
Ochrona najważniejszych osób w państwie to - wydawałoby się - jeden z bardziej prestiżowych zawodów. Niestety, jak to często bywa teoria i praktyka to dwie różne sprawy. Oficerowie Biura Ochrony Rządu dorabiają po godzinach, ochraniając celebrytów lub osoby prywatne, które mogą sobie pozwolić na taki "luksus". Funkcjonariuszy kuszą pieniądze, ale ryzyko jest spore, bo kilka ekstra-złotych może grozić nawet utratą pracy.
Nie wiem, co on tam robił, ale wiem, czego nie powinien robić i wiem w związku z tą sytuacją, jakie konsekwencje zostaną wyciągnięte w stosunku do tego funkcjonariusza
Co prawda, funkcjonariusze BOR mogą zwrócić się z prośbą o zgodę na dodatkową pracę, ale w takich przypadkach odpowiedź byłaby na pewno odmowna. W Biurze pracuje aktualnie około dwa tysiące funkcjonariuszy. Jak sami przyznają, dorabianie po godzinach to nic dziwnego. Na TVN24.pl czytamy, że oficerowie pracują przede wszystkim przy ochronie ludzi, pubów czy dyskotek, a także prowadzą szkolenia z bezpieczeństwa.
To jest rzecz, o której środowisko wie, ale trzymamy język za zębami, na tym to polega. Natomiast nie uważam, aby było to coś złego - popieram chłopaków, którzy mają o tym pojęcie i są w stanie sobie dodatkowo zarobić, dlatego, że warunki, jakie proponują w służbie nie są takie, jak być powinny.
Całkiem niedawno podobna sytuacja miała miejsce podczas wizyty Paris Hilton w Polsce. Trzech antyterrorystów bez zgody przełożonych ochraniało celebrytkę. Wszyscy trzech dobrowolnie odeszło ze służby.

