Gdyby nie on, warszawska ulica przez kolejne lata przypominałaby przysłowiowy obraz nędzy i rozpaczy. A tak, po reaktywacji w 1740 roku Komisji Brukowej, zaczęto porządkować drogi i inwestować w ich rozwój. Kto był wskrzesicielem tej instytucji? Franciszek Bieliński, marszałek wielki koronny, który zszedł z tego świata 8 października 1766 roku.
To na jego cześć główną ulicę stolicy nazwano ulicą Marszałkowską. Ale Bieliński był warszawiakom dobrze znany przede wszystkim za sprawą szczególnej troski, jaką przykładał do działań na rzecz rozwoju miasta. Zrobił wiele, aby mieszkańcy oraz przybywający do Warszawy z daleka, nie skarżyli się na stan dróg. A ten do XVII wieku był wręcz opłakany.
Ponoć było na warszawskiej ulicy więcej błota niż w Krakowie - tak przynajmniej notował w 1596 roku jeden z włoskich kardynałów. Szczególnie niewygodne było przemieszczanie się po częściowo wykładanych kamieniami czy cegłami uliczkach staromiejskich. Tłoczno, bo mnóstwo ludzi, brudno - bo mieszkańcy musieli gdzieś pozbywać się fekaliów.
– Do anegdoty przeszedł okrzyk: "Sie idzie!... Sie idzie!..." wydawany wieczorową porą przez przechodnia, w obawie by nie wylądowała na jego głowie treść nocnika z pobliskiego okna – przypomina Stanisław Milewski, autor "Życia ulicznego w niegdysiejszej Warszawie".
Gnój zalegający na ulicach, nie tylko na przedmieściach, ale też w centrum, wynikający z tego wszechobecny odór, a także ogólne złe wrażenie higieniczne, jakie wywierała ówczesna Warszawa, przelały czarę goryczy. W 1685 roku powołano Komisję Brukową, aby problemowi zaradzić. Musiało minąć jednak kolejne pół wieku, aby "drogi zepssowane" przestały budzić politowanie.
W 1740 roku reaktywowano Komisję, a już dwa lata później stanął na jej czele Bieliński. Pracy było co nie miara, bo zdarzało się, że błoto sięgało koniom aż do brzuchów...
Raport Komisji Brukowej, 1743
Gnoiow y błota po wszystkich ulicach pełno, tak, że iuż trudność sprawuią przeieżdżaiącym. Bruki na wielu ulicach popsowane, na wielu zaś cale ich niemasz, co ustawicznie czyni nieochędostwo, y na inne mieysca brukowane błota przypuszcza. Z innych podobnie mieysc iedne drogi gnoiami cale zawalone, inne częścią gnoiami, częścią nie maiąc od wieku żadney naprawy continuo concursu iadących zepssowane.
Bieliński szybko jednak wziął się do działania - przede wszystkim zdobył to, o co wcześniej bezskutecznie zabiegano. Dofinansowanie z królewskiego skarbca. Napływ gotówki był jednak ograniczony, tylko częściowo poprawił sytuację. Potrzebne były darowizny od mieszkańców i... sięgnięcie do własnej kiesy.
Nazwa kierowanej przez Bielińskiego instytucji zobowiązywała - nie tylko więc uprzątnięto z ulic Warszawy zalegający brud, ale i wybrukowano całe Krakowskie Przedmieście, Nowy Świat i dróżki staromiejskie. Łącznie 222 ulice. Ich nazwy umieszczano na tabliczkach zawieszanych na gmachach kamienic.
Działania Komisji były oczywiście potrzebne. Miasto, przynajmniej częściowo, stało się czystsze, skanalizowane, oświetlone. Marszałek zakazywał też chowu świń na przylegających do ulic podwórkach, a także wyrzucania w miejsca publiczne padliny.
Rozporządzenie F. Bielińskiego, 1766
Zaleca się y rozkazuie, aby nikt takowych zdechlin, psów, kotów, y innych z kamienic y pałaców na ulicę wyrzucać nie ważył się pod karą.
Dalej jednak warszawiacy mieli powody do narzekań. Przykładem całkowite nieprzestrzeganie przez użytkowników ruchu ulicznego przepisów drogowych (tak, powożący karetami byli do tego zobowiązani).
Jeden z mieszkańców stolicy w anonimowej skardze z 1791 roku winił o tę drogową anarchię wprost przybyszów z innych miejscowości. – Każdy z przyjeżdżających, jak gdyby był panem Warszawy, staje, gdzie mu się podoba, wśród ulicy, nie uważając, że nawet przejść nie ma którędy – żalił się warszawiak. Nawet dziś, odnosząc te słowa do współczesności, niejeden przyznałby mu rację...