Barnevernet, czyli Norweski Urząd Ochrony Praw Dziecka – na dźwięk tych słów rodziców przechodzą ciarki. Również tych z Polski. Tej instytucji wystarczył często byle pretekst, żeby odebrać dzieci rodzicom. Władze w Oslo w końcu zauważyły, że skargi na urzędników nie były wyssane z palca, a zarzuty pod ich adresem o nadużywanie swoich uprawnień, zostały wysłuchane. Najprawdopodobniej dzięki apelowi ponad 100 ekspertów, którzy postanowili interweniować w tej sprawie.
Barnevernet stojący na straży ochrony dzieci w Norwegii jest postrachem rodziców, którzy twierdzą, że urzędnicy chroniący najmłodszych często niewłaściwie wypełniają swoje obowiązki. Nadgorliwość pracowników urzędu ds. ochrony dzieci sprowadzało się często do rodzinnego dramatu, a dzieci były odbierane swoim opiekunom nawet z błahych powodów. Problem dotykał również polskich rodziców. Tylko w zeszłym roku urząd 34 razy odebrał polskim rodzicom dzieci. Wszystko wskazuje na to, że przyszła pora na rachunek sumienia, a jedna z najbardziej znienawidzonych instytucji w Norwegii będzie musiała się zreformować.
"Wiemy, że jest wiele spraw, w których władze muszą interweniować i przejąć opiekę nad dzieckiem. Wiele urzędów wykonuje to trudne zadanie w najlepszy sposób. Zarazem jednak widzimy wiele przykładów wskazujących na ich dysfunkcję i daleko idące błędy w ocenach, które mają poważne konsekwencje" - napisała grupa 100 ekspertów, która domaga się zmiany funkcjonowania urzędu chroniącego dzieci. List specjalistów wywołał szeroką dyskusję na temat działania Barnevernetu.
Nie tylko Polacy obawiają się przesadnie skrupulatnych urzędników - niedawno czeski prezydent porównał ich nawet do nazistów, a inne nacje również mają problem z przystosowaniem się do norweskich standardów wychowywania - bo to często właśnie różnice kulturowe stają się przyczynkiem do odebrania dzieci rodzicom.
– Norweskie realia w zakresie prawa do opieki nad małoletnimi znacząco odbiegają od realiów polskich, a standardy wychowania dzieci różnią się od standardów wyniesionych z Polski. Wiele zachowań w relacjach między rodzicami a dziećmi, prawnie i kulturowo dopuszczalnych w Polsce, w Norwegii może zostać potraktowane jako naruszenie praw dziecka skutkujące surowymi konsekwencjami – czytamy na stronie MSZ w zakładce poświęconej osobom, które planują zamieszkać w Skandynawii.
– Musimy pamiętać o tym, że nie wszystkie zgłaszane przez Polaków mieszkających w Norwegii sprawy dotyczące odebrania dziecka, muszą być nadużyciem norweskich służb, czego oczywiście nie wykluczam. Znam jednak takie niejednoznaczne przypadki – mówił nam jakiś czas temu Marek Michalak, Rzecznik Praw Dziecka.