
Gdańska radna PiS Anna Kołakowska ma poważne kłopoty. Wszystko przez cięty język i jej wypowiedź podczas Marszu Równości. Radna dała jasno znać, co myśli o homoseksualistach przez megafon:"Homoseksualizm jest przejawem zepsucia moralnego i upodobaniem! Jestem dumna, że żyję w Polsce, bo mogę się temu przeciwstawić! Jeśli tego nie zrobimy, to wkrótce ulicami tego miasta przejdą także pedofile i zoofile!".
REKLAMA
Kołakowska posunęła się jeszcze dalej i próbowała zablokować gdański pochód uczestników Marszu Równości. Razem z mężem i dwójką dzieci usiadła na jezdni i chciała zablokować przejście tłumowi zgromadzonych. Kiedy zainterweniowała policja, radna powiedziała, żeby funkcjonariusze "zrobili porządek z tymi pedałami, a nie z nimi".
Teraz najprawdopodobniej czekają ją przykre konsekwencje. Wobec radnej wszczęto właśnie postępowanie dyscyplinarne, a do akcji wkroczyła kurator oświaty. Kołakowska pracuje w jednej z gdańskich podstawówek – uczy tam dzieci historii, a komisja dyscyplinarna zbada, czy Kołakowska nie uchyliła godności nauczyciela.
Postępowanie potrwa do trzech miesięcy. W zależności od ustaleń komisji dyscyplinarnej, radna PiS może w najlepszym wypadku zupełnie nie odczuć przykrych konsekwencji, a w najgorszym razie członkowie komisji dyscyplinarnej mogą ją zwolnić lub pozbawić uprawnień nauczyciela. Na razie radna Kołakowska problem wyśmiewa –"Trudno, będę miała jeszcze więcej wykładów dla Polonii" – napisała na swoim profilu na Facebooku po tym, jak się dowiedziała o wszczęciu sprawy odnośnie jej zachowania podczas marszu.
Źródło: Gazeta.pl
