
Z Ranitą Sobańską, dyrektor kreatywną i główną projektantką 4F rozmawiamy kilka dni po pokazie najnowszej kolekcji 4F oraz limitowanej kolekcji RS dla 4F. W głowie cały czas mam hologramowe, mieniące się niczym pryzmat światła legginsy i opalizującą kurtkę typu „bomber”. I jeszcze parę rzeczy, dla których osoba taka jak ja, czyli biegająca najwyżej do odjeżdżającego już prawie tramwaju, spokojnie znalazłaby miejsce w szafie.
REKLAMA
Sportowa elegancja – to dzisiaj obelga czy komplement?
Ranita Sobańska: Oczywiście, że komplement! Wystarczy popatrzeć na trendy, jak również przyjrzeć się kolekcjom znanych i cenionych projektantów, które prezentowane są na wybiegach w Paryżu, Mediolanie, Nowym Jorku czy Londynie, a znajdziemy tam silne inspiracje i nawiązania do sportu. Co więcej – sportowa elegancja na dobre zagościła także na ulicach. Dziś nikogo już nie dziwią szpilki noszone z dresami czy trampki zestawione z sukienką.
To dlaczego tak uporczywie staramy się zamienić ten termin obcobrzmiącym określeniem „athleisure”?
Określenie „sportowa elegancja” funkcjonuje już od jakiegoś czasu i odnosi się do charakteru stylizacji. Określenie ‘athleisure’ z kolei to nazwa szerszego zjawiska, trendu, który rozwija się na świecie niezwykle dynamicznie. Dotyczy on noszenia rzeczy sportowych nie tylko podczas uprawiania sportu, ale też w czasie wolnym. Dobrym przykładem są chociażby legginsy. A samo pojęcie przyjęło się na dobre w momencie, kiedy linie w tym duchu zaczęli wypuszczać wielcy projektanci.
W Polsce jednak nie jesteśmy chyba przyzwyczajeni, że w tych samych ciuchach, w których wyszliśmy z siłowni, idziemy prosto do biura.
Oczywiście, nie można, tak jak pani mówi, wyjść z siłowni w dresach, przepoconym t-shircie i wejść do biura. Dlatego 4F oferuje szeroką gamę ubrań o różnym przeznaczeniu. Pokazujemy też, jak umiejętnie łączyć różne zestawy, aby zachować właściwy dress code zależny od okoliczności. 4F to propozycje zarówno dla profesjonalnych zawodników, jak i amatorów sportu, rzeczy specjalistyczne, jak i bardziej casualowe. Wszystkie wyprodukowane z użyciem najnowszych technologii, ale z pierwiastkiem modowym. Z kolei w kolekcji RS dla 4F przygotowałam już bardziej wyszukane propozycje, tutaj zdecydowanie widać, że moda przenika się ze sportem, dając wyjątkowy efekt – zarówno ze względu na użyte materiały, ale też techniki wykonania i wykończenia.
To jasne, ale może, dzięki rosnącej popularności linii sportowych, ten dress code odrobinę się nam rozluźnia?
Tak, to widać, nawet jak jesteśmy na pokazie mody i to niekoniecznie sportowej. Byłam ostatnio np. na pokazie MMC, gdzie goście mieli na sobie wyszukane, stylowe kreacje, ale jednocześnie dobrane do nich sportowe buty. To nieoczywisty sposób przełamywania konwencji i zabawy modą.
Jeżeli chodzi o dress code w firmach – wszystko zależy od specyfiki miejsca, w którym pracujemy. Ze względu na charakter naszej działalności u nas w biurze możemy pozwolić sobie na trochę więcej luzu, ale osobiście zawsze unikam sportowego total looku, gdyż wyznaję zasadę, że najlepiej sprawdza się umiar. Łączę więc najczęściej klasykę ze sportem – dziś np. mam na sobie koszulę i sportowe buty.
