Obchody powstania „Solidarności” sprawiły, że wszyscy dookoła mówią o dokonaniach związków zawodowych i wielkich potrzebach, na które tylko one są w stanie dziś odpowiedzieć. Pytanie tylko, czy jest to prawda. Czy nie jest może tak, że "Solidarność" to relikt minionej epoki? Zasłużona, ale dziś już nie tak bardzo potrzebna. Czy we współczesnym świecie nie jest to idea całkowicie wypaczona?
Relikt przeszłości?
Taki właśnie komentarz pojawił się pod jednym z artykułów naTemat. Pisaliśmy w nim między innymi o tym, że: „druga próba stworzenia związków zawodowych w dyskontach Lidla spaliła na panewce: po 2,5 roku Komisja Zakładowa NSZZ Solidarność w sieci przestała istnieć”.
Teza autora uwagi, jakoby związki zawodowe i "Solidarność" były reliktem minionej epoki, zyskała poparcie. Jak dodał – Dziś obowiązuje kodeks pracy i wymuszanie na pracodawcy działań nie za pomocą paragrafów, a ilości wkurzonych ludzi jest trochę niefajne. Związki są dziś grupą roszczeniowców, w dodatku często niesłusznie. – inny internauta napisał zaś: „"NSZZ Solidarność w sieci przestała istnieć”." Oo Lidl dał sobie radę z bandyterką! Brawo!”
Nic nie wiemy, nie potrzebujemy?
Czy oznacza to, że współczesnym młodym ludziom związki zawodowe są już do niczego niepotrzebne? A może nie rozumiemy, że ich potrzebujemy? – Uważam że w tych czasach mało kto wie, co to są związki zawodowe i "Solidarność". Przez to naturalnie konieczność istnienia tych instytucji upada i nie jest potrzebna młodym. – powiedziała nam 25-letnia Maja i dodała: „Nawet gdyby była potrzeba ich wykorzystania, to brak wiedzy i zrozumienia hamuje ją.”
W czym mogą nam pomóc związki zawodowe?
- poprawa warunków pracy,
- bezpieczeństwo i stabilizacja pracy (pracodawca nie będzie mógł cię niesprawiedliwie zwolnić),
- rozwiązywanie problemów w sposób jawny i niekonfliktowy,
- ochrona przed dyskryminacją i nękaniem w pracy,
- pomoc prawna i materialna swoim członkom,
- poprawa wysokości płacy oraz dodatków do wynagrodzenia.
Źródło: www.opzz.org.pl
Podobnie sądzi Kuba z Warszawy. Wchodzi na rynek pracy i otwarcie mówi, że w życiu nie przystąpiłby do związku zawodowego – Moim zdaniem "Solidarność" i związki zawodowe to totalny przeżytek. Dziś realia rynku pracy zmieniły się zupełnie. Związki zawodowe miały sens na przykład w wielkich fabrykach. W momencie gdy dany zakład był jednym z niewielu miejsc pracy i w zasadzie jedyną nadzieją dla pracowników. A teraz? – młody chłopak ocenia realia, które są zupełnie inne, niż przed laty.
Ktoś musi patrzeć na ręce
Pytanie tylko czy wszyscy są tak pewni siebie i otwarci na możliwości, jakie daje im (lub właśnie nie daje) rynek pracy. Nieco ostrożniejsze podejście prezentuje 23-latka ze Świdnicy – Młodzi ludzie często uważają związki zawodowe za archaiczne i zachłyśnięci możliwościami wolnego rynku nie zauważają, że w przyszłości mogą być im potrzebne. – Z jej perspektywy młodzi ludzie nie tyle nie potrzebują, co nie rozumieją potrzeby związków zawodowych. Dodała: "Wiadomo, że pracodawca najchętniej nie płaciłby swoim pracowników w ogóle, a chciałby wycisnąć z nich maksimum. Kto więc będzie pilnował pracodawcę-burżuja?"
Ciągle istnieje więc w młodych osobach potrzeba kontroli pracodawców. Nie wszyscy chcą rezygnować z ubiegania się o swoje prawa w ten sposób. Nie do końca ufamy i wciąż potrzebujemy powiedzieć czasami: „sprawdzam!”. Nie zmienia to jednak faktu, że nie możemy pogodzić się z formatem, w jakim prezentowane są nam związki zawodowe – Oczywiście format współczesnego związku zawodowego jest odrobinę przedawniony i żeby sprawdził się dla młodych, podbijających rynek pracy, musiałby ulec transformacjom – oceniła 23-latka.
