Profesor Jan Hartman słynie z odważnych opinii i ostrego wyrażania swoich poglądów na sprawy związane z życiem publicznym. I tym razem, komentując zwolnienie redaktor naczelnej RDC Ewy Wanat, nie przebierał w słowach. Porównał to nawet do bolszewizmu.
„Ale żeby to (prawdziwe znaczenie słów Wanat –red.) zrozumieć, trzeba mieć kilka cech, których rada nadzorcza radia publicznego RDC i pan Wojciech Borowik osobiście najwyraźniej nie posiadają: umiejętność czytania ze zrozumieniem, zdolność do logicznej analizy wypowiedzi oraz zdolność do bezstronnej oceny intencji i zamiarów mówiącego, na podstawie formy i treści przekazu. Zamiast tego rada ma złą wolę i pewność, że można bezkarnie krzywdzić ludzi, jeśli tylko robi się to pod szyldem obrony tabu, a przede wszystkim ma zamiast tego Lęk” – pisze Hartman.
Zdaniem filozofa wyrzucenie Wanat to początek „pisowskich czystek”, a następnie, jak można wywnioskować z kontekstu, uznaje PiS za „władzę ludową”, która ma zamiar zrobić „z tym wszystkim porządek”. – I znajdzie dość fagasów do pomocy. Tych zawsze jest dostatek. – stwierdza Hartman.
„Opozycja lat 70. i 80. oraz ludzie kultury w czasach stanu wojennego, z Borowikiem włącznie, nauczyli nas, jak się nie bać. I nam byłoby dziś wstyd przed nimi bać się. Więc nie będziemy się was bać! Puszczajcie sobie w swoich mediach „publicznych” 24/24 msze na zmianę z orędziami
Dudy i koncertami „pieśni patriotycznej”.” – podsumowuje Hartman.