
Reklama.
Rosja angażuje się w konflikt Syrii. A właściwie zwiększa zaangażowanie, bo dotychczas zaopatrywała Al-Assada. Teraz będzie bombardowała pozycje rebeliantów. Ale nie tak jak koalicja państw zachodnich, która walczy z Państwem Islamskim. Rosjanie – jak wynika z pierwszych doniesień – skupili się na pozycjach rebeliantów, którzy walczą z reżimem.
Powrót Rosji
To oczywiste wsparcie prezydenta Baszara Al-Assada, który jest w coraz głębszej defensywie. O możliwym zaangażowaniu Rosji w konflikt mówi się od dłuższego czasu, a pewne stało się to przed Zgromadzeniem Ogólnym ONZ. I rzeczywiście, potwierdziło się, bo Putin mówił o konieczności wspierania "prawowitych władz" Syrii i konieczności budowy międzynarodowej koalicji.
To oczywiste wsparcie prezydenta Baszara Al-Assada, który jest w coraz głębszej defensywie. O możliwym zaangażowaniu Rosji w konflikt mówi się od dłuższego czasu, a pewne stało się to przed Zgromadzeniem Ogólnym ONZ. I rzeczywiście, potwierdziło się, bo Putin mówił o konieczności wspierania "prawowitych władz" Syrii i konieczności budowy międzynarodowej koalicji.
Później sprawy potoczyły się szybko: Rada Federacji wyraziła jednogłośną zgodę na wysłanie rosyjskich wojsk do Syrii, a później przeprowadzono pierwsze naloty w okolicach Latakii. Ale Rosjanie zaczęli gromadzić sprzęt wojskowy w Syrii już kilka tygodni wcześniej. Wrócili tam po dwuletniej przerwie –w połowie 2013 r. ze względu na zagrożenie opuścili bazę morską w Tartus.
Wyjść z izolacji
Teraz wraca z lotnictwem, ale to zdecydowanie nie będzie jej ostatnie słowo. Putin ma świadomość, że wywołany wojną w Syrii napływ uchodźców staje się dla Europy coraz większym problemem. Stary Kontynent i USA nie radzą sobie ze zlikwidowaniem przyczyny migracji, więc Putin liczy, że jeśli on weźmie to zadanie na siebie, odkupi przynajmniej część win.
Teraz wraca z lotnictwem, ale to zdecydowanie nie będzie jej ostatnie słowo. Putin ma świadomość, że wywołany wojną w Syrii napływ uchodźców staje się dla Europy coraz większym problemem. Stary Kontynent i USA nie radzą sobie ze zlikwidowaniem przyczyny migracji, więc Putin liczy, że jeśli on weźmie to zadanie na siebie, odkupi przynajmniej część win.
Dzisiaj prezydent Rosji jest persona non grata w wielu europejskich stolicach. Kiedy któryś z europejskich przywódców zdecyduje się przyjąć Putina staje się obiektem krytyki. Tak było z premierami Węgier czy Włoch (który chciał, by "Putin grał z nim w jednej drużynie"). Teraz Putin liczy, że dzięki temu wyjdzie z izolacji.
Kasa, Misiu, kasa
Im silniejsza będzie presja na unijne granice, tym słabsza będzie pryncypialność europejskich przywódców. Na razie nadal Rosja jest agresorem, stroną łamiącą porozumienie mińskie, europejskim rozbójnikiem, a rządzi nią tyran. Ale nie ma pewności, że tak będzie zawsze. Zapewne coraz trudniej będzie o przedłużenie sankcji, którymi obłożono Rosję (i które doprowadziły ją na dno, jak stwierdzili eksperci Banku Światowego).
Im silniejsza będzie presja na unijne granice, tym słabsza będzie pryncypialność europejskich przywódców. Na razie nadal Rosja jest agresorem, stroną łamiącą porozumienie mińskie, europejskim rozbójnikiem, a rządzi nią tyran. Ale nie ma pewności, że tak będzie zawsze. Zapewne coraz trudniej będzie o przedłużenie sankcji, którymi obłożono Rosję (i które doprowadziły ją na dno, jak stwierdzili eksperci Banku Światowego).
Rosji zależy na ich zniesieniu jak na niczym innym. PKB systematycznie się zmniejsza, a perspektywy są tylko gorsze. Wszystko przez spadające ceny ropy (to efekt m.in. porozumienia z Iranem, większym wydobyciem w USA i spowolnieniem w Chinach). Eksperci Goldman Sachs oszacowali, że cena za baryłkę może spaść do 20 dolarów. To śmiertelne dla rosyjskiej gospodarki i budżetu państwa.
Wyzwanie dla Polski
Dlatego teraz przed polską dyplomacją wielkie wyzwanie. Już teraz było nam trudno przekonać Zachód do twardej postawy wobec Kremla. Teraz będzie to wielokrotnie trudniejsze. I będzie wymagało od nas kompetencji związanych nie tylko z Rosją i Ukrainą, ale też z Bliskim Wschodem, bo ten czynnik dołącza do równania.
Dlatego teraz przed polską dyplomacją wielkie wyzwanie. Już teraz było nam trudno przekonać Zachód do twardej postawy wobec Kremla. Teraz będzie to wielokrotnie trudniejsze. I będzie wymagało od nas kompetencji związanych nie tylko z Rosją i Ukrainą, ale też z Bliskim Wschodem, bo ten czynnik dołącza do równania.
Trzeba jednak uważać, by – mówiąc kolokwialnie – nie przegiąć. Jeśli będziemy zbyt antyrosyjscy, Europa uzna nas za dogmatycznych rusofobów i przestanie zwracać uwagę na nasze stanowisko w sprawie Ukrainy. Co gorsza może to ośmielić Rosję do przyjęcia jeszcze twardszego kursu wobec nas. Wszyscy wiemy jak wiele wysiłku wymagało zrekompensowanie rosyjskiego embarga na polskie owoce.
Mówiąc wprost i brutalnie zaangażowanie Rosji w Syrii znacznie komplikuje naszą sytuację. Dotychczas uchodźcy tak naprawdę nie byli naszym problemem, więc rozwiązanie konfliktu nie należało do naszych priorytetów. Za to w sprawie Ukrainy mieliśmy jako taki posłuch. Teraz "nasza sprawa" może ucierpieć, być ceną za zatrzymanie zalewu uchodźców.
Napisz do autora: kamil.sikora@natemat.pl