Niefortunny fotomontaż niemieckiej telewizji publicznej ARD wywołał burzę u naszych zachodnich sąsiadów. Chodzi o zdjęcie kanclerz Angeli Merkel w czadorze i fotografię niemieckiego parlamentu przerobionego na meczet z dodanymi minaretami, które pojawiły się w niedzielnym magazynie „Raport z Berlina”.
Niedzielne wydanie programu na stacji ARD, jak zwykle podsumowywało bieżące wydarzenia polityczne jakie miały miejsce w Niemczech. Jednym z nich był kryzys migracyjny, jaki w ostatnim czasie dotknął naszych zachodnich sąsiadów. Niefortunny materiał dotyczył właśnie tego tematu.
Według wyjaśnień stacji chodziło głównie o wywołanie emocji wśród widzów i zwrócenie uwagi na realny problem islamizacji Niemiec, a fotomontaż z Angelą Merkel i Reichstagiem w roli głównej miał być właśnie takim elementem – wzbudzającym skrajne emocje. Warto zaznaczyć, że kontrowersyjne zdjęcia były tylko zajawką materiału, bowiem on sam był raczej umiarkowany i nie zawierał żadnych prowokacyjnych treści.
Jednak wbrew pozorom, cała afera wybuchła nie z powodu jawnego ośmieszania kanclerz (ta nie poczuła się obrażona), ale dlatego że podobne fotografie to element często wykorzystywany przez skrajnie prawicowe partie niemieckie, a także przez zwolenników PEGID-y – oddolnego ruchu Niemców broniących Europy przed islamizacją.
Dziennikarze niemieccy, zresztą tak jaki i sami Niemcy zarzucają ARD szerzenie nienawiści, przejmowanie retoryki skrajnej prawicy i brak dziennikarskiego konstruktywizmu. ARD, choć "żałuje, iż niektórzy widzowie źle zrozumieli infografiki albo im się nie spodobały”, to jednak zarzuty zdecydowanie odpiera.
Warto przypomnieć także przypadek polskiego tygodnika "wSieci", który na swojej okładce umieścił polską premier Ewę Kopacz jako muzułmankę w burce, na której zawieszony jest tzw. pas szahida, czyli konstrukcja z materiałów wybuchowych wykorzystywana przez islamistycznych terrorystów-samobójców.