Nie zawsze tak kolorowo
W wypowiedziach naszych rozmówców pada również kwestia, która wzbudza kontrowersje, a mianowicie perspektywa pracodawcy. Jak powiedziała nam Ula z Białegostoku – Sama idea związków zawodowych jest dobra. Ochrona pracowników, czy też warunków pracy, przez prawnie określoną konieczność konsultacji pracodawcy, właśnie ze związkami. W praktyce jest różnie. Po obu stronach są ludzie i okoliczności, które mają wpływ na przykład na to, z jaką siłą i determinacją związki zabiegają o przeforsowanie ich stanowiska. Chociażby, czy chcą ryzykować konflikt z pracodawcą.
Jak dodaje: „Sama nigdy do żadnych związków nie należałam. Nie słyszałam także o przypadkach, kiedy związki pomogłyby znacząco pracownikowi w sytuacji na przykład planowanego zwolnienia.” Może więc po prostu nie wierzymy już w ideę związków zawodowych, bo po prostu nie dostrzegamy przykładów ich działania? "Solidarność" była kiedyś ogromnym ruchem, który było widać, słychać i czuć.
Dzisiaj? Jest, ale chyba w świadomości młodych ludzi, bardziej politycznie, niż społecznie – Według mnie "Solidarność" to dzisiaj zdecydowanie polityka. Kiedyś to był synonim walki, ale teraz stało się to hasłem propagandowym. Używa się wspomnienia o "Solidarności" do celów wizerunkowych. Wydaje mi się, że moi rówieśnicy nie wiedzą, czy związki zawodowe są dla nich korzystne i czy ich potrzebują. Słyszymy o tym wiele, ale tak naprawdę główne skojarzenie to protest, pielęgniarki i górnicy – Powiedziała nam Paulina, freelancerka z Warszawy.
Razem, a jednak osobno
Może to jest problem? Nie umiemy w dzisiejszym świecie współpracować? "Solidarność" wydawała się być wyznacznikiem wspólnoty i poczucia przynależności. 21-letnia Kasia zauważa podobny problem – Mam takie wrażenie, że jesteśmy wychowywani w duchu bardzo dużej samodzielności. Pracujesz na siebie. Nie dajesz znajomym notatek. Projekty realizujesz samodzielnie, ewentualnie zarządzasz.
Podobny aspekt poruszyła też w rozmowie z nami 26-latka z Warszawy. Widzi ona potrzebę tego typu ruchów, ale właśnie jako formę integracji społeczeństwa – Czy idea "Solidarności" to relikt? Myślę, że nie, skoro ciągle o niej mówimy. Wydaje mi się, że mojemu pokoleniu przydałoby się takie wsparcie. Z tego co obserwuję, dążymy do bycia w grupie. Nawet ostatnio czytałam taki raport, w którym zauważono, że powstaje nowa grupa społeczna: świadomi mieszczanie. To ludzie w wieku 25-35 lat, którzy nie mają wspólnego wroga, jak ich rodzice. Nie mają jednej rzeczy, wobec której się buntują. Szukają więc zamienników, szukają wspólnoty.
Nie tylko młodzi to widzą
Problem zauważa także Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan – Młodzi ludzie są nastawieni bardzo indywidualistycznie. Nie są gotowi działać w grupie systematycznie. Mogą się zerwać do jakiejś akcji, na przykład do Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, natomiast bardzo niewielki odsetek młodzieży gotowy jest pracować w zespole dla zrealizowania jakiejś sprawy, mając świadomość, że realizacja tych potrzeb zabierze kilkanaście miesięcy, albo kilka lat.
Ekspert Konfederacji Lewiatan zauważył też różnice, jakie pojawiają się w podejściu do związków zawodowych, pomiędzy różnymi krajami. Nasza niecierpliwość może przeszkadzać w podjęciu się pracy na rzecz związków – Procentowo to najwięcej Skandynawów należy do związków zawodowych. Oni przede wszystkim wiedzą, że związki służą do zmniejszenia bezrobocia. Związki angażują się w poszukiwanie pracy, aktywizacje zawodową. Można powiedzieć, że jest to formuła ubezpieczenia się od bezrobocia. W Polsce, jeżeli rozmawia się z młodymi ludźmi, korzyści muszą być tu i teraz, natychmiast.
Jednak według Jeremiego Mordasewicza niechęć młodych ludzi do związków zawodowych nie jest tylko i wyłącznie ich winą. Przyczyny są zarówno po stronie młodzieży, jak i po stronie związków zawodowych. Trzeba zastanowić się jakie te związki są i czy nie mają cech, które mogą zniechęcać młodych – I tu muszę powiedzieć, że niestety mają. Związki zawodowe często są zdominowane przez osoby zbliżające się do emerytury, myślące w kategoriach starszych już osób. Jeżeli młodzi to widzą, to mówią, że związki zajmują się nie ich problemami. Hierarchia wartości, potrzeby młodych i starszych ludzi są bardzo zróżnicowanie. Jedni są na początku kariery, inni myślą już raczej o jej zakończeniu. Nie da się też ukryć, że przywódcami związkowymi są ludzie ze starszego pokolenia.
Młodość idzie swoją drogą?
Ekspert poruszył też w rozmowie z nami inną ważną kwestię. Młodzi, jako nomadzi. Często przychodząc do pracy od razu wiemy, że nie spędzimy tam więcej niż kilka lat. Nie chcemy więc przesadnie się angażować. Starsze pokolenie było raczej osadnikami. Nic więc dziwnego, że podchodzimy do sprawy zupełnie inaczej.
Przytoczone tu wypowiedzi młodych ludzi wskazują, że nie do końca umiemy pogodzić te dwie rzeczywistości. Nikt z nich nie jest w związku zawodowym i nikt nie planuje do niego wstąpić. "Solidarność" to dla nich przede wszystkim symbol, tego co było. Cenią ją, ale nie widzą potrzeby, aby wracać do przeszłości. Świat się zmienił, rynek pracy się zmienił, ludzie się zmienili.
Jedni widzą potrzebę wsparcia pracowników, inni są nastawieni na samodzielne zmaganie się z zawodowymi przeciwnościami losu. W którym miejscu rzeczywistość rozminęła się ze szczytnymi celami, o które walczą związki zawodowe? Warto byłoby zastanowić się nad tym zjawiskiem. W końcu to wchodzący dzisiaj na rynek pracy ludzie będą decydować o jego kształcie przez najbliższych kilkadziesiąt lat.
Napisz do autorki: katarzyna.milkowska@natemat.pl
Reklama.
Kuba
student z Warszawy
Po pierwsze miejsca zatrudnienia są inne. To międzynarodowe korporacje, w których zazwyczaj warunki pracy są zupełnie różne, od tych proponowanych w fabrykach. Po drugie, jesteśmy pokoleniem Y. Dziś jak komuś się nie podoba w pracy to ją rzuca, a nie stara się walczyć o swoje prawa. Możliwości jest milion. Można się przekwalifikować, wyjechać, zmienić jedną firmę na inną, założyć własny biznes. Po trzecie, świadomość swoich praw też wzrosła, więc i firmy są zmuszone ich bardziej przestrzegać, zawsze można przecież podać je do sądu.
Ula
z Białegostoku
Inne pytanie to, czy zawsze żądania związków są realne do zrealizowania. Czy uwzględniają możliwości pracodawcy. A może, jak to często bywa, w masie siła? Wówczas grupa liczniejsza osiąga w końcu swoje cele, niekoniecznie patrząc na inne, mniej liczne grupy pracowników.
Paulina
freelancerka z Warszawy
Nie wydaje mi się, że w epoce wolnego zawodu nadal ma to sens... Dziś każdy chce być organizatorem własnej pracy, ma własną wizją, jak to powinno wyglądać. Jest wolnym strzelcem i na własną rękę walczy o swoje. Jeśli oddasz swoją karierę zawodowa w ręce innych ludzi, możesz przegrać swoją szansę na sukces. Moim zdaniem aktualnie panuje swego rodzaju wyścig i chyba nie istnieje żadna forma, która mogłaby to spiąć klamrą jakiegokolwiek stowarzyszenia.
Jeremi Mordasewicz
Konfederacja Lewiatan
Widzę u młodzieży, nie tylko w kwestiach związków zawodowych, ale też w udziale w partiach politycznych, w różnego rodzaju ruchach, charakterystyczną niecierpliwość. „Wolę się skoncentrować na tym co mi da przyjemność tu i teraz.” Nie jest to wybór racjonalny, bo jest to spojrzenie w krótkiej perspektywie. Doraźne korzyści. Krótka perspektywa utrudnia osiągnięcie jakiegokolwiek sukcesu.