzebują tego typu zajęć?
Paulina
23 lata

Uważam, że jeśli jest to ukłon w stronę tradycji i zwyczajów, które kiedyś były obecne (swego rodzaju hołd i wspomnienie) i traktuje się to jako zabawę - nie widzę w tym nic złego. Natomiast jeśli celem jest wskrzeszenie tych zwyczajów, to uważam to za absurdalną próbę wepchnięcie kobiet w miejsce, z którego udało im się wyrwać, dzięki wieloletniej walce o swoje równe prawa.

Przytoczona tu wypowiedź padła z ust kobiety, która żyje w wielkim mieście. Nie określa siebie, jako feministkę, nie chodzi na Manify, a mimo to zauważa zagrożenie. – Kobieta nie jest posągiem, którego zadaniem jest dobrze wyglądać i spełniać oczekiwania innych osób. Kobieta nie jest szablonem stworzonym na zamówienie, lecz ma swój charakter, potrzeby i ambicje. Oczywiście dobre maniery, edukacja, umiejętność dbania o siebie powinny wynikać z potrzeby kobiety i wyniesionych wartości z domu, a nie oczekiwań "towarzystwa" czy mężczyzn.
Męski punkt widzenia
A co na to młodzi mężczyźni? Może pokolenie współczesnych 20-latków potrzebuje powrotu dam w wykrochmalonych sukniach? – Nie widzę w tym nic złego. Najbardziej podoba mi się pomysł nauki o tradycji. To będę popierał zawsze. Nie mam poczucia, że te dziewczyny są wrzucone w coś, co sprawi im kłopoty we współczesnym świecie. Kultura i dobre wychowanie są zawsze w cenie. Czy się czymś ograniczają? Nie sądzę. Przede wszystkim dokonują tego wyboru świadomie. Mniej lub bardziej, ale świadomie – ocenił młody chłopak.
Dominik
21 lat

Udział w programie „Debiutantek” jest w formie wolontariatu, nie zgarniają tam przypadkowych dziewczyn z ulicy i nie zmuszają ich do niczego. To nie jest tak jak kiedyś, że kobiety z góry miały narzucony obowiązek bycia taką, a nie inną. Teraz idą tam dziewczyny, które dokonały takiego właśnie wyboru. Co więcej, jest ich bardzo niewiele, jest to promil współczesnych młodych dziewczyn. Nie chodzą po ulicach i nie piętnują tych, które są „wyzwolone”. Niech robią co chcą, innych tym nie krzywdzą, siebie też raczej nie.

No właśnie, pytanie czy tej krzywdy nie ma. Jeżeli młode dziewczyny czują się z tym dobrze, super. Co jeśli jednak kiedyś powinie im się noga, nie uda im się zachować jak na damę przystało i okaże się, że przez to myślą o sobie źle? Że nie sprostały zadaniu i ramom, w które wchodzą. Co z negatywnymi emocjami, skoro jako kulturalny człowiek nie mogę wybuchnąć? Czy zawsze trzeba być grzeczną i miłą? Czy tak mocno określone ograniczenia i wytyczne dobrze-źle naprawdę nie odbiją się kiedyś czkawką?
Ponad innymi?
Wróćmy jeszcze do poruszonego wcześniej tematu snobizmu. Argument ten pojawiał się w rozmowach z kilkoma młodymi osobami. Czy przypadkiem nie jest to tworzenie sztucznych różnic między kobietami, zamiast budowania wspólnoty?
– Według mnie jest to łechtanie śmietanki towarzyskiej, która sama postanowiła stworzyć sobie bajkę. Z jednej strony jest to super, bo dziewczyny mogą poczuć się jak księżniczki, spełniać swoje dziecięce marzenia. Z drugiej, miałabym poczucie, że robię coś całkowicie bezsensownego i nieprzydatnego. Poza tym jest to tradycja, która wydaje mi się odległa od naszego kraju. U nas tej arystokracji praktycznie nie ma i tworzenie jej na siłę mija się z celem. Mam wrażenie, że jest to forma wywyższania się i pokazania, jak to my, w przeciwieństwie do innych, jesteśmy stylowe i na poziomie – powiedziała nam młoda warszawianka.
Co jeśli?
Pierwsze co pomyślałam, kiedy zobaczyłam ogłoszenie o naborze do programu? Jak można w ogóle wpaść na taki pomysł! Po co wchodzić w świat, który jest już za nami? Czy kobiety na własną prośbę chcą się znowu ograniczać? Naprawdę niezależnie od płci i tego, czy chodzi się prostym, jak kij od szczotki, można pomagać innym i być kulturalnym. Bycie „idealną” niesie za sobą wiele zagrożeń, które mogą przysłonić wszystkie dobre strony projektu. Dajmy sobie możliwość popełniania błędów i buntu. Tak jak powiedziała jedna z naszych rozmówczyń: "Nie jesteśmy posągami".

Napisz do autorki: katarzyna.milkowska@natemat.pl