
Totalizator Sportowy ma już prawie 60 lat. Historia firmy zaczęła się od zakładów piłkarskich w 1956 roku. Najbardziej znana gra, Duży Lotek czyli popularne dziś Lotto, pojawiła się rok później. W międzyczasie nad grą musiały debatować różne szczeble partyjne, bo przecież wygranie astronomicznej sumy i możliwość dojścia do bogactwa bez potrzeby pracy była absolutnie niezgodna z zasadami PRL. Dziś dzięki Totalizatorowi kilka osób miesięcznie staje się milionerami. A w czasie kumulacji gra nawet co trzeci dorosłych Polak. Wygrywamy wszyscy, bo tylko w zeszłym roku Totalizator przekazał w ramach dofinansowania na sport, kulturę i zdrowie rekordową kwotę ponad 770 milionów złotych.
Pewnie jesteście ciekawi jak wygląda największa wygrana dla jednej osoby w historii Totalizatora? To góra 270 tysięcy banknotów 100 złotowych, ważąca ponad 440 kg lub 135 tysięcy banknotów o nominale 200 zł, które ważyłaby niemal 240 kg. Pewnie dlatego zwycięzcy proszą o przelanie wygranej na konto, choć mogą odebrać ją w formie gotówki. – Raz zdarzyło się, że musieliśmy wypożyczyć z NBP 20 milionów, bo zwycięzca chciał zobaczyć jak wygląda taka suma fizycznie – opowiada Agnieszka Libor, Rzecznik prasowy Totalizatora Sportowego. Gdy osoba, która skreśliła szóstkę zobaczyła stos pieniędzy, poprosiła jednak o… przelanie wygranej na konto.
Co się dzieje z pieniędzmi, które nie zostają odebrane przez zwycięzców? Nie są przejadane przez firmę, ale wracają do gry. Zazwyczaj są po prostu dokładane do wygranej pierwszego stopnia. Co to znaczy? Otóż po rozbiciu kumulacji tak zwana wygrana pierwszego stopnia, czyli podstawowa, to dwa miliony złotych. – To suma niezależna od tego, ile naprawdę zbierze się z puli uskładanej przez graczy obstawiających zakłady. Zwykle ze sprzedanych kuponów nie udaje się uzbierać dwóch milionów na wygraną. – mówi Agnieszka Libor.
Choć Lotto oznacza milionowe wygrane, zdarzyło się, że skreślając szóstkę można dostać znacznie mniej. Tak zdarzyło się w 1994 roku, kiedy aż 80 osób wybrało szczęśliwe liczby. Według historii jakie można usłyszeć na korytarzach Totalizatora jeden ze zwycięzców, gdy zobaczył że wygrał, urządził huczną imprezę dla przyjaciół i znajomych. Okazało się, że główna nagroda po podzieleniu na 80 osób podobno ledwo starczyła na pokrycie rachunku za świętowanie zwycięstwa. Na szczęście taka sytuacja statystycznie jest prawie niemożliwa.
Artykuł powstał przy współpracy z Totalizatorem Sportowym.