Mieszkańcy Chełma zebrali już półtora tysiąca podpisów. Spalarnia ma powstać praktycznie w środku ich osiedla. Nigdy w życiu się na to nie zgodzą. Ba, popierają ich same władze miasta. Takich konfliktów jest w Polsce coraz więcej, bo i coraz więcej powstaje krematoriów. W tej sprawie radni z Białegostoku, jako pierwsi w Polsce, właśnie zwrócili się do Trybunału Konstytucyjnego. Czy jest się czego bać? Jak wygląda takie spopielanie? I czy łatwo o pomyłkę prochów? W końcu takie przypadki też już w się w Polsce zdarzały. Brrrr....
– To coś surrealistycznego. Uczestniczysz w pogrzebie, przychodzisz do sali pożegnań i patrzysz, jak trumnę wsuwają do pieca. Przedziwne uczucie – mówi znajoma Agata, która miała okazję brać udział w takim wydarzeniu.
W Grudziądzu mieszkańcy zwyczajnie zakrzyczeli inwestora. Że to poroniony, a nawet szatański pomysł. Jedna z mieszkanek krzyczała, że nie zamierza patrzeć na kominy, ktoś inny, że z powodu spalarni okoliczne domy stracą na wartości. Tak było dokładnie rok temu. Inwestor się wycofał. Identyczna sytuacja miała miejsce w Białymstoku. Tu spopielarnia miała powstać w pobliżu domu weselnego i też, zakrzyczany przez mieszkańców, inwestor się wycofał. Protesty były w Krakowie, w Toruniu, w Lublinie, gdzie ludziom kojarzyły się z komorami gazowymi. Teraz przyszedł czas na Chełm.
– Nikt nie ma ochoty zastanawiać się przy grillu, czy z komina tej spopielarni wylatuje akurat dym. Czy ktoś akurat jest spalany czy nie – mówił jeden z mieszkańców lokalnej telewizji.
Nie ma żadnego dymu
Nikt nie ma jednak wątpliwości, że spalarnie zwłok, czy raczej spopielarnie – bo tak mówią o sobie same zakłady – są potrzebne. Wystarczy spojrzeć na statystyki, choćby warszawskie. W ubiegłym roku na wszystkich cmentarzach komunalnych pochówki urn z prochami stanowiły aż 38 procent wszystkich! To bardzo dużo i – jak mówią eksperci z branży – ta liczba stale rośnie. Polacy coraz chętniej decydują się na kremację. Tylko nikt takiej spopielarni nie chce mieć pod własnym nosem. A kto rzeczywiście by chciał?
– Ludzie sobie wyobrażają, że z komina wydobywa się dym, że jest zapach. Że zwłoki są palone w jakiś dziwny sposób. Nic bardziej mylnego! Dziś spopielanie zwłok odbywa się u nas tak, jak na świecie. W sposób nowoczesny, z zachowaniem najwyższych standardów technologicznych na poziomie światowym. Są filtry. Nie ma żadnego zapachu – mówią pracownicy w jednej ze spopielarni, która powstała zaledwie kilka miesięcy temu. Jako prywatna, nowoczesna inwestycja, o niezbyt dużej powierzchni. Na uboczu, więc nikt nie protestował.
Tylko prochy trzeba wygarnąć Niedawno ”Nowa Trybuna Opolska” przedstawiała nowoczesną spopielarnię w Opolu. Pokazała krótki filmik. Widać na nim jedną komorę. Obok panel z przyciskami. Pełen automat. Pracownik naciska przyciski. Tylko prochy sam musi potem umieścić w urnie.
Ile czasu trzeba, by spopielić ciało? – Różnie. Od godziny do 2,5. Nie ma czegoś takiego, że mija godzina i jest po wszystkim. To zależy od budowy ciała, od wagi, od masy – słyszę od pracownika spalarni na południu Polski. Nie ma też znaczenia, czy trumna jest tekturowa, czy drewniana. Ta pierwsza tylko szybciej zaczyna się palić.
