
Brak opadów spotęgował problemy gminy Koniecpol, ale prawda jest taka, że kłopoty z zaopatrzeniem w wodę to dla mieszkańców nie pierwszyzna. Kilkanaście miejscowości jest pozbawionych wodociągów, a pieniądze, które miały być przeznaczone na tę inwestycję, dawno temu przepadły. Wiele wskazuje na to, że bezpowrotnie, bo rząd i władze regionu składają co prawda mgliste obietnice, ale nikt nie spodziewa się manny z nieba na wodociągi.
Wodę do mieszkańców codziennie rozwożą strażacy – ci z Ochotniczej Straży Pożarnej. Chociaż ostatnio pomagają im również zawodowcy z Państwowej Straży Pożarnej. To właśnie ich życie za sprawą braku wody w gminie wywróciło się do góry nogami najbardziej. – Oni przecież mają normalne życie, muszą pracować, załatwiać swoje sprawy. Przez obecną sytuację w ich życiu nastąpiła istna rewolucja. Dla nich to wielkie poświęcenie, żeby każdego dnia przeznaczać swój wolny czas na dostarczanie kolejnych litrów wody dla mieszkańców. Oni reagują na potrzeby ludzi, ale ich życie jest zdezorganizowane. Dziecko trzeba odwieźć do szkoły, a tu ludzie czekają z butelkami, bańkami na wodę – opowiada burmistrz Suliga.
To, co się u nas dzieje to Średniowiecze! To jest tragedia. Ktoś powinien nam pomóc. Pomagamy ludziom z zagranicy, pomagamy ludziom, żeby mieli plac zabaw obok siebie - nie twierdzę, że to niepotrzebne, ale bez wody i bez chleba nie da się żyć, a ludzie są na skraju wytrzymałości. W pewnym momencie to wszystko pęknie.
Szacuje się, że budowa 33 km wodociągów będzie słono kosztować – lekką ręką trzeba wyłożyć minimum 10 mln zł. 5 mln zł trzeba dołożyć, jeśli wodociągi mają dotrzeć nie tylko do tych najbardziej potrzebujących miejscowości, ale do wszystkich, gdzie występuje problem z wodą. – Bez dwóch zdań – musimy mieć te wodociągi. Ale co ja mogę? Mam pustą kasę i kurczę, z czego ja mam zrobić taką inwestycję? Musiałbym coś ludziom zabrać, żeby komuś coś dać – tłumaczy burmistrz.
Napisz do autora: dominika.majewska@natemat.pl