Laskonogi, Plątonogi, Kędzierzawy, Wstydliwy – to jedynie część, niekiedy budzących uśmiech na twarzy, przydomków polskich władców. Niektórzy i tak mieli szczęście – ich europejscy odpowiednicy, jak np. Ludwik Gnuśny, Harald Sinozęby, Swen Widłobrody czy Mehmed Tłuścioch – dziś byliby obiektami drwin. Ciekawe, co by na to powiedział cesarz rzymski Kaligula, inaczej... „bucik”?
Oczywiście królewskie i książęce przydomki nie wzięły się znikąd. Nie bez powodu obdarzano nimi rządzących, często dla podkreślenia sił witalnych, cech czysto fizycznych. Tak mogło być np. w przypadku Kazimierza Wielkiego, który – jak na swoje czasy – wzrost miał doprawdy niebywały. Gdy w 1869 roku badaniom poddano królewski szkielet, okazało się, że liczy przeszło 183 cm długości (!). Postura Kazimierza robiła wrażenie, ale i tak „nasz” król sporo ustępował sławnemu Karolowi Wielkiemu. Cesarz miał aż 1,92 metra!
Abstrahując od wzrostu – ostatni z Jagiellonów był wielki, bo wiele dla Królestwa zrobił. Liczne podboje, reformy. W szkołach po dziś dzień uczą o „Polsce murowanej” pod koniec XIV wieku.
Ale powróćmy do korzeni. Pierwszy poświadczony źródłowo władca z dynastii piastowskiej Mieszko I przydomka się nie doczekał. Nie to, że był mało wybitny. Wprost przeciwnie – sprawił, że Polanie wyszli z wielkopolskich puszcz i zbudowali nawet prężnie działający organizm państwowy. Jego syn Bolesław – ten sam, który gościł samego cesarza Ottona III w Gnieźnie w roku tysięcznym, uważany był za „chrobrego”. Po słowiańsku oznaczało to ni mniej, ni więcej tylko, że jest „dzielny” i „waleczny” (od słowa „hrabri”). Taki też był w istocie.
Wnuka Mieszka I – jego imiennika Mieszka II, nazywano Lambertem – ale to nie przezwisko czy też podkreślenie danej cechy charakteru, a chrześcijańskie imię patrona, nadane przy chrzcie. Do jego następcy, co prawda „tylko” księcia Kazimierza, ale jakże zasłużonego, przylgnął przydomek „Odnowiciel”. To on bowiem zrobił dla młodego państwa wiele, gdy wstrząsnęły nim obce najazdy i tzw. reakcja pogańska.
Następny król – kolejny Bolesław – nie miał „dobrej prasy”. Wincenty Kadłubek, piszący w swojej krakowskiej kancelarii biskup, wytykał mu, jakoby osobiście zabił innego biskupa – Stanisława ze Szczepanowa. Nieco mniej tendencyjny w tej sprawie Gall Anonim wspomniał, że ów męczennik okazał się „zdrajcą” i brał udział w antykrólewskim spisku. Nie rozstrzygając kwestii, stwierdzić należy, że czarna legenda króla przetrwała. Do dziś mówi się o nim dwojako: albo szczodry, czyli nieskąpiący grosza – dobroczyńca, autor licznych fundacji; albo śmiały. Czyli tyle, co zuchwały...
Warto zatrzymać się dłużej przy Bolesławie Krzywoustym – na jego książęcym dworze tworzył wspomniany wcześniej nieznany z imienia przybysz z Francji (a może z Włoch?). Tradycja nadała jego dobroczyńcy przydomek „Krzywousty”, ale władca nie musiał mieć wcale defektu ust. Możliwe, że złożył krzywoprzysięstwo – np. wówczas, gdy obiecał nie krzywdzić rodzonego brata Zbigniewa, choć później wrzucił go do lochu i... oślepił.
Czy książę Bolesław Wstydliwy rzeczywiście czerwienił się na widok płci pięknej? Niekoniecznie. Już za młodu złożył śluby czystości ukochanej Kindze, a małżeństwo obojga nigdy nie zostało skonsumowane. Władca tak bardzo szanował kobiety, że daleki był od postrzegania ich li tylko jako obiektów pożądania.
Władysław Łokietek nie miał łatwo. Nie dość, że rządził świeżo po końcu okresu rozbicia dzielnicowego, to jako ojciec „wielkiego” Kazimierza był człowiekiem zwyczajnie niskim. Ponoć miał nie więcej niż 150 cm wzrostu, czyli... 2,5 łokcia (łokieć – jednostka miary, ok. 60 cm). Łokietek zmarł w sędziwym wieku, mając 73 lata. Jak na epokę średniowiecza, żył naprawdę długo.
Ale osiem lat dłużej był na ziemskim padole przedostatni z Jagiellonów Zygmunt Stary. Jego syn Zygmunt August był wielce zależny od wpływowej matki, królowej Bony, stąd drwiono z niego, używając pogardliwie przezwiska „babijana”. Wybór królewskiego syna na tron ogłoszono jeszcze za życia panującego (vivente rege) – młody August miał zaledwie 9 lat… Przez kolejnych 18 wiosen rządził jeszcze „stary” władca.
A i Stanisław Poniatowski, stolnik litewski, ostatni „polski” król, widział w sobie coś z Augusta – pierwszego rzymskiego cesarza… „Prawie” imiennik – August II Mocny, przysłowiowy „chłop jak dąb”, uchodził za demona seksu – miał ok. 300 nieślubnych pociech.
– August II Sas od wielkiej siły fizycznej dostał nawet przydomek Mocnego. Za jednym zamachem ścinał on głowy bydlętom (…). W Gdańsku działko, falkonetem zwane, podnosił jak pistolet – charakteryzował króla Zbigniew Gloger, autor „Encyklopedii Staropolskiej”.
Następca Mocnego – August III, za którego „jadano, pito i popuszczano pasa”, uwielbiał jeść. Historia mogła nadać mu przydomek „Otyły”. Podobnie jak Michałowi Korybutowi Wiśniowieckiemu – „Nieudaczny”. Z kolei jedyny Walezjusz na polskim tronie przezwiska nie miał, bo też zanim jego rządy nieco okrzepły, było już... po wszystkim. Ubrany na zachodnią modłę, wyperfumowany Francuz, niespodziewanie uciekł do ojczyzny. Równie dobrze moglibyśmy dziś mówić o nim… „hipster”.
Artykuł powstał we współpracy z Narodowym Centrum Kultury.