Reklama.
Prezydent przypomniał w czasie swojego przemówienia, że wolność i pokój nie są dane raz na zawsze. – Polska, tak boleśnie doświadczona w okresie II wojny światowej i przez ponad 40-letni okres reżimu komunistycznego, jest szczególnie wyczulona na używanie siły w stosunkach między państwami, na stosowanie agresji zbrojnej, na łamanie praw człowieka – mówił.
Andrzej Duda zaznaczył, że łamane są międzynarodowe traktaty, a prawa człowieka nie są szanowane. Właśnie dlatego ważne jest, aby instytucje międzynarodowe stały na straży światowego bezpieczeństwa. – Żadne deklaracje przywódców państw, obietnice i zaklęcia nie zastąpią traktatów, konwencji, rezolucji. Żadne negocjacje za zamkniętymi drzwiami nie mogą prowadzić do naruszenia, złamania, podeptania tych traktatów – mówił.
Chciałbym w imieniu Polski wyrazić sprzeciw wobec wizji świata zbudowanego na podziale stref wpływów i agresji ze strony tych, którzy dla własnych korzyści ignorują prawo. Czytaj więcej
Andrzej zwrócił również uwagę na konieczność dokonania reformy w mechanizmach funkcjonowania ONZ. – W ostatnich latach prawo weta prowadziło do impasu prac Rady – stwierdził polski prezydent. Jego zdaniem, niezbędne jest dziś wprowadzenie zmian. Zapowiedział również zgłoszenie kandydatury Polski na niestałego członka Rady Bezpieczeństwa.
Duda wystąpił zaraz po Obamie
Prezydent Duda wystąpił na Zgromadzeniu Generalnym ONZ zaraz po Baracku Obamie - o czym pisał w naTemat Kamil Sikora. Jak czytamy, prawica wpadła w euforię, uważając chyba, że to wyraz docenienia polskiego prezydenta. Jednak jak wyjaśnia nasz dziennikarz, kolejka mówców to po prostu wynik kolejności zgłoszeń, dokonywanych przez delegacje, rangi przedstawicieli i równowagi geograficznej.
Prezydent Duda wystąpił na Zgromadzeniu Generalnym ONZ zaraz po Baracku Obamie - o czym pisał w naTemat Kamil Sikora. Jak czytamy, prawica wpadła w euforię, uważając chyba, że to wyraz docenienia polskiego prezydenta. Jednak jak wyjaśnia nasz dziennikarz, kolejka mówców to po prostu wynik kolejności zgłoszeń, dokonywanych przez delegacje, rangi przedstawicieli i równowagi geograficznej.
– Zgromadzenie Ogólne ONZ to doroczny festiwal hipokryzji. Politycy przyjeżdżają i mówią, co będą robić, by na świecie zapanował pokój, zniknęło ubóstwo i zapanowało powszechne szczęście. Później praktycznie nic z tego się nie dzieje, a decyzje i tak podejmują członkowie Rady Bezpieczeństwa, szczególnie ci ze stałym mandatem – pisze Kamil Sikora.
Źródło: Onet.pl