Reklama.
Do zgwałcenia młodej włoskiej aktywistki doszło latem w miejscowości Ponte San Ludovico położonej dokładnie na pograniczu Włoch i Francji, gdzie kryzys imigracyjny momentami przybierał równie wysoką temperaturę, co na granicach Węgier, Chorwacji i Serbii.
Skrajnie lewicowe organizacje przybyły tam, by w ramach wolontariatu pomagać uchodźcom i walczyć o ideę świata pozbawionego granic. Do zgwałcenia Włoszki przez grupę Afrykanów doszło pewnego sobotniego wieczora w prowizorycznym bloku łazienkowym obozu dla uchodźców. Działania gwałcicieli były swobodne, gdyż jej wołania o pomoc zagłuszała muzyka z pobliskiej imprezy.
Gdy zgwałcona kobieta poinformowała o wszystkim swoich przyjaciół, ci uznali, iż należy ją powstrzymać przed zgłoszeniem sprawy na policję. Skrajni lewicowcy byli przekonani, że w okresie, w którym Europa podejmowała kluczowe decyzje w sprawie kryzysu migracyjnego, poinformowanie o gwałcicielach wśród uchodźców będzie szkodziło sprawie, o którą walczą. Za ich namową Włoszka miała milczeć przez miesiąc.
Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl
Źródło: Corriere.it