Zapowiedź najnowszej książki Marcina Kąckiego zrobiła zamieszanie. Kiedy na Facebooku pojawiła się okładka ze zdjęciem jednego z białostockich osiedli i tytuł „Białystok. Biała siła, czarna pamięć”, nie brakowało oburzonych. Czy faktycznie stolica Podlasia to obecnie także stolica antysemityzmu i kibolskich porachunków, jak to często pokazują media?
Śladami trudnej historii
Opis książki zapowiada podróż autora wgłąb wschodnich dziejów. Szuka śladów wymordowanych, zgłębia historię krwawiącej hostii w Sokółce, szuka śladów pamiątek między innymi po Żydach, którzy żyli na tym terenie. Rozmawia z działającymi na rzecz społeczności lokalnej, zaangażowanymi ludźmi świata kultury i nauki, z władzami, z przedstawicielami Kościoła i przede wszystkim z mieszkańcami. Jak czytamy: Z tego wielogłosu wyłania się złożona historia „miasta bez pamięci”. Mocna książka pisana w bezlitosnym świetle reporterskich reflektorów, bez taryfy ulgowej, ale i bez jednoznacznych ocen.
Nie zgadzam się na taką wizję miejsca, które jest mi bliskie
Wychowywałam się w Białymstoku, jest tam wielu moich znajomych, rodzina. Jestem silnie z tym miejscem związana. Kiedy więc zobaczyłam okładkę i zapowiedź książki zmroziło mnie. Jak po raz kolejny ktoś może publicznie przedstawiać tak krzywdzący obraz tego miejsca? Przecież to idzie w Polskę! Zamiast budować dobrą wizję Białegostoku, po raz wtóry odłącza się go od nurtu równościowego, wolnościowego i zachodnioeuropejskiego. Mieszkałam tam tyle lat i wszelkie antysemickie, ksenofobiczne i rasistowskie historie znam tylko z mediów. Owszem mają miejsce, ale dla przeciętnego mieszkańca Podlasia wydają się być bardzo odległe.
Internauci się burzą
Zaczęłam czytać też Facebookowe komentarze pod zapowiedzią reportażu: „Ktoś na siłę chce zrobić z tego miasta zagłębie antysemityzmu”; „Autor podążą tropem „kariery” Grossa”; "Stereotypy w tytule i na okładce. dalej zaglądać nie zamierzam". Internauci mówili, że nie zgadzają się ze stereotypizacją Białegostoku. Uważają, że jest tam podobnie, jak wszędzie w Polsce.
Były też jednak głosy, które opowiedziały się po zupełnie odwrotnej stronie. – Jest mi niezmiernie przykro stwierdzić, iż według mojej oceny Podlasie (z którego pochodzę i na którym mieszkam) mimo swojej wielokulturowości jest najbardziej ksenofobicznym i rasistowskim regionem w Polsce .Doświadczyłam wielu sytuacji (m.in. w czasie pracy w organizacji pozarządowej zajmującej się tematyką mniejszości narodowych, nie wspominając już o śledzeniu komentarzy do materiałów lokalnych mediów) potwierdzających moją opinię.
Dyskusja podzieliła internautów.
Kluczowe jednak w tych wszystkich emocjach wydaje się być rzeczowe stwierdzenie – „nie oceniaj książki po okładce”. Sama się na tym złapałam i stwierdziłam, że tak właśnie rodzi się niepotrzebna złość i niezrozumienie. W rozmowie z naTemat, przed tym właśnie przestrzega autor Marcin Kącki. – Lektura książki wiele wyjaśni. Będzie to obraz Podlasia widziany oczami mieszkańców: historyków, działaczy społecznych, aktywistów, zwolenników Polski prawicowej i lewicowej, prawosławnych i katolików, twórców kultury i wielu innych. Sądzę, że wielu osobom, które boją się stereotypów, wyklaruje się pewien obraz regionu, który łatwiej dostrzec, gdy patrzy się na niego z boku. Czasami bolesny, czasami wzruszający.
