We wtorek rano w Europie dało się słyszeć wielkie "ufff" ulgi. Po dwunastogodzinnym nocnym maratonie Unia Europejska wraz z Międzynarodowym Funduszem Walutowym zgodziła się na udzielenie Grecji kolejnego wsparcia. Ale krajowi daleko do wzrostu gospodarczego, na razie czekają go lata ostrego zaciskania pasa.
Grecja uratowana. Przynajmniej na razie. Ministrowie finansów strefy euro zgodzili się na przyznanie rządowi w Atenach kolejnego pakietu pomocowego. 130 miliardów euro finansowej kroplówki nie rozwiązuje wszystkich problemów kraju, ma jednak doprowadzić do zmniejszenia greckiego długu ze 160 proc. do 120 proc. PKB w 2020 roku. Zdaniem wielu ekonomistów pomoc jest jedynie kupowaniem kolejnych miesięcy względnego spokoju, by przygotować banki na bankructwo tego kraju.
Decyzja o przyznaniu ratunkowych pieniądze była odkładana już kilka razy, głównie ze względu na nieufność europejskich polityków do Grecji, która wciąż nie wywiązuje się ze wszystkich obietnic oszczędności. Unia chce, by powstał specjalny rachunek bankowy, na który będą wpływać pieniądze z międzynarodowej pomocy. Do części pieniędzy grecki rząd nie będzie miał dostępu – zablokowane będą środki przeznaczone na spłatę długu wobec zagranicznych inwestorów. Dodatkowo, greckie ratunkowe „kieszonkowe” będzie mogło zostać wstrzymane, jeżeli kraj nie będzie wprowadzał w życie zapowiadanych oszczędności.
- Grecja spełniła wszystkie warunki wymagane dla zatwierdzenia nowego programu – powiedział przed spotkaniem w Brukseli minister finansów Grecji Ewangelos Wenizelos. Program ratunkowy zakłada umorzenie 53,5 proc. greckiego zadłużenia. 30 miliardów euro z całej puli pomocy trafi do inwestorów, by zachęcić ich do umorzenia części greckiego długu, wymiany obligacji na papiery o niższej wartości.
Jak Grecja chce zaciskać pasa
Grecja uchwaliła oszczędności na poziomie 3,3 miliarda euro. Większość, bo ponad miliard euro pochodzić będzie z wydatków na służbę zdrowia, duże cięcia dotknęły też inwestycje państwowe i budżet na obronę. W dół poszły wynagrodzenia w sektorze publicznym i emerytury.
By wyleczyć Grecję, a przynajmniej uniknąć jej finansowej śmierci, dokapitalizowane zostaną krajowe banki – w zależności od wielkości pomocy możliwe będą przejęcia niektórych instytucji przez państwo. Plan ratunkowy zakłada też prywatyzację – do końca roku dzięki oddaniu przedsiębiorstw w prywatne ręce, do greckiego budżetu ma wpłynąć kolejne 4 i pół miliarda euro. Plan jest jednak wieloletni i już do końca 2015 roku będzie to 15 miliardów euro. Sprzedane mają być między innymi stocznie, czy spółki petrochemiczne.
W ostatnich tygodniach europejskich polityków stresował bliski termin wyborów parlamentarnych w Grecji - prounijne koalicyjne partie mają, według ostatniego sondaży, ok. 26 proc. poparcia. A to nie wystarczy, by rządzić. Za nimi są populiści i komuniści, a minister finansów Niemiec Wolfgang Schaeuble sugerował nawet, by przełożyć te wybory. Powód? Jeżeli do władzy dojdą eurosceptycy, nikt nie da Unii gwarancji, że nowy rząd w Atenach będzie kontynuował cięcia. Wczorajszy sondaż greckich mediów mógł nieco uspokoić nastroje. Ponad 70 procent Greków nie chce wyjścia ze strefy euro. Mimo to, wielu Greków nie chce zgodzić się na zaciskanie pasa głównie ze względu na kolejne zapisy planu – płaca minimalna zostanie obniżona o 22 procent, a w przypadku młodych ludzi (poniżej 25. roku życia) cięcie wyniesie prawie jedną trzecią. Nie znaczy to, że starsi będą mieli lżej – zlikwidowana bowiem zostanie zasada automatycznego zwiększania płacy wraz ze stażem pracy. Wszystkie układy zbiorowe będą mogły być renegocjowane, a wydatki na pomoc społeczną zostaną obniżone o 5 procent.
15 tysięcy pracowników budżetówki przejdzie do tak zwanej rezerwy – będą pobierać 60 procent pensji przez rok, potem mogą zostać zwolnieni. Na pięć osób odchodzących na emeryturę, do pracy przyjmowana będzie jedna nowa osoba. Dzięki tym zmianom, do 2015 roku liczba pracowników sektora publicznego zmniejszy się o 150 tysięcy osób.
Przed otrzymaniem pomocy, Grecja musiała uwolnić chronione zawody – tak, by były one otwarte na konkurencję. Chodzi tu między innymi o stanowiska związane z podstawową opieką zdrowotną, księgowych, przewodników turystycznych, agentów nieruchomości, czy robotników portowych.
Zgodnie z planami, grecka gospodarka powinna zacząć odbijać się od dna w przyszłym roku, tak by w 2015 PKB kraju wzrósł o 2,5 – 3 procent.