Krystyna Pawłowicz znów wystartuje w wyborach do Sejmu i jest więcej niż prawdopodobne, że ponownie zdobędzie mandat. Bo wizerunek, jakiego dorobiła się w mediach, nijak ma się do opinii, jaką darzą ją wyborcy w okręgu. Na posłankę głosują młodzi i starzy, agituje za nią "Solidarność", a lokalni komentatorzy mówią wprost – nie ma bardziej aktywnego w terenie polityka. A że Pawłowicz gdzie indziej się ośmiesza? Nie szkodzi...
Bezbolesna degradacja
Długo nie było wiadomo, czy posłanka Pawłowicz znajdzie się na listach PiS w wyborach do parlamentu. Sama zainteresowana zastanawiała się, czy startować, a spekulacje dodatkowo napędzały kompromitujące ją wypowiedzi. Ostatni przykład to tyrada na temat "lewackiego języka", który każe mówić "wziąć" zamiast "wziąść".
Teraz jednak wszystko już jasne – Pawłowicz znów powalczy o miejsce w parlamencie. Nie z pierwszego miejsca w okręgu siedleckim, gdzie cztery lata temu dostała 20 tys. głosów, ale z piątego – taką informację dostałem od jednego z jej współpracowników. Biorąc pod uwagę, że w poprzednich wyborach była mniej rozpoznawalna i debiutowała w regionie, dziś jej szanse na dobry wynik są nawet większe.
Nie zmienią tego kolejne, coraz bardziej absurdalne wyskoki pani profesor.
Wyborca rozgrzesza
Wiele osób – co widać po komentarzach – zastanawia się, jak to możliwe. Jak posłanka, której publiczna aktywność urąga statusowi parlamentarzysty i profesora, może cieszyć się taką popularnością? Czy wyborcy, którzy na nią głosują, tego nie zauważają? Skąd ich sympatia do Pawłowicz, skoro w okręgu siedleckim jest "spadochroniarzem"? Odpowiedzi na te pytania poszukałem w Mińsku Mazowieckim i Siedlcach, skąd posłanka startuje.
Pierwszy wniosek, jaki można uzyskać z rozmów z wyborcami i lokalnymi aktywistami, jest następujący – publiczne wypowiedzi Pawłowicz to jedno, a lokalna aktywność drugie. Na tym ostatnim polu działaczka PiS wypada wyjątkowo korzystnie.
– Z tym, że jest to aktywność niemal tylko i wyłącznie w Mińsku Mazowieckim. Tutaj posłanka ma swoje biuro, ma bardzo aktywne grono młodych ludzi, którzy ją wspierają. Jednocześnie angażuje się w każdą lokalną sprawę. Śle pisma, zadaje pytania, podejmuje interwencje. To się bardzo podoba – mówi w rozmowie z naTemat dziennikarka lokalnych mediów (prosi o anonimowość).
Rzeczywiście, zaangażowania nie sposób jej odmówić. Pismo do burmistrza Mińska Mazowieckiego w sprawie "sprzedaży działki z ruinami dworku Andriollego", sprzeciw wobec prywatyzacji miejscowego szpitala, interpelacja "ws. trudnej sytuacji finansowej przedsiębiorstwa Polimex-Mostostal" – to tylko niektóre przykłady działań Pawłowicz.
– Poza tym wyborcy mają wrażenie, że Pawłowicz cieszy się bliskim kontaktem z prezesem Kaczyńskim. I że przez to sprawy lokalne są w szybki sposób transportowane do Sejmu – dodaje moja rozmówczyni.
Z krzyżem i związkowcami
Powodów sukcesu Pawłowicz w okręgu siedleckim jest więcej. Posłanki nie może zabraknąć rzecz jasna na uroczystościach patriotycznych i kościelnych. Zaangażowała się np. w inicjatywę budowy w Siedlcach pomnika Lecha Kaczyńskiego. Na facebookowym profilu Pawłowicz można też znaleźć liczne zdjęcia z kościołów. A wsparcie Kościoła jest bezcenne.
Pawłowicz ma poparcie jeszcze jednej wpływowej grupy – lokalnej "Solidarności". Jej szef Grzegorz Padzik szczyci się tym, że to "S" przekonała prezesa PiS, by w wyborach do Sejmu znów postawił na posłankę.
– Pisaliśmy w tej sprawie do niego listy. Nasze stanowisko jest jasne: to jest jedyny poseł, który cokolwiek robi. Nie patrzy nawet na poglądy. Pomaga i nie pyta się, kto z jakiej opcji – mówi naTemat.
I dalej rozpływa się nad Pawłowicz. – Ona tu robi wszystko. Poseł ma się zajmować sprawami ludzkimi. Ona to robi. Proszę przyjechać i poobserwować – stwierdza.
Padzikowi nie przeszkadza medialna kariera Pawłowicz. Nie zwraca uwagi na wypowiedzi typu "flaga Unii to szmata". – Ja mówię podobnie, ja bym tę szmatę podeptał. Tak trzeba mówić. Poza tym wielu polityków PO w prywatnych rozmowach chwali ją, ze jest wyrazista – zaznacza związkowy działacz.
Młodzi od Stonogi
W kontekście startu posłanki PiS i jej ewentualnego sukcesu łatwo znaleźć się w pułapce założenia, że za dobrym wynikiem stoją przede wszystkim starsi ludzie. Ale, jak usłyszałem od lokalnej dziennikarki, wcale tak nie jest. – Ma całe grono młodych sympatyków i współpracowników. Przychodzą do niej pogadać, poplotkować. Ich wcale agresywnie język Pawłowicz nie zniechęca. Oni mówią tak samo, często wulgarnie. Jest dla nich bardziej autentyczna niż nadęci i poukładani politycy – przekonuje.
Ci "młodzi" to jednak specyficzna grupa. W regionie, z którego startuje Pawłowicz, pojawił się ostatnio Zbigniew Stonoga. Jego spotkania przyciągnęły wielu tego typu sympatyków. Można więc powiedzieć, że właśnie taki elektorat przyciąga parlamentarzystka PiS – buntowniczy, nieokrzesany, często wulgarny...
Poza tym, jak dodaje moja rozmówczyni, ludzie w miejscach typu Siedlce i Mińsk doskonale wiedza, że "specyficzna" prezencja Pawłowicz w mediach to tylko kreacja. – W kuluarach to jest zupełnie inna osoba. W mediach po prostu gra, a kiedy się ją spotyka, ma się przed sobą ciepłą, inteligentną, sympatyczną osobę. Ona tym wygrywa – podsumowuje.