Prawda boli
Osobom, które związane są z Białymstokiem i zapewne z każdym innym miejscem, nie jest łatwo przejść obojętnie i pogodzić się z krytycznym spojrzeniem na lokalną codzienność. Nie zdajemy sobie sprawy z wielu wydarzeń, nie umiemy pogodzić się z cierpieniem, które być może nieświadomie sami powodujemy – Moje miasto jest ksenofobiczne?! Nie ma mowy! – kiedy jednak szerzej patrzymy, otwierają się nowe perspektywy. Sama zapowiedź książki otworzyła kolejne z nich.
Trudna, ale potrzebna dyskusja
Niestety, zakładam, mam nadzieję błędnie, że wiele osób, które wzięły udział w tej dyskusji, zakończą swoją przygodę z książką na zapoznaniu się z okładką. A szkoda, bo może wiele wytłumaczyć i pokazać. Pokazać, jak Podlasie, w świadomości wielu ludzi wciąż Polska B, jest fascynującym miejscem, pełnym nieprzeciętnych ludzi i historii. Historii trudnej, ale ważnej.
Podobnie dzisiaj widzi to też Marcin Kącki: – Wydawnictwo zaproponowało mi temat. Niechętnie wziąłem plecak, bo miałem dużo pracy, ale pojechałem na próbę i już pierwszej nocy trafiłem na ducha, których pełno w Białymstoku, a który poprowadził mnie dalej. Z każdym przyjazdem coraz trudniej było mi z Białegostoku wyjeżdżać, bo to miasto fascynujące, pełne tajemnic, niedopowiedzeń, "metafizyki prowincji" i tych duchów, które mnie prowadziły. Wiele z nich kapryśnych, nie chciały odsłaniać swojej historii, na każdym kroku miałem zagadki, ale ja się zagadkami karmię.”.
Niełatwo jest patrzeć w lustro
Nie jest łatwo przyznać się do błędu. Ja niestety muszę to zrobić. Pierwszy bunt, który pojawił się we mnie, po zobaczeniu okładki i tytułu, związany był prawdopodobnie właśnie ze „sztuką zapominania”, jak to pięknie określił Michał Olszewski, opisujący książkę – Białystok z jego wstrząsającego reportażu to miasto ogarnięte zbiorową amnezją, miasto, które wyspecjalizowało się w sztuce zapomnienia o żydowskiej przeszłości, wreszcie miasto, w którym przez lata swastyki kwitły bez przeszkód. A obraz kirkutu ukrytego w całości pod grubą warstwą ziemi i gruzu, na którym powstał radosny park, zmienia się w piekielnie celną metaforę nie tylko stolicy Podlasia, ale wszystkich miejsc napisanych po wojnie na nowo, „bez menory i mezuzy”.
Myślę, że duża część mieszkańców Podlasia nie zna po prostu swojej historii. Nie wiemy, że „miejska fontanna zbudowana jest z żydowskich nagrobków”, jak to mówił zmarły w tym roku Zbigniew Krzywicki, samorządowiec i dziennikarz, w rozmowie z Grzegorzem Szymanikiem.
Co mówią liczby
Oburzenie jest jednak bardzo ciekawe, biorąc pod uwagę badania, które przed dwoma laty zrobiła Fundacja SocLab. Wynikało z nich, że prawie 55 proc. respondentów uważa, że Białostoczanie nie są tolerancyjni. Większość badanych uważa też rasizm za poważny problem Białegostoku. Jednak co ciekawe, 71 proc. ankietowanych sądzi, że współżycie różnych kultur jest bardzo dobre dla polskiego społeczeństwa. Wciąż jednak dochodzi do trudnych i oburzających zdarzeń. Pisaliśmy niedawno o Kubańczyku, który poradził sobie z trzema białostockimi „patriotami”, którzy chcieli go pobić. Na murach znajdują się zaś antysemickie znaki i napisy.
