Radna PiS Anna Kołakowska usuwana z ulicy przez policję podczas gdańskiej parady równości
Radna PiS Anna Kołakowska usuwana z ulicy przez policję podczas gdańskiej parady równości Łukasz Głowala/Agencja Gazeta
Reklama.
Anna Kołakowska prawdopodobnie uniknie nieprzyjemności służbowych związanych z zachowaniem podczas czerwcowej parady równości w Gdańsku. Wtedy wraz z mężem, córką oraz synem zablokowali legalną Paradę Równości. Kim jest gdańska radna i dlaczego, mimo kontrowersji, prawdopodobnie nie poniesie konsekwencji służbowych?
"Śmierć wrogom ojczyzny"
Radna Kołakowska jest przedstawiana przez prawicowe media jako "niezłomna" i "wyklęta". Sama również taki obraz swojej osoby kreuje.
fronda.pl

Anna Kołakowska, radna Prawa i Sprawiedliwości, cierpi z powodu represji pracodawcy. Powód? Wraz z rodziną zaprotestowała przeciwko obrażającej Pana Boga paradzie homoseksualnej.

Skąd przekonanie o byciu szkalowanym? Być może jeszcze z czasów PRL, kiedy zarówno Anna, jak i jej mąż Andrzej działali w opozycji. Obecna radna była drukarzem wydawnictw niezależnych, m.in. ulotek RMP, od poł. 1981 pisma „Bratniak”, zaś Andrzej był jednym z bardów opozycji. Anna to najmłodsza osoba więziona w stanie wojennym.
W działalność polityczną zaangażowało się także dwoje jej dzieci – Jan i Maria. Związani są ze skrajną prawicą oraz stowarzyszeniami katolickimi. Gdańska radna, pracująca również jako nauczycielka historii w szkole podstawowej, silnie angażuje się w rozpowszechnianie treści z prawicowych portali.
Na swoich zdjęciach pozuje w koszulce "lepiej być martwym niż czerwonym". Kołakowska jest bowiem najbardziej konserwatywną gdańską radną PiS-u. Problemy w dogadaniu z nią się mają nawet...inni radni PiS-u. Jeden z nich wypowiedział się o Kołakowskiej w dość dyplomatyczny sposób
radny PiS z Gdańska dla naTemat

Radna Kołakowska jest specyficzną osobą, być może nieco trudną w odbiorze, ale jej upór w swoich poglądach budzi szacunek.

Czym radna PiS-u zasłużyła na taki wizerunek? Kołakowska od lat już aktywnie uczestniczy w demonstracjach prawicowych. Najwięcej kontrowersji budzą wydarzenia z czerwca bieżącego roku, kiedy to niemal cała rodzina Kołakowskich (syn, córka, oboje rodzice) siadła na ulicy i zablokowała legalną Paradę Równości. Wtedy radna krzyczała do interweniujących policjantów: zróbcie coś z tymi pedałami! Radna porównywała również homoseksualistów do zoofilów i pedofilów. Cała rodzina została odwieziona na komisariat policji i spisana, sprawa karna przeciwko nim nie trafiła jeszcze do sądu.

