Poseł Jan Bury z Polskiego Stronnictwa Ludowego, który stał się bohaterem ostatnich dni za sprawą afery z kupczeniem stanowiskami i ustawianiem konkursów w Najwyższej Izbie Kontroli, nie ma sobie nic do zarzucenia. Twierdzi, że jest czysty jak łza, a w całym zamieszaniu to on jest ofiarą. Według ludowca na wyeliminowaniu go z wielkiej polityki zależy agentom służb specjalnych.
Posłowi Buremu, podobnie jak Krzysztofowi Kwiatkowskiemu, szefowi NIK i drugiemu z bohaterów skandalu związanego ze załatwianiem posad m.in. w rzeszowskiej delegaturze NIK, grożą prokuratorskie zarzuty. Kwiatkowski miał pójść na rękę Buremu i załatwić jego współpracownikom posady. Prokuratura apelacyjna podejrzewa też, że ludowiec wywierał nacisk na NIK w sprawie kontroli Izby na Podkarpaciu, czyli w regionie, w którym poseł ma silne wpływy.
Wpływowy polityk PSL po ujawnieniu kompromitujących go rozmów z szefem NIK idzie w zaparte i wydaje oświadczenie, w którym stwierdza, że jest czysty jak łza, a nagłośnione w mediach wydarzenie, ma go zdyskredytować i odebrać wiarygodność. – Od czterech lat jestem obiektem zorganizowanej akcji mającej na celu wyeliminowanie mnie z życia publicznego – napisał w oświadczeniu.
Poseł uważa, że w całej sprawie to on jest poszkodowany i odbija piłeczkę - sugeruje, że w zachowaniu służb jest ukryty sens. – Centralne Biuro Antykorupcyjne wraz z Prokuraturą w Katowicach wyjaśniało okoliczności tej sprawy ponad dwa lata. Chcę zapytać w tym miejscu - jakie okoliczności spowodowały, że trwa to tak długo? Kilka podsłuchanych rozmów, kilkaset stron dokumentów związanych z konkursem i kilka, kilkanaście osób do przesłuchania. Pracy na miesiąc, może dwa. Dlaczego zatem wniosek o pozbawienie immunitetu został skierowany dopiero w sierpniu 2015 roku, a nie rok temu, lub jeszcze wcześniej? – pyta Bury.
– O mojej przyszłości politycznej powinni zadecydować wyborcy, a nie tajemniczy oficerowie służb specjalnych – podsumowuje. Jego zdaniem, odpowiedź na te pytania jest znacznie ważniejsza niż torpedowanie go pytaniami o to, kiedy zrzeknie się immunitetu. Taki wniosek już jest w Sejmie. Inaczej postąpił Krzysztof Kwiatkowski - szef NIK zrzekł się już immunitetu i zrezygnował z nadzorowania prac Izby, której przewodniczy.