Nie miałem pojęcia, że temat o Łodzi może wywołać takie emocje. Myliłem się, a z komentarzy pod tekstem i wysłanych maili dowiedziałem się sporo i o Łodzi, i o sobie. Kilkadziesiąt obrazków z centrum miasta skutecznie wkurzyło mieszkańców. A szkoda, bo nie miało. Już wyjaśniam, o co chodzi.
Fotoreportaż z Łodzi, w którym można znaleźć 60 zdjęć, pojawił się na łamach naTemat we wtorek wieczorem. Od tego momentu dostałem chyba największą w życiu falę maili od czytelników. Kolejną serię komentarzy można przeczytać pod wrzutką artykułu na Facebooku.
Dowiedziałem się między innymi, że:
Dostałem także zaproszenie na Bałuty, gdzie "czeka mnie solidny wpier**ol". Podobnych komentarzy było sporo. Na szczęście równie dużo miejsca znalazło się na konstruktywną krytykę, za którą bardzo dziękuję.
Pewnie, w Łodzi jest masa ładnych miejsc. O części wiedziałem, o niektórych nie miałem pojęcia. Na szczęście łodzianie stanęli na wysokości zadania. Dostałem nawet kilka zaproszeń na prywatne wycieczki po Łodzi, żeby "obalić moją z góry ustaloną tezę, pod którą napisałem tekst".
No i właśnie w tym cały ambaras, że żadnej tezy nie było. Do Łodzi jechałem całkowicie prywatnie, bez zamiaru robienia jakiegokolwiek tekstu. Pomysł na niego wpadł dopiero na miejscu. Pierwsza część spaceru po ul. Piotrkowskiej skończyła się jedynie wymianą uwag i obserwacji. Ale gdy "krajobraz" zaczął się ciągle powtarzać, stwierdziłem, że warto to pokazać. Wyciągnąłem telefon i zrobiłem kilkadziesiąt zdjęć, z których 60 mieliście okazję zobaczyć w naTemat. Kolejne mam na dysku.
W obronie swojego miasta, niczym Rejtan, internauci nie zauważyli czegoś chyba najbardziej istotnego.
To sama ul. Piotrkowska dostarczyła tezy
Nie chodziłem specjalnie i nie szukałem miejsc, które można dopasować do tezy. Pojawiały się same, jak grzyby po deszczu. Jedno za drugim, a w pewnym momencie zastanawiałem się, czy po prostu nie przestać już pstrykać. A to nie tylko moja opinia.
Częstym argumentem było to, że podobne miejsca można znaleźć w większości polskich miast, z "tą Warszawką na czele". Nie przeczę, ale nie sądzę też, by spacer Krakowskim Przedmieściem i Nowym Światem dostarczył tyle materiału. To właśnie te ulice można w tym przypadku porównywać 1:1.
Zgadzam się, że nie można patrzeć na całe miasto tylko przez perspektywę ul. Piotrkowskiej. Ale to właśnie ta ulica jest jednym z pierwszych skojarzeń z Łodzią. Ulica naprawdę piękna, ale jednocześnie ze straconym potencjałem, który bardzo łatwo zauważyć. Wystarczy spojrzeć wyżej, na ładniejsze kamienice, które zachwycały! Na fajne lokale, do których aż chciało się wejść, albo na pomysłowe witryny sklepów. Tych też nie brakowało.
Niestety nie były widoczne na tle tego, co waliło po oczach brzydotą. I chyba właśnie najbardziej to mnie zasmuciło. Niewykorzystany potencjał, który mam szczerą nadzieję już niedługo wykorzystany zostanie. Od razu przypomina się kultowa scena z Cezarym Pazurą.
Fotoreportaż nie miał być ekonomiczną analizą tego, jak Łódź wychodzi z dołka lub do niego wpada. To miało być 60 migawek z ul. Piotrkowskiej. Okej, tytuł być może lekko niefortunny, ale nie można zaprzeczać, że Łódź to w dużej mierze właśnie Piotrkowska. Teoretycznie najbardziej reprezentacyjna ulica miasta.
Domyślam się, że prawda w oczy kole, ale byłem zwykłym turystą, który pokazał innym to, co zobaczył. A takich turystów jest więcej i oni widzą to samo. Warto o tym pamiętać zanim z pałkami zacznie się wbijać do głowy innym swoje zdanie.
Niewykluczone jednak, że skoro tekst wywołał tyle emocji, w Łodzi raz jeszcze się pojawimy. I pokażemy jej drugą stronę. Tę ładniejszą. W końcu kilka zaproszeń już mam.