– Polecam to doświadczenie wszystkim szefom. Zobaczycie, jacy jesteście oderwani od życia – mówi naTemat Jacek Michalak, wiceprezes grupy Atlas. Przez trzy dni z doklejonymi włosami, sztucznymi zębami i zarostem, udawał szeregowego robotnika i magazyniera. Eksperyment okazał się pouczający. Firma wyda 2,5 miliona, aby uczynić fizyczną pracę łatwiejszą, podpisuje nowe umowy o pracę i wysyła ludzi na szkolenia.
Teraz zrozumiałem, że tak niestety jest. Polecam takie doświadczenie wszystkim menedżerom. To szokujące, ile można dowiedzieć się o własnej firmie, schodząc na sam dół i rozmawiając ze zwykłymi pracownikami. Jestem w Atlasie 20 lat, bywam w tych wszystkich miejscach regularnie z moimi menedżerami. Kiedy jednak pojawiłem się w kopalni anonimowo, jako Waldek, jako zobaczyłem inny świat.
Ciężka praca...
Jak na 50 letniego faceta uważam siebie za w miarę sprawnego. Kiedy jednak ładowarka zrzuciła kamienie... Ten górnik, Tadek rozwalał 80 procent wielkich kamieni ręcznie i jeszcze miał czas, żeby odsapnąć. Ze mnie pot leciał ciurkiem, a byłem w stanie wykonać 20 procent zadania. Uprzedzano mnie, że na tej słynnej kracie jeden z pracowników mocno się pokiereszował wpadając do środka i uderzając kroczem o konstrukcję. Ja też się raz spierdzieliłem, miałem więcej szczęścia. Wychodziłem stamtąd z ulgą...
Jeden z pracowników kopalni narzekał, że tak jak "za króla Ćwieczka" urobek zrzuca się na kratę, a pracownicy fizyczni rozwalają wielkie kamienie ręcznymi młotami na drobne...
Od razu wiedziałem, co trzeba będzie zrobić.
Co?
Zainwestujemy w remont maszyn i zamówiliśmy już nową ładowarkę za milion złotych. Ta praca rzeczywiście mogłaby być łatwiejsza.
Nie obawiał się Pan, że ludzie będą bardziej psioczyć? Że ktoś powie do d... z taką robotą
Zastanawiałem się, co zrobię, jak ktoś z pracowników powie, że prezes Michalak to kawał k... Aby się nie zdradzić, pewnie bym dodał jeszcze kilka epitetów. Na szczęście było inaczej, zobaczyłem ludzi, którzy mimo trudnych warunków, są zaangażowani w pracę. Jak ten górnik, który pomimo nabycia uprawnień emerytalnych chciał jeszcze popracować. Kończyła się mu umowa, z przyjemnością zaoferowałem mu nowy, dwuletni kontrakt. Normalnie sprawa pewnie by do mnie nie doszła.
Wszystko to potem zmontowano i pokazano w telewizji, jako reality show Kryptonim szef. Ile w tym było reżyserii i scenariusza, a ile autentycznych scen.
Powiem to, czego nie widzieli widzowie. Oczywiście zgodziliśmy się na taki program z pełną świadomością, że to format telewizyjny, ale tak naprawdę nie było miejsca na udawanie. To było spontaniczne. Pracownicy pokazujący się przed kamerą wiedzieli, że to tylko jakiś reportaż o firmie. Przyszedłem do pracy w poniedziałek rano, a prezes Henryk Siodmok wyznaczył mnie do tego zadania. Uprzedziłem rodzinę, że trochę mnie nie będzie. Jak już zostałem ucharakteryzowany, to do domu wróciłem w czwartek wieczorem. Przez te dni pracowałem jako szeregowy pracownik na kilku stanowiskach w kopalni na Dolnym Śląsku, w magazynie i naszym dziale kontroli jakości.
Co wynika z tych doświadczeń?
Zazwyczaj szef nie przejmuje się tak zwanym marudzeniem pracowników, że coś w firmie nie działa. Spędzając w magazynie cały dzień, zobaczyłem jak irytujące mogą być takie drobne awarie. System wyrzuca z systemu, więc jedziesz z paletą po magazynie jeszcze raz, magazynier wścieka się, że pracownicy wolno pracują, a klienci się denerwują. Firma traci na tym. Okazało się, że mimo dobrego wzroku mam problem z odczytaniem listy zamówień na urządzeniach. Unowocześnimy ten system, żeby praca mogła być łatwiejsza i szybsza. W dziale kontroli rzeczywiście pracowało zbyt mało osób, dodamy tam jeden etat.
Jak to jest z tymi etatami, oszczędzaliście na nich?
Akurat w tym dziale potrzebny był dodatkowy pracownik. Ponownie musiałem się przekonać o tym na własne oczy.
Umowy zlecenia i inne śmieciowe formy zatrudnienia?
Uważam je za złe i Atlas ich nie stosuje takich form. Zatrudniamy tylko na normalnych zasadach. Co roku podajemy to oficjalnie w raporcie społecznym. Jeśli dobrze pamiętam, na 800 pracujących, 600 ma umowy na czas nieokreślony, reszta kontrakty terminowe, a umów zleceń jest zaledwie kilka. Nie oszukujmy się, takie proporcje powinny być wszędzie.
Myśli pan, że takie program zmienią postrzeganie polskiego biznesu? Wyznaczy nowe trendy w zarządzaniu?
Obejrzałem kilka odcinków zagranicznych Undercover Boss, ale to, co dzieje się w polskich firmach i naszym kapitalizmie uważam za milion razy ciekawsze. Mamy kilka ikon polskiego biznesu jak choćby, powiem nieskromnie, nasz Atlas. Sukces takich firm polegał na tym, że kiedyś założyciele firmy zasuwali 7 dni w tygodniu i potrafili z pamięci podać recepturę szpachli gipsowej. Po latach oddalili się od biznesu i dziś potrzebują świeżego spojrzenia. Ta telewizyjna prowokacja okazała się bardzo pouczająca. Miejsca, które szef ogląda na co dzień ze współpracownikami z pokładu służbowego samochodu, gdzie mówi mu się same przyjemne rzeczy, tak naprawdę mogą wyglądać zupełnie inaczej.