Kilkadziesiąt osób, głównie starszych, czekało wczoraj rano w niekończącej się kolejce do lekarza specjalisty w Łodzi. Niektórzy płakali, część prosiła o wyznaczenie terminu, a kierowniczka placówki zamknęła się w swoim gabinecie. Zdjęcia kolejki obiegły internet.
W kolejce stali pacjenci Poradni Endokrynologicznej i Regionalnego Ośrodka Menopauzy i Osteoporozy w Łodzi. Podczas wcześniejszych wizyt mieli usłyszeć, że jeśli chcą iść do specjalisty, muszą się zapisać 1 października na zasadzie "kto pierwszy, ten lepszy". W efekcie kilkadziesiąt osób ustawiło się pod drzwiami placówki. Niektórzy przyszli kilka godzin przed rozpoczęciem pracy. Kolejka była długa na kilkaset metrów, co dokumentują zamieszczane w sieci zdjęcia.
Przed budynkiem dochodziło do dramatycznych scen. – To jest obłęd. Traktowanie ludzi jak bydło. Wstyd, że takie rzeczy dzieją się w wolnym kraju – mówiła w TVN 24 jedna z czekających kobiet. Niektórzy z oczekujących płakali przed kamerą.
Jak zareagowały władze placówki? Dziennikarzom nie udało się porozmawiać z kierowniczką poradni. "Kierowniczka, którą spotkaliśmy na korytarzu, zignorowała zadawane przez nas pytania i bez słowa zamknęła się w swoim gabinecie" – relacjonują.
Dopiero w rozmowie z przedstawicielami szpitala, który zarządza obiektem, udało się ustalić, skąd ta sytuacja. – Któryś z lekarzy zaczął mówić o terminie zapisywania pacjentów. To był błąd, który szybko się nawarstwił i doprowadził do zamieszania – poinformował Jacek Dudek, rzecznik szpitala im. WAM, zarządzający poradnią endokrynologiczną.
Oburzony sprawą jest lokalny oddział Narodowego Funduszu. NFZ nie wyklucza kontroli. – W takiej sytuacji poradnia będzie mogła być ukarana. Wysokość kary finansowej to 1 proc. wartości kontraktu – podkreśliła rzeczniczka Funduszu.