Na pewno nie ma żadnego ognia. Żadnego palnika. Tak sobie niektórzy to wyobrażają. Czyli faktycznie nie ma żadnego palenia. Jest spopielanie w temperaturze około tysiąca stopni Celsjusza.
Prochy powinny być ciepłe
Jeśli rodzina sobie życzy, może oglądać moment wprowadzenia trumny do pieca. Może czekać cały czas, a potem odebrać prochy. Może modlić się w kaplicy. Albo wyjść i już nie wrócić. Wtedy prochy odbierze zakład pogrzebowy. W urnie powinny być jeszcze ciepłe. To dowód na to, że są w nich te właściwe, wyjęte prosto z pieca.
– Raz przychodzą całe rodziny. A innym razem nie przychodzi nikt – mówi Anna Obuchowicz z Zarządu Cmentarzy Komunalnych w Warszawie. Tu w ciągu roku spopiela się kilka tysięcy zwłok. Tendencja od pewnego czasu na stabilnym poziomie. Nie dlatego, że pochówków z urnami jest mniej. Zupełnie przeciwnie. Powód jest jeden – ogromny wysyp krematoriów w innych miastach. Wielu ludzi do Warszawy nie musi już jeździć. Tylko ostatnie miesiące: otwarto spopielarnię w Skarżysku Kamiennej (pierwsza w regionie świętokrzyskim), Żorach, budowana jest w Suwałkach i pod Krakowem...
W Warszawie piece krematoryjne są trzy, a palenie zwłok odbywa się praktycznie non stop. – Spopielenia odbywają się w trybie ciągłym. Przez cały tydzień, dzień i noc. Jeśli rodzina tak sobie życzy, przychodzą nawet w nocy. O każdej porze – mówi Anna Obuchowicz. Nie wszystkim się to podoba. Uczestnicy takiego pochówku mówią o masówce. Agata, która brała w tym udział, pamięta bałagan. Stojące w różnych miejscach trumny. Brak atmosfery. Powagi? Poszanowania? – To było dziwne – mówi.
Pomyłki wykluczone, ale mogą się zdarzyć
A co, jeśli prochy się pomylą? Były już takie przypadki. Kilka miesięcy temu ze śledztwa reportera "Superwizjera" TVN wynikało, że jedno z krematoriów na Śląsku nie dbało o żadne standardy, prochy wydawało rodzinom, jak popadło. Bywały przypadki, że ciała jeszcze leżały w chłodni, a rodziny już odbierały obce prochy....
Reporterowi "Superwizjera" TVN udało się dotrzeć do byłych pracowników zakładu, a także najbliższych współpracowników właściciela krematorium. Ich relacje są wstrząsające: potwierdzają, że nagminne były przypadki, gdy w krematorium ciała zmarłych wiele dni oczekiwały na kremację, podczas gdy zakłady pogrzebowe dawno już odebrały urny z prochami.
Czytaj więcej
W spopielarniach mówią, że nie ma takiej opcji. Trumny są monitorowane od samego przyjazdu do krematorium. Oznakowane, opisane. – W naszych krematoriach to jest niemożliwe. Są odpowiednie procedury oznakowania trumien, identyfikowania. Nie ma takiej opcji. Zapewniam, że do pieca trafia to, co przywiezie zakład pogrzebowy. Poza tym trumna jest zamknięta. U nas jej się nie otwiera – przekonuje Anna Obuchowicz.
Piec szwedzkiej produkcji, może spopielić w ciągu doby 12 ciał. Kremacja odbywa się w temperaturze od 800 do 1200 stopni Celsjusza. Nad procesem spalania czuwa komputer. W tak wysokiej temperaturze, ciało ludzkie spopiela się, ale nie od razu zamienia w charakterystyczny proch. Pomocne okazuje się urządzenie rozdrabniające, zwane kremaulatorem, działające jak młynek.Czytaj więcej