Tak napisał ”Polish Express”, polonijny tygodnik w Wielkiej Brytanii. Tytuł od razu przykuł wzrok. Narzekają? Rodzicom nie podoba się, że polskie dzieci uczą się dobrze? W środku czytamy dlaczego. Otóż – według gazety – okazuje się, że przez polskie dzieci, ich brytyjscy koledzy muszą uczyć się więcej. Żeby – uwaga – dorównać polskim uczniom. Powód do dumy? A może komedia? Ktoś napisał na Facebooku, że tygodnik chyba powołał się na...brytyjski ASZdziennik!
Spróbujmy sprawdzić, jak to z polskimi dziećmi na Wyspach jest. Bo, że uczą się dobrze, to piszą nawet brytyjskie gazety. Ba, w niektórych można nawet przeczytać, że polscy uczniowie podnoszą w szkołach poziom. Na przykład ”Daily Telegraph” pisał o tym wprost:”Polskie dzieci poprawiają standardy. Ich zalew w naszych szkołach pomógł podwyższyć stopnie uczniom urodzonym w Wielkiej Brytanii”. Czyli, jak wnioskował autor artykułu, polskie dzieci mają dobry wpływ na kolegów.
Z edukacją nie jest najlepiej
A zatem może jednak coś w tym jest? Wielu polskich rodziców też jest zresztą o tym przekonanych. ”Ja bym się martwił i to mocno o edukację naszych pociech, gdyż brytyjskie dzieci obniżają poziom nauczania i nasze nie mogą w pełni wykorzystać swojego potencjału” – to jeden z facebookowych komentarzy po artykułem ”Polish Express”.
A raporty publikowane w ostatnich miesiącach? One faktycznie pokazują, że – ogólnie – z edukacją brytyjskich dzieci nie jest najlepiej. Oto jeden z ostatnich. Czytamy w nim, że uczniowie w całej Wielkiej Brytanii są daleko w tyle z matematyki czy fizyki za uczniami właśnie z Polski, czy z Wietnamu. ”Polska edukacja lepsza od naszej” – zachwalał niedawno ”The Guardian”, gdy okazało się, że ogólnie polscy uczniowie lepiej sobie radzą niż brytyjscy. Pisaliśmy już zresztą o tym w naTemat.
Niektórzy wolą wracać do Polski
Ale żeby brytyjscy rodzice mieli z tego powodu narzekać? Sami Polacy są zaskoczeni. – Pierwsze słyszę. Moje dzieci chodzą do brytyjskiej szkoły i owszem, czasem słyszy się gdzieś, że polskie dzieci uczą się lepiej, ale nigdy nikt mi nie powiedział tego wprost. Choć rzeczywiście wielu Polaków jest przerażonych brytyjską edukacją – mówi Kamila, mieszkanka jednej z podlondyńskich miejscowości.
Znajduję ją przez polską szkółkę sobotnią, których w Wielkiej Brytanii jest ostatnio prawdziwy wysyp. – Znam kilka osób, które z powodu tutejszej edukacji zdecydowały się wrócić do Polski. Mamy porównanie, pamiętamy polskie szkoły, dużo pracujemy z dziećmi w domu. Może dlatego słychać, że właśnie one uczą się lepiej? – mówi.
Praca domowa raz na tydzień
Jej syn jest w trzeciej klasie i dopiero teraz uczy się łączenia liter. – Dla mnie to jest nie do pomyślenia. W Polsce dzieci uczą się tego w pierwszej klasie. Tu przez dwa lata uczyły się pisać pojedyncze litery – mówi. Nie podoba jej się to, że dzieci nie przynoszą do domu zeszytów. Ani to, że nauczyciel z jej szkoły praktycznie niczego nie wymaga.
– Dzieci przynoszą tylko czytanki. Raz w tygodniu jest jakaś praca domowa z angielskiego, czy matematyki. Nawet nie przygotowuję dziecka do klasówek, bo nauczyciel powiedział: ”Proszę się nie martwić, przygotowujemy się w szkole, dziecko da sobie radę” – mówi. Dlatego – polskim zwyczajem – ciśnie dzieci w domu. – Jak wracają do domu i ciągle słyszę, że nie mają nic zadane, to co mam myśleć? Dla mnie to po prostu niemożliwe – mówi.
Dziecko ma się usamodzielnić
Marta Niblett z Manchesteru też nigdy nie słyszała, żeby Brytyjczycy narzekali. Ci zresztą, którym nie podobały się polskie dzieci w szkołach, już dawno je z tych szkół pozabierali.
Zabraliśmy naszego syna z podstawówki, gdy okazało się, że na 30 uczniów 11 było Polakami, którzy nie mówili po angielsku. Potrzebny był tłumacz. Słuchanie dwóch języków na lekcji i próba skoncentrowania się miała na niego zły wpływ.Czytaj więcej
– Rodzice są niezadowoleni? Pierwsze słyszę, by komuś nie podobało się, że w szkole jest wyższy poziom! To jakaś bzdura – mówi naTemat Polka. Ale ona brytyjskim systemem jest wręcz zachwycona. Trudno oba porównywać, każdy jest inny. Na co innego kładzie nacisk. Ale akurat to, co ważne jest u Brytyjczyków, bardzo jej się podoba.
– W przeciwieństwie do polskiej szkoły, tu jest stosunkowo mało nauki pamięciowej. Nacisk kładzie się na wyszukiwanie informacje i korzystanie z niej. Na kojarzenie faktów, analizowanie. Na to, by dziecko jak najszybciej się usamodzielniło. W cenie jest wyrażanie swojego zdania i opinii. Dlatego preferuję właśnie ten system – mówi Marta Niblett.
Jej dzieci są jedynymi dwujęzycznymi dziećmi w całej szkole. A ona wprost nie może się nachwalić, jak ogromne wsparcie ze strony szkoły odczuwa. Tylko raz zdarzyło się, że jej dziecko – z powodu polskości – stało się celem ataku. – Reakcja szkoły była natychmiastowa. Chłopiec, który zaatakował został wezwany do dyrekcji. W szkole odbył się apel poświęcony tolerancji i odnoszeniu się do siebie. W klasie była pogadanka na ten temat – mówi.
A oto przykład brytyjskiej szkoły, w której polskich uczniów jest bardzo dużo. Szkoła znajduje się w mieście Cheltenham i tak bardzo dba o polskie dzieci, że z okazji swojego 80-lecia postanowiła, że uczniowie zrobią mini przedstawienie na podstawie wiersza Juliana Tuwima ”Wszyscy dla Wszystkich”. Wydarzenie jest tak duże, że napisała o nim lokalna gazeta.
Dyrektorka tłumaczyła na łamach, o czym jest wiersz. Mówiła, że pokazuje on, jak ważna jest odpowiedzialność, odnosiła się do multikulturowego społeczeństwa Wielkiej Brytanii. A jedno z polskich dzieci przyznało, że bardzo się denerwuje, bo mówiąc wiersz po polsku, będzie czuło się tak, jakby uczyło innych. Nikt z brytyjskich rodziców nie narzekał.