Film z zatrzymania gdańskiej parady równości przez rodzinę Kołakowskich

Radna miała też uruchomione postępowanie dyscyplinarne w swojej pracy – jest nauczycielką historii. W karcie nauczyciela jest bowiem mowa o niedyskryminacji. Radna broniła się uzasadniając, że zdarzenia te miały miejsce w czasie wolnym.
Ostatecznie jednak postępowania nie było, bo Anna Kołakowska nie naruszyła Karty Nauczyciela, protestując przeciwko marszowi środowisk homoseksualnych – taką decyzję podjął rzecznik dyscyplinarny dla nauczycieli i umorzył postępowanie. Radna może więc odpowiedzieć tylko za zakłócanie przemarszu. Za Kołakowską murem stoi prawica – w akcji "STOP dyskryminacji Anny Kołakowskiej – nauczycielki blokującej "Marsz Równości" w Gdańsku!" swój udział zapowiedziało 4,2 tys. osób.
My i obcy
Rodzina Kołakowskich jest bardzo znana w prawicowych środowiskach na północy kraju. Ich motto można by streścić w tekście: "Śmierć wrogom ojczyzny", którym się często posługują - np. tytuł ballady Andrzeja Kołakowskiego. Wszyscy są szeroko znani w kręgach "niezłomnych". Bohaterką prawicy jest nawet 18-letnia Maria Kołakowska.
Przerwała ona akcję czytania sztuki "Golgota Picnic " i rozpyliła w gdańskim klubie Krytyki Politycznej substancję o nieprzyjemnym zapachu. Dziewczyna miała wtedy 17 lat, więc odpowiadała przed sądem i została skazana na 40 godzin prac społecznych. Za swe czyny... spotkała ją jednak nagroda. Podczas niedawnych obchodów 35. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych w sali BHP Stoczni Gdańskiej otrzymała dyplom za obywatelską postawę. Jury nie chciało jednak wytłumaczyć za co dokładnie została odznaczona młoda dziewczyna. W zasadach odznaczenia jest zwrócona uwaga m.in. na patriotyczną postawę i zaangażowanie.
Prawdziwą głową rodziny jest jednak Anna, to ona pociąga za sznurki w walce z systemem. To ona organizuje protesty w obronie TV Trwam, wreszcie ona też, będąc już radną miasta, podczas uroczystości powrotu gdańska do macierzy urządziła nielegalną demonstrację, za co policja postawiła jej zarzuty z Kodeksu wykroczeń. Było to podczas uroczystości na cmentarzu Żołnierzy Radzieckich na gdańskich Aniołkach, gdzie pochowano blisko 3 tys. czerwonoarmistów. Gdańską tradycją było składanie wieńców przez Polaków, Rosjan, Ukraińców i Niemców oraz ekumeniczna modlitwa za pokój i pojednanie. Kołakowska wraz z kilkunastoma osobami (w tym synem) krzyczała "Budyń do Moskwy" (prezydent Gdańska jest czasem nazywany budyniem), "Sowieci do domu".
To jednak nie jedyna rozróba radnej, w maju prezydent Gdańska Paweł Adamowicz zaproponował, by jedna ze szkół nosiła imię Tadeusza Mazowieckiego. Kołakowska protestowała i nazwała byłego premiera m.in. dzieckiem Stalina. Doprowadziło to do ostrego konfliktu z prezydentem miasta.
Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska

Taka osoba nie powinna mieć kontaktu z dziećmi! To nie jest pierwszy pani wybryk. Byliśmy świadkami, jak zachowała się pani przy Cmentarzu Żołnierzy Radzieckich.

W działalność polityczną zaangażowani są również syn i mąż Kołakowskiej. Mąż już od lat 80. był bardem opozycyjnym. Na swoim profilu na Facebooku jest wyjątkowo aktywny. Byłego już prezydenta Komorowskiego nazywa m.in. "kutasem". Z kolei starszy syn Jan jest publicystą i dziennikarzem w niewielkich prawicowych portalach. Jest jednak jeden syn będący w cieniu. To Stanisław, 23-letni student. Jak twierdzi Kołakowska, również on podziela poglądy rodziny. Na protestach się jednak nie pojawia. Z pewnością o pozostałej części klanu Kołakowskich usłyszymy jeszcze nie raz.
Próbowałem dodzwonić się do Kołakowskiej. Telefon podany na stronie gdańskiego urzędu miast odebrał mąż, gdyż radna akurat prowadziła samochód. Grzecznie odmówił rozmowy, tłumacząc, że z naTemat rozmawiać nie będą.

Napisz do autora: piotr.celej@natemat.pl