.Nowoczesna (bo tak się teraz przedstawia) Ryszarda Petru wkrótce ma skończyć zbieranie podpisów i zarejestrować listy w całym kraju. – Będziemy walczyć o maksa. Oczywiście, że 5 proc. to strasznie mało, 6 proc. to też strasznie mało, ale nie może mnie to blokować – mówi w "Bez autoryzacji" Ryszard Petru.
W kilku okręgach już zarejestrowaliśmy listy, w Warszawie zrobimy to najpóźniej w poniedziałek.
Uda wam się zarejestrować listy w 21 okręgach?
Będziemy rejestrować w większej ilości okręgów, ale nie możemy sobie pozwolić na to, żeby w którymś okręgu odrzucili nam podpisy, dlatego chcemy zebrać z dużym zapasem.
Ile osób jest w tej chwili zaangażowane w kampanię .Nowoczesnej?
Zgłosiło się ok. 20 tysięcy, a aktywne jest między 5-10 tys. Są też różne formy zaangażowania. Dwa dni temu w Katowicach na spotkaniu struktur było 200 osób. Na przykład w Warszawie zgłosiło się 6,5 tys. osób, a działa ok. 1,5 tys. Na bieżąco koordynują to moi współpracownicy.
Ostatnie z technicznych pytań: jak z pieniędzmi?
Uruchamiamy w tym tygodniu finansowanie przez internet na partię Nowoczesna Ryszarda Petru, mamy wszystkie wymagane zgody. Od tygodnia mamy konto komitetu wyborczego, gdzie maksymalna wpłata to 40 tys. Nasze jedynki muszą wpłacić po 30 tys. zł, więc zbierzemy ok. 2 mln zł.
Na spotkaniu w Zielonej Górze krytykowano sposób konstruowania list, zarzucano wam brak demokracji.
To były dyskusje głównie ze strukturami, nie mieszkańcami. Rozumiem ich argumenty, ale przyjąłem, że liczy się skuteczność. Po prostu musimy mieć listy w każdym okręgu. Tutaj, w województwie lubuskim, oddałem to zadanie Wadimowi Tyszkiewiczowi, sam wybrałem tylko jedynkę. W kilku okręgach powstały komisje elektorskie. To bardzo dobra metoda. W dwóch miejscach musiałem przyspieszyć ten proces.
Ciągle mówicie o racjonalności, o tym, że nie chcecie grać na emocjach. Tak się przegrywa kampanie wyborcze.
To dotyczy programu. Oczywiście kampania musi być emocjonalna, ale musi mieć bazę, która jest racjonalna.
To jak chcecie te emocje wywołać?
Na przykład mówiąc o likwidacji przywilejów emerytalnych, to bardzo emocjonalny temat. Albo kadencyjność posłów, która wszystkie "stare" partie wkurza. Emocje wywołuje też zasada, że w przedsiębiorczości wszystko, co nie jest zakazane, jest dozwolone.
Mogliście popłynąć na fali, mówiąc o bizantyńskim życiu Piotra Dudy z "Solidarności", a w ogóle nie było was słychać w tym temacie.
To, że ja coś mówię na konferencji, to nie znaczy, że to się przebije do mediów. We wtorek byłem w Katowicach, w środę w Krynicy, wczoraj byłem w Zielonej Górze. W sprawie Piotra Dudy robimy dzisiaj happening. Zabierzemy głos i to będzie dobry obrazek telewizyjny. Wszystko planujemy z wyprzedzeniem, ale z każdą godziną w polityce wszystko się zmienia i czasami wywraca plan o 360 stopni, pojawiają się nowe tematy, np. nagroda dla Kaczyńskiego.
Co z uchodźcami? Ilu ich przyjąć?
A ilu przyjedzie?
Tego nie wiemy.
No właśnie, rząd niczego nie szacuje, co chwila mamy nowe informacje, premier Ewa Kopacz zmienia decyzje i ogłasza sprzeczne decyzje w tej sprawie. Według mnie, trzeba przyjąć proporcjonalnie od tego, ilu ich będzie. Powinniśmy dostać na to pieniądze z Unii, a do tego Unia, głównie Niemcy, powinny nam dać know-how jak sobie z tymi uchodźcami poradzić.
Czyli popiera pan system kwotowy, który proponuje Unia, a przed którym wzbrania się rząd?
Nie, nie system kwotowy. Trzeba wypracować sposób, w jaki podzielić tę grupę.
No dobrze, tylko w którym miejscu powiedzieć "stop"?
To problem całej Europy. Jeśli Niemcy powiedzą "stop" i nie będą w stanie absorbować więcej uchodźców, to my też pewnie powiemy "stop". Jeśli Niemcy nie będą w stanie przyjąć więcej, niż 100 tys., to my nie będziemy w stanie przyjąć więcej niż 5-6 tys. Trzeba ustalić limit przyjęć na poziomie całej Europy.
Mówi się, że .Nowoczesna, to taki Kukiz dla bogatych...
Był pan na spotkaniu, widział pan tam bogatych?
Na oko trudno ocenić.
Był tam i lekarz, i nauczyciel, i emeryt, normalni ludzie.
Zmierzam do tego, że jesteście uważani za partię bogatych obrażonych na Platformę, a mainstream nie eksponuje was jakoś specjalnie.
Codziennie coś robimy, nie zawsze się to przebija. Ale kiedy będą już zarejestrowane komitety, te proporcje się zmienią. Miałem ostatnio spotkania z mieszkańcami ok. 20 miast w Polsce, było sporo ludzi, ale media tego nie pokazały. Że konsekwentnie odwiedzam rożne miasta, spotykam się z mieszkańcami, buduję struktury. Media są zainteresowane sporem PO-PiS. Platforma też nieprzypadkowo na spotkania z panią premier zaprasza partie sejmowe, chce, żebyśmy nie byli obecni w dyskusji.
Metoda d'Hondta promuje większe ugrupowania. Nie boi się pan, że nawet jak zdobędziecie 5-6 proc., to to wszystko będzie bez sensu, bo i tak będziecie bez znaczenia?
Będziemy walczyć o maksa. Oczywiście, że 5 proc. to strasznie mało, 6 proc. to też strasznie mało, ale nie może mnie to blokować. Jeśli ktoś chce, żeby nie rządził PiS, to powinien głosować na nas, bo PO i tak przegra z PiS-em, a głosy na nas odbierają głosy PiS-owi. Jeśli zdobędziemy 30 mandatów, to odbierzemy je głównie PiS-owi. Właśnie przez metodę d'Hondta.
Ile dotychczas wydaliście na badania, sondaże, fokusy?
Na początku wydałem ok. 50-60 tys. zł, jeszcze ze swoich pieniędzy. Teraz już właściwie nie robimy badań. I to ma sens. Szacunki pokazały, że na początku dostaniemy ok. 5-6 proc. i to się zgadza, a maksimum to 20 proc.