Czy trzeba walczyć z pomysłami Rady Europy na zapobieganie przemocy wobec kobiet i przemocy domowej? W Polsce niektórzy twierdzą, że nie ma innego wyjścia. I apelują do premiera Donalda Tuska, by posłuchał ministra Jarosława Gowina i nie zgodził się na przyjęcie tzw. konwencji antyprzemocowej. - Nie nowej definicji płci - mówi naTemat Paweł Woliński z Fundacji Mama i Tata. - To bzdura - komentuje Anna Dryjańska z Fundacji Feminoteka.
Chyba nikt w Polsce nie ma wątpliwości, że przemoc wobec kobiet jest problemem niezwykle ważnym i wymaga jak najszybszego rozwiązania. Środowiska konserwatywne stanowczo sprzeciwiają się jednak temu, by rozwiązań szukać na siłę. Dlatego minister sprawiedliwości Jarosław Gowin właśnie zyskuje kolejnych sprzymierzeńców w tym, by przekonać premiera Donalda Tuska, że Polska nie powinna przyjąć Konwencji Rady Europy o przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Do sprzeciwu wobec kontrowersyjnego dokumentu nawołuje właśnie Fundacja Mama i Tata, która na swoich stronach publikuje wzór listu, który Polacy powinni wysyłać do szefa rządu ze sprzeciwem wobec zamiaru podpisania przez Polskę tzw. konwencji antyprzemocowej.
Szanowna Pani Minister Agnieszka Kozłowska-Rajewicz
Szanowny Pan Minister Jarosław Gowin
Pragnę wyrazić swój sprzeciw wobec zamiaru podpisania przez Polskę Konwencji Rady Europy w sprawie zapobiegania i zwalczania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej z dnia 11 maja 2011 roku.
Jakkolwiek podstawowe kwestie regulowane przez Konwencję a związane z zapobieganiem i zwalczaniem przemocy wobec obywateli nie budzą wątpliwości to poważnie niepokoją zapisy, które w swej istocie mogą być używane jako ideologiczne narzędzia zmian społecznych sprzecznych z polskim porządkiem konstytucyjnym.
źródło: Fundacja Mama i Tata
Paweł Woliński z Fundacji Mama i Tata w rozmowie z naTemat tłumaczy, dlaczego trzeba powiedzieć "nie nowej definicji płci". - To pierwszy dokument międzynarodowy, w którym ta definicja jest oderwana od aspektu biologicznego, a oparta jedynie na aspektach kulturowych. To niezgodne z polskim prawem i konstytucją - ocenia. Jego organizacji nie podoba się też to, że Rada Europy chce piętnować tradycyjne i stereotypowe role, które w życiu ma do odegrania każda z płci. To budzi niepokój, bo mówimy o tym, że zwyczaje i tradycje związane z stereotypowymi rolami płciowymi są formą przemocy. Pytanie w ogóle, czy tradycyjne role płciowe to są stereotypy. Jeżeli przez stereotypy rozumiemy krzywdzący sposób patrzenia na rzeczywistość, to jeśli jestem mężczyzną i wychowuję dzieci w małżeństwie, jest to stereotypowe czy nie? Osobiście ani ja się nie czuję skrzywdzony, ani moja żona - mówi Woliński.
- Nikt nie będzie przychodził do konserwatystów i im wyrywał żon z domów, bo żyją w tradycyjnym związku. Chodzi tylko o to, by kobiety miały wybór. Czy chcą wykonywać nieodpłatną pracę na rzecz domu, czy chcą być na rynku pracy, a może łączyć to i to. Poza tym, walka ze stereotypami polega też na tym, żeby mężczyźni mogli wychowywać dzieci bez posądzenia, że są niemęscy, a kobiety mogły robić karierę zawodową, nie udowadniając, np. jeśli są elektryczkami, że potrafią włączyć wtyczkę do kontaktu - odpowiada przeciwnikom konwencji Anna Dryjańska z Fundacji Feminoteka.
Jednak oni podkreślają, że oprócz wszystkich niejasności dotyczących modelu rodziny, Rada Europy być może próbuje również otworzyć w Polsce furtkę dla małżeństw homoseksualnych. - Jeżeli definiujemy tożsamość płciową jako niezależną od płci biologicznej, to rzeczywiście wprowadzamy pewien problematyczny wątek odnośnie małżeństw w polskim systemie prawnym. Bo małżeństwo w Polsce to jest mężczyzna i kobieta. Jeżeli ktoś dziś definiuje się jako mężczyzna, a jutro może zdefiniować się jako kobieta i zawrzeć związek małżeński z mężczyzną, to wkrada się tu pierwiastek trudnego do opanowania nieporządku prawnego - mówi działacz Fundacji Mama i Tata. Podkreślając, że to mogłoby rozmontować system konstytucyjny w Polsce.
I ma inne argumenty. - Konwencja mówi, że bycie kobietą już samo z siebie powoduje strukturalna przemoc. To, że kobiety są w małżeństwie np. "zmuszone" z racji swoich predyspozycji biologicznych do rodzenia dzieci też jest element przemocy, skoro wynika z biologii i stereotypowych ról a one są złe - pyta Woliński. Takie obawy nie trafiają jednak do gorącej orędowniczki przyjęcia przez Polskę konwencji antyprzemocowej. - Rozumiem, że środowiska konserwatywne mogą się obawiać, ale niech przygotują jakieś lepsze argumenty. Tutaj na pewno nie chodzi o legalizację związków jednopłciowych. Choć na marginesie warto spytać, czy osoby stosujące taką argumentację wolą, by dzieci przebywały w domach dziecka i był ofiarami heteroseksualnych gwałtów, czy żeby wychowywały się w kochających rodzinach. Wszystko jedno - homo, czy heteroseksualnych - mówi Anna Dryjańska.
Dodając, że jej zdaniem takie myślenie to pokusa do upraszczania świata. - Tylko, że ona nie może doprowadzić do prostactwa umysłowego. Myślenia, że jest tylko czarne i białe, kobiety i mężczyźni. Gender zwraca uwagę na to, że w różnych kulturach i różnych czasach role płciowe są definiowane w inny sposób. Role płciowe nie są zakodowane w naszych genach. - tłumaczy Dryjańska. - Sądzę, że większość Polaków tak, jak ja myśli, że płeć jest konstruktem przede wszystkim biologicznym. Nikt nie mówi, że płci kulturowej jako takiej nie ma, że nie ma jakichś przypisanych ról społecznych. Ale czy one z założenia generują przemoc? Ja bym tu bardzo mocno polemizował, natomiast ta Konwencja o tym przesądza - stwierdza Woliński.
Jeżeli definiujemy tożsamość płciową jako niezależną od płci biologicznej, to rzeczywiście wprowadzamy pewien problematyczny wątek odnośnie małżeństw w polskim systemie prawnym. Bo małżeństwo w Polsce to jest mężczyzna i kobieta.
Nikt nie będzie przychodził do konserwatystów i im wyrywał żon z domów, bo żyją w tradycyjnym związku. Chodzi tylko o to, by kobiety miały wybór. Czy chcą wykonywać nieodpłatną pracę na rzecz domu, czy chcą być na rynku pracy, a może łączyć to i to.