Od pewnego czasu o Robercie Biedroniu pisze się najczęściej w kontekście tego, co udało mu się zrobić w Słupsku. Że jeździ do pracy rowerem, że udało mu się zdobyć pieniądze od rządu dla miasta itd. Ale nie tym razem. Jego pomysł, aby wprowadzić parytet w nazwach ulic został odrzucony.
Radna ze Słupska uznała, że parytety w nazwach ulic są sprzeczne z zasadami zdrowego. Pozostali się z nią zgodzili i zagłosowali przeciwko Biedroniowi, któremu nie podobało się, że 99 proc. słupskich ulic ma nazwy "męskie".
Daniel Stenzel z TVN24, który przyglądał się sprawie relacjonował, że środowa sesja była momentami seksistowska. Jeden z radnych PO miał powiedzieć, że jego wnuczki to mądre dziewczyny i nie potrzebują parytetów.
Wiemy już, ile jest krzyży w Słupsku
W Słupsku rządzący zajmują się ostatnio dziwnymi sprawami... Miasto policzyło krzyże zawieszone w przedszkolach, szkołach, ośrodkach pomocy społecznej, czyli we wszystkich jednostkach podległych Urzędowi Miasta. Wcześniej sprawdzano również liczbę krzeseł czy żarówek. Urząd Miasta ma obowiązek udzielić takiej informacji w ciągu 14 dni.
– Obywatel ma prawo pytać, a my mamy obowiązek odpowiadać – mówił TVN24 prezydent Słupska Robert Biedroń. Urzędnicy zobowiązani są do odpowiedzi na wszystkie pytania dot. miasta. Również na te, których nadawca kryje się pod pseudonimem.
Jak podaje Polskie Radio Zachód, władze miasta zapewniają, że nie mają w planach zdejmowania krzyży. Sprawą zainteresowali się także politycy. Poseł Jolanta Szczypińska umieściła na swoim Twitterze zdjęcie wniosku o informację publiczną i komentarz: „A tymczasem w Słupsku akcja liczenia krzyży w szkołach i przedszkolach…”.