Kobietom w tej kwestii chyba jest nieco trudniej. Trampki do garnituru już się na salonach na dobre zadomowiły, elegancka suknia i adidasy – jeszcze chyba nie do końca.
Wydaje mi się, że to zależy od indywidualnego stylu, ale też wyczucia. Jeśli ktoś nie uprawia sportu i odzież sportowa jest mu obca, to być może nie powinien sięgać w ogóle po ten trend, bo może się w nim czuć nienaturalnie. Jeżeli jednak ktoś uprawia sport, prowadzi zdrowy tryb życia, sformułowanie „slow life” nie jest mu obce i jednocześnie ceni sobie wygodę, to do niego rzeczy sportowe jak najbardziej pasują.
A co wysuwa się na pierwszy plan w pani kolekcji – ciągle wygoda, czy już bardziej moda?
Na pokazie zaprezentowaliśmy dwie kolekcje. Pokazaliśmy regularną kolekcję 4F, gdzie kluczowe są materiały funkcjonalne, technologia, a znakiem rozpoznawczym żywe kolory, jak również limitowaną kolekcję mojego autorstwa – RS dla 4F – która jest przełożeniem sportu na język mody. Dlatego znajdziemy tutaj dużo opalizujących struktur, hologramów i siatek funkcyjnych, a całość jest utrzymana w klimacie monochromatycznym z przewagą bieli, czerni i kobaltu.
Kobiety, ale i mężczyźni coraz częściej chcą wyglądać tak samo dobrze w czasie uprawiania sportu oraz po treningu. Owszem, są marki dedykowane tylko dla ludzi, którzy się wspinają na ośmiotysięczniki i dla nich kolor jest mało istotny. My natomiast jesteśmy marką zarówno dla profesjonalistów, jak i amatorów, którzy zaczynają dopiero przygodę ze sportem. Wiemy, że dla obu tych grup równie ważna jest funkcjonalność i komfort, ale też nowoczesny i modny wygląd. Tym się więc kierujemy, tworząc naszą ofertę.
A jak się udał sam pokaz?
Jesteśmy dumni, że udało nam się zgromadzić w jednym miejscu przedstawicieli świata sportu, mody i show-biznesu. Pokaz naszej kolekcji na sezon jesień-zima 2015 i limitowanej kolekcji RS dla 4F przyciągnął tłumy, w tym wiele gwiazd. Bez cienia przesady możemy stwierdzić, że wydarzenie było największym w tym roku pokazem mody, nie tylko sportowej, ale w ogóle na skalę całego kraju!
Rozmach, z jakim zorganizowaliście pokaz, chyba nie jest w Polsce powszechny?
Nie jest powszechny, zwłaszcza wśród marek sportowych. Jednak uważam, że moda w Polsce niesłychanie się rozwija, a nasze rodzime marki mogą śmiało konkurować z zagranicznymi gigantami. Dla nas pokaz był sposobem zaprezentowania bogatej i różnorodnej oferty, ale też klimatu oraz charakteru marki. Na wybiegu pojawiło się aż 80 sylwetek. Była energia i wielkie emocje. Chcieliśmy również pokazać, że za kolekcją stoi spora grupa projektantów – młodych i zdolnych ludzi, którzy wykonują kawał dobrej pracy i mogą być z siebie dumni, tak jak my jesteśmy dumni z nich. Nie kopiujemy niczyich wzorów, tylko wszystko tworzymy od początku, nie idziemy na skróty.
Jak z marki kojarzonej typowo ze sportem stać się marką „modną”?
Obecnie trend FIT oraz ‘athleisure’ jest bardzo silny. Kładzie się nacisk na zdrowy styl życia i uprawianie sportu. Kiedyś na widok osoby, która na wielkie wyjście zakłada kurtkę sportową czy trampki, pomyślelibyśmy, że taka stylizacja jest nie na miejscu. Teraz jest zupełnie odwrotnie – to właśnie ktoś, kto zakłada buty sportowe do garnituru jest tym, który wyznacza trendy. Odwróciły się proporcje, co nam niewątpliwie pomogło.
Mamy też stale powiększający się zespół projektantów, którzy tworzą kolekcje w taki sposób, żeby były atrakcyjne dla klientów i odpowiadały na ich oczekiwania. Mogę chyba powiedzieć, że w Polsce pod tym względem jesteśmy pionierami w branży sportowej.
Gdzie z kolei szukają inspiracji polscy pionierzy? Zagraniczni projektanci? Ulubione marki?
Do tego służą nam bardzo profesjonalne narzędzia, jak WGSN.com – londyńskie biuro przewidywania trendów. Z ich usług korzystają wszystkie największe marki, zarówno sportowe, jak i modowe. Czerpiemy także inspiracje z otaczającego świata, pytamy o zdanie naszych konsumentów. Dla mnie niezwykle ważne są podróże. Za granicą spędzam nawet kilka miesięcy w roku, znajduję tam wiele motywów, których potem używam i które są punktem wyjścia do dalszych działań. Poza tym jako firma inwestujemy w rozwój talentów i w kreatywny, młody zespół; doceniamy ich świeże spojrzenie, pomysły oraz zaangażowanie.
Jak przebiega proces selekcji tych pomysłów i trendów, bo przecież nie można oczekiwać, że wszystkie sprawdzą się w polskich realiach?
U nas polega to na współpracy osób kreatywnych z działem analiz i planowania, który na bieżąco monitoruje rynek i zachowania konsumentów. Połączenie tych dwóch światów daje produkt, który z jednej strony jest atrakcyjny, kolorowy i odważny w designie, ale spokojnie mieści się w gustach i oczekiwaniach odbiorców.
Które są jakie?
Zdecydowanie Polacy są coraz bardziej otwarci. Pamiętam, że na początku większość naszych kurtek była czarno-granatowo-szara. Mogliśmy sobie pozwolić na to, żeby 15 proc. kolekcji stanowiły allovery, czyli rzeczy z nadrukiem na całości tkaniny. Ale od jakichś pięciu lat klienci naprawdę zaczęli doceniać kolor, nie boją się nawet odcieni neonowych. W erze Internetu świat jest na wyciągnięcie ręki, szukamy i znajdujemy w sieci inspiracje, szukamy nowinek, stajemy się odważniejsi.
A poza kolorem – czy stajemy się równie odważni, jeśli chodzi o same projekt czy jednak nadal króluje uniwersalność?
To jest bardzo indywidualna sprawa, ale Polacy generalnie coraz bardziej lubią się wyróżniać, jednocześnie też coraz większą wagę przywiązujemy do jakości. Polaków cechuje pragmatyzm, więc najchętniej inwestują w rzeczy funkcjonalne i stylowe zarazem. Co ważne, tendencje w modzie zmieniają się dynamicznie, a wraz z nimi spojrzenie na to, co jest pożądane i w dobrym guście. Kiedyś np. noszenie białej skarpety do sandałów postrzegane było negatywnie, a ostatnio był to przecież mocny trend. Nie oznacza to jednocześnie, że ślepo za trendami podążamy. Współcześnie raczej wszyscy szukamy dla siebie rozwiązań indywidualnych, takich, które nam pasują i spełniają nasze indywidualne potrzeby.
Zawsze zadziwiało mnie to w stosunku do samych projektantów – ich styl zazwyczaj jest zadziwiająco ograniczony, jednolity.
Najlepszym przykładem jest Karl Lagerfeld, którego zawsze widzimy w białej koszuli i nienagannie skrojonym garniturze. Ja także dojrzałam do tego, że nie potrzebuję już tak bardzo wyróżniać się strojem. Taki okres szaleństw w wizerunku oczywiście miałam, ale dzisiaj prawie zawsze chodzę w koszuli, i tak jak pewnie wielu kreatorów stawiam na minimalizm, a moje pomysły i energia znajdują ujście po prostu w projektowanych przeze mnie kolekcjach.
