
Podczas 70. sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ jeden ze światowych przywódców postanowił w swoim wystąpieniu twardo sprzeciwić się "nowym prawom będącym w kontrze do tradycyjnych wartości, norm, tradycji i wiary". Wbrew pozorom, nie był nim jednak prezydent Polski Andrzej Duda, czy premier Węgier Viktor Orbán. – Nie jesteśmy gejami – wykrzykiwał na ONZ-owskiej mównicy Robert Mugabe, przywódca reżimu Zimbabwe.
REKLAMA
W ten sposób Robert Mugabe wykorzystał przemówienie przed Zgromadzeniem Ogólnym ONZ do pokreślenia, jak ważna dla ustroju jego kraju instytucjonalna homofobia. Kontrowersyjny 91-letni dyktator przekonywał, iż kraje naciskające na to, by Zimbabwe przestało prześladować osoby homoseksualne stosują "podwójne standardy".
Standardy w Zimbabwe – cenione przez część skrajnych konserwatystów z całego świata - wyglądają tymczasem tak, że od 1995 roku nielegalna jest "jednopłciowa aktywność homoseksualna". W 2006 roku prawo zostało jednak dodatkowo zaostrzone i dostosowane do tego, by można było wykorzystać je w celach politycznych. Dziś reżim Roberta Mugabego może więc zgodnie z prawem wpychać za kraty każdego, komu zarzuci "czyny uchodzące za homoseksualne".
Na wykrzykującego "nie jesteśmy gejami" przywódcę Zimbabwe większość uczestników ONZ-owskich obrad zareagowała gromkim śmiechem. Choć to dziwne, że bardziej nie rozśmieszył on sali rozpoczynając swoje homofobiczne przemówienie od stwierdzenia, iż "poszanowanie i przestrzeganie praw człowieka jest obowiązkiem wszystkich państw"...
Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl
