Ponad 220 tysięcy Syryjczyków nie żyje. 11 milionów zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów. 4 miliony to uchodźcy, o których wie UNHCR. Taki jest bilans wojny, która od czterech lat niszczy Syrię i każdego dnia zmusza kolejnych ludzi do ucieczki. Ale wielu z nas nie wie lub nie rozumie, co tam się dzieje. Jakaś wojna, gdzieś daleko. Gdy pytam wokół, mało kto wie, o co w niej chodzi. I skąd tak naprawdę wziął się dramat milionów ludzi nacierających na Europę.
Sytuacja w Syrii jest katastrofalna. Wystarczy spojrzeć na zdjęcia. Zbombardowane domy, ruiny, gruz, ludzie szukający schronienia. Snajperzy na dachach, czołgi tam, gdzie kiedyś były ulice. Obrazy uciekających Syryjczyków znamy wszyscy. O torturach, gwałtach bez przerwy piszą zachodnie media.
Budują szpitale, próbują pomagać
– Nie ma wody, jedzenia. Brak dostaw z powodu ciągłych bombardowań. To, co tu się dzieje jest absolutnie przerażające. Jest mi ogromnie żal tych ludzi, którzy tu zostali – cytują słowa dr Imtiaza Soolimana, który w RPA założył organizację Gift of the Givers i próbuje nieść pomoc tym, którzy jeszcze w Syrii próbują mieszkać.
Jego wolontariusze są w Syrii, próbują działać. Właśnie na północy kraju otworzyli drugi szpital. Tuż przy granicy z Turcją, dokąd ucieka najwięcej ludzi. – Dziś nie ma bezpiecznego miejsca w Syrii. Zakładając szpital bliżej granicy z Turcją myśleliśmy, że tu będzie trochę bezpieczniej i dla pacjentów, i dla służby medycznej w przypadku, gdy będziemy zmuszeni przenosić się w inne miejsce. Robiliśmy tak już dwa razy – mówił.
Dr Imtiaz Sooliman opowiada, że nigdy w życiu czegoś takiego nie widział. O tym, co dzieje się w Syrii mówi jako o ”cichej wojnie”. – Brak dziennikarzy, brak międzynarodowych organizacji niosących pomoc, które normalnie kojarzą się z regionami wstrząsanymi przez wojny. Ten exodus nie jest niczym nowym. Ale jestem szczęśliwy, że świat wreszcie go zauważył – mówił.
Tu też domagali się ustąpienia prezydenta
Moment, gdy pierwsi Syryjczycy zaczęli uciekać z kraju wydaje się dziś bardzo odległy. Wtedy nikt nie myślał, że sytuacja tak bardzo wymknie się spod kontroli. Gdy Arabska Wiosna przetaczała się przez Tunezję, Egipt i Libię, tu było względnie spokojnie, wydawało się nawet bezpiecznie. Ale syryjski naród też budził się do życia.
Zaczęły pojawiać się pierwsze protesty, pierwsze demonstracje, pierwsze starcia z policją. Potem przeszły w masowe. Wybuchły, gdy władze aresztowały studentów, którzy na ścianie pisali rewolucyjne hasła. Jak wszędzie w Afryce północnej, tu również ludzie domagali się ustąpienia władz. Prezydenta Baszara al Asada, który rządzi Syrią od 2000 roku, syna byłego przywódcy, który doszedł do władzy w 1971 roku.
11 września Asad kończy 50 lat. Dziś jest oskarżany przez Zachód o brutalne tłumienie protestów, wysłanie wojsk przeciwko demonstrantom, eskalację konfliktu i zbrodnie przeciwko ludzkości. O użycie broni chemicznej.
12 mln ludzi potrzebuje pomocy
Od czterech lat nic się nie zmienia. Jest tylko coraz gorzej. Część kraju znajduje pod kontrolą bojowników z Państwa Islamskiego (ISIS). Za broń chwytają dzieci. Są wykorzystywane jako zamachowcy samobójcy.
Według raportu ONZ, około 12 milionów Syryjczyków w kraju potrzebuje pomocy humanitarnej. Połowa z nich to dzieci. Czterech na pięciu Syryjczyków żyje w biedzie, a 30 procent z nich na skraju nędzy. – Żyjemy na granicy życia. Zawsze w strachu, zawsze w stresie – cytuje BBC matkę 9-letniego dziecka.
Organizacja Mercy Corps, która również próbuje pomagać w Syrii, pisze w najnowszym raporcie, że syryjskie dzieci i młodzież, które zostały w kraju, czują się wyizolowane, pozbawione praw obywatelskich, nie widzą żadnej nadziei. Rodzice boją się posyłać je do szkoły. Cały system edukacji jest zresztą na skraju upadku.
Największy exodus od 20 lat
Wojna domowa wybuchła w marcu 2011 roku. Rok później 100 tys. Syryjczyków uciekło na północ. Mało kto zwracał wtedy na to uwagę. W obozach dla uchodźców w Jordanii, Turcji, Libanie z czasem zaczęło się jednak pojawiać coraz więcej białych namiotów. W kwietniu 2013 roku było ich już 800 tysięcy, a cztery miesiące później – 1,6 miliona. Dziś UNHCR mówi, że to największy exodus ludzi od ludobójstwa w Rwandzie w 1994 roku. I jeszcze się nie kończy.
Świat zaczął o nim mówić głośniej dopiero, gdy uchodźcy zaczęli dobijać się do Europy. A według danych UNHCR, w Egipcie, Jordanii, Iraku i Libanie zarejestrowano ich w sumie ponad dwa miliony. Prawie dwa miliony syryjskich uchodźców jest w Turcji, a turecki rząd przeznacza na nich miliardy euro. W Libanie, gdzie liczba mieszkańców wynosi 4,5 mln, uchodźców jest ponad 1,2 mln.
Dla Europy to niewyobrażalne liczby. I pewnie będzie ich jeszcze więcej, bo nie widać, by wojna miała się szybko skończyć. Rosja i Iran popierają Asada. Twierdzą, że usunięcie go od władzy da większą siłę ISIS. Zachód jest po drugiej stronie. Od 2014 roku międzynarodowa koalicja prowadzi naloty na Państwo Islamskie. Wielkich efektów tych działań jeszcze jednak nie widać...