A jak się pani podoba styl Stelli McCartney? Czuje się pani jej polskim odpowiednikiem?
Model współpracy marek komercyjnych z projektantami mody przyjęło wiele firm. H&M co roku wypuszcza linię od znanego designera. Adidas z kolei od wielu sezonów współpracuje niezmiennie ze Stellą McCartney, choć nawiązywał jednocześnie kooperację z innymi wybitnymi kreatorami jak Rick Owens czy Yamamoto. To niewątpliwie model ciekawy i inspirujący. U nas w 4F jest też tak, że ja jestem głównym projektantem i zarazem dyrektor kreatywną, która spina całość wizji i nadaje kierunek kolekcjom. Ale nie działam w pojedynkę. Współpracuję z zespołami projektantów dedykowanych poszczególnym liniom. Jednocześnie mamy również 4F Creative Team, w ramach którego wybrane osoby robią projekty autorskie, a my pomagamy w ich promocji. Niedługo zaprezentujemy stworzone przez nich kolekcje.
Wyżyć się artystycznie?
Tak. Z jednej strony jest praca przy komercyjnych projektach, ale z drugiej dajemy utalentowanym twórcom z firmy szansę i swego rodzaju odskocznię do realizacji własnych wizji. W tym projekcie w drodze konkursu wyłoniliśmy dwójkę projektantów, ale będziemy tę grupę najzdolniejszych osób w firmie wspierać i poszerzać.
I kiedy ta kolekcja pojawi się w sklepach?
To nie będą rzeczy przeznaczone do sprzedaży. Dajemy projektantom szansę i zaplecze do realizacji i pokazania własnych pomysłów szerszej opinii. Nie ograniczamy ich w tym procesie twórczym, więc nie muszą to być rzeczy zbieżne ze stylistyką czy linią 4F. Traktujemy je raczej jako takie nasze sportowe haute couture.
Wracając do rzeczy dla „zwykłego” klienta, dominacji jakich trendów należy się spodziewać? Co będzie modne w nadchodzących miesiącach, najbliższych latach – jakich modeli szukać, w jakie kolory inwestować?
Jako 4F oczywiście jesteśmy na bieżąco z trendami, ale też tak jak mówiłam, nie chcemy ich ślepo naśladować, nie zamierzamy też się ograniczać. W każdej naszej kolekcji można więc znaleźć szeroką gamę barw i to nas wyróżnia. Bez względu na to, czy w danym sezonie dominuje zieleń czy burgund – u nas amatorzy różnych odcieni zawsze znajdą coś dla siebie. Nasza oferta zawsze będzie szeroka i jesteśmy z tego dumni.
To może poprognozujmy na temat przyszłego rozwoju marki. Otwieracie więcej sklepów? Atakujecie zagranicę?
Przygotowujemy się do ekspansji zagranicznej. Pierwszych sklepów własnych marki 4F należy się spodziewać na Łotwie, Serbii oraz w Czechach i na Słowacji. Rozszerzenie sieci nastąpi już w 2016 roku, a w perspektywie najbliższych pięciu lat marka 4F będzie sukcesywnie zdobywać kolejne kraje europejskie, a nawet rynek amerykański. Kiedy robiliśmy w Los Angeles sesję 4F oraz mojej autorskiej kolekcji, usłyszeliśmy, że właśnie takich rzeczy tam brakuje, więc myślę, że bardzo dobrze się tam odnajdziemy.
Zamierzacie podkreślać „polskość” marki?
Jesteśmy dumni z tego, że jesteśmy marką polską i wierzymy, iż nasza różnorodna oferta zostanie pozytywnie odebrana wszędzie tam, gdzie się pojawimy.
