Premier Ewa Kopacz po raz pierwszy oficjalnie przyznała, że Polska jest gotowa przyjąć więcej niż 2 tys. uchodźców. – Zastrzegamy sobie pełną kontrolę nad procesem weryfikacji przybyłych, aby być pewnym, że nie żywią wobec kraju, który ich przyjmuje, złych intencji – powiedziała na spotkaniu z dziennikarzami.
Pierwsza deklaracja w sprawie przyjmowania uchodźców w Polsce padła z ust Kopacz w lipcu. Wtedy szefowa polskiego rządu mówiła, że do naszego kraju przyjedzie około 2 tys. azylantów. To już jednak nieaktualne. Po pierwszych spekulacjach, że Polska mogłaby przyjąć nawet do 10 tys. osób, premier ujawniła, że rzeczywiście jesteśmy gotowi na "więcej".
– Jesteśmy gotowi zrobić więcej. Nasze możliwości są większe niż te 2 tys. zadeklarowanych. Chcemy, aby ci, których zaprosimy, ułożyli sobie normalne życie rodzinne, aby ich dzieci mogły chodzić do szkoły, a oni chodzić do pracy – stwierdziła Kopacz.
Dodała, że Polska stawia jednak pewne warunki. – Polski nie stać na przyjmowanie imigrantów ekonomicznych. Polska jest gotowa pomagać uchodźcom – ludziom, których życie i zdrowie jest naprawdę zagrożone. Zastrzegamy sobie pełną kontrolę nad procesem weryfikacji przybyłych, aby być pewnym, że nie żywią wobec kraju, który ich przyjmie, złych intencji. Po spełnieniu tych warunków, które są wręcz niezbędne, musimy podjąć bardzo odpowiedzialne decyzje – zaznaczyła.
Premier zaprosiła też szefów innych partii do dyskusji na temat uchodźców. W środę w Kancelarii Premiera ma się odbyć spotkanie w tej sprawie.
Dziś w temacie migrantów głos zabrał również prezydent Andrzej Duda. – Jeżeli Europa przyjmie system kwotowy poprzez narzucanie go państwom – z czym się nie zgadzam – to powinno być to realizowane w miarę możliwości, jak państwa są w stanie pomóc, choć mam poczucie, że ta pomoc jest niezbędna – powiedział.
Wygląda na to, że sprawa uchodźców w najbliższych dniach zdominuje ton dyskusji politycznych w Polsce. Prawica, na czele z PiS, będzie w ostrym konflikcie z Kopacz, bo nie zgadza się na przyjęcie w Polsce większej liczby uchodźców – tym bardziej, jeśli miałaby nam to narzucić Unia Europejska. A przy obecnych nastrojach społecznych premier raczej straci niż zyska na deklaracji "więcej niż 2 tys. osób".