Co mówią ludzie
Urszula, z którą rozmawialiśmy, jest mieszkanką Białegostoku i jest jak najdalsza od antysemityzmu i rasizmu. – O tych wspomnianych wypadkach słyszałam i nie rozumiem dlaczego ludzie się tak zachowują. Skąd jest taka niechęć, czy nawet nienawiść do ludzi różniących się wyglądem, kolorem skóry, z innego kręgu kulturowego, czy wyznających inną religię. Dlaczego tylko to jest wystarczającym powodem agresji w stosunku do tych ludzi? Mam nadzieję, że ten sposób zachowania i myślenia dotyczy tylko nielicznej grupy – dodała też, że książkę przeczyta z wielką ciekawością. Zna miejsce z okładki i za każdym razem, kiedy je mija zastanawia się "po co?".
Podobnie sądzi młoda prawniczka, która od urodzenia mieszka w Białymstoku. – W moim kręgu znajomych raczej nie dostrzegam ani antysemityzmu, ani ksenofobi. Dlatego myślę, że określenia "całe miasto jest takie" są trochę na wyrost. W każdym mieście znajdziesz rasistów, antysemitów i ksenofobów – to właśnie uogólnienia bolą najbardziej. Z drugiej jednak strony, czy nie powinniśmy wziąć na siebie większej odpowiedzialności, za to co dzieje się w naszym otoczeniu?
Spójrzmy prawdzie w oczy
Sama jestem zapewne przykładem ignorancji i zapomnienia. Przez wiele lat wydawało mi się, że wiem gdzie mieszkałam, że każdy w tym mieście może się odnaleźć. Że wszelkie incydenty, to tylko incydenty. Że jest jak wszędzie. Od pewnego czasu nie jestem już tego taka pewna. Nie jest łatwo mówić o czymś dla nas drogim, w sposób jednoznacznie negatywny.
Z drugiej jednak strony, bardzo nie chcę, aby w świat szła zła opinia o Białymstoku. Dla mnie, miejscu gdzie kultury się łączą, a nie dzielą. Może po prostu są dwie twarze tego naprawdę pięknego regionu. Oby dyskusje, które pobudziły tak wielu internautów, po premierze książki wciąż żyły.
Według rankingu „Guardiana” żyje się tam lepiej niż w jakimkolwiek innym polskim mieście, lepiej nawet niż Wiedniu czy Barcelonie. To na Podlasiu mieszkali obok siebie Polacy, Ukraińcy, Białorusini, Żydzi i Tatarzy. To tu narodził się język esperanto i tutaj przyszło na świat pierwsze polskie dziecko z in vitro. Jak doszło do tego, że w medialnym przekazie dominują płonące mieszkania, swastyki na murach, antysemityzm, rasizm i kibolskie porachunki?
wypowiedź na facebooku
Miasto ogarnięte zbiorową amnezją. Miasto, które jest wyspecjalizowane w sztuce zapomnienia o żydowskiej przeszłości. Ale jak to? Całe miasto? Wszyscy mieszkańcy? Czy może tylko władze? A może jakieś grupy? Bardzo ważny problem, ale o takich rzeczach trzeba mówić i pisać mądrze. Nie za pomocą takich uproszczeń i sformułowań pod publikę.Na okładce książki jest moje osiedle, w tytule moje miasto. Mam nadzieję, że książka nie będzie aroganckim, łatwo oceniającym spojrzeniem z góry na prowincjonalny, zacofany zaścianek. Bo to będzie cholernie krzywdzące, niesprawiedliwe i wkurzające.
Marcin Kącki
autor reportażu
Podlasie to region silnie dotknięty przez kaprysy i złośliwości historii. Stawałem czasami bezradny widząc ogrom tego dramatu przeżywany na nowo przez moich bohaterów. Na wiele pytań trudno o jednoznaczną odpowiedź. Proszę wszystkich uczestników dyskusji, by poczekali cierpliwie z wnioskami, bo włożyłem wiele pracy, by był to obraz szczery i uczciwy. Liczę, że dyskusja po lekturze będzie dla nas wszystkich ożywcza i wzbogacająca.