
Unia Europejska znosi częściowo embargo na Białoruś i jej prominentów. To nie tylko efekt zwolnienia w sierpniu sześciu opozycjonistów. To przede wszystkim zasługa Aleksandra Łukaszenki, jednego z "najwybitniejszych" polityków europejskich, który w ubiegły weekend został wybrany prezydentem... po raz piąty z rzędu.
REKLAMA
Teza o tym, że białoruski prezydent jest "wybitny" wielu nie przeszła przez gardło. Porównajmy jednak Łukaszenkę do polityków, którzy rządzili Europą gdy dawny kierownik kołchozu dochodził do władzy. Borys Jelcyn już nie żyje, ale odszedł skompromitowany i schorowany, Berlusconi, Blair czy Kuczma to też przeszłość. A Białorusią wciąż rządzi dobry "baćka" (biał. ojczulek). Jak to możliwe by ten sam polityk został wybrany już na piątą kadencję? Oto siedem oblicz człowieka, który lubi gdy mówi się o nim: "ostatni dyktator Europy".
1. Niedoszły władca Rosji
Łukaszenko, mimo, że wychowywany tylko przez matkę na niewielkiej wsi jest typowym przykładem "soviet dream", oto chłopak z małej wsi zostaje prezydentem kraju. W rzeczywistości ambicje Łukaszenki sięgały znacznie wyżej. Mimo, że w kreowanym przez siebie wizerunku jest chłopskim trybunem to w rzeczywistości Putinowi marzyła się władza w związku dwóch państw - Białorusi i Rosji. Plany te snuł jeszcze w latach 90., gdy oczywistym się stało, że zmęczony chorobą alkoholową Borys Jelcyn będzie musiał zrezygnować ze stanowiska.
Sam Łukaszenka w kampanii wyborczej w 1994 roku mówił: "będę błagał na kolanach by Rosja z powrotem nas przyjęła." Łukaszenko nie tylko w ten sposób grał na sentymentach radzieckich w społeczeństwie, ale też dążył do tego by zostać następcą Jelcyna. Po wyborach prezydent Rosji te umizgi doceniał, głównie dlatego, że Łukaszenko był bardzo popularny w Rosji jako przywódca dążący do restauracji Związku Radzieckiego i socjalizmu. Białoruski dyktator jeździł nawet po Rosji i namawiał gubernatorów do poparcia tego projektu. Nic z planów Łukaszenki jednak nie wyszło. Jedyne co wymógł na Jelcynie to umorzenie części długów i korzystne kontrakty. Po Jelcynie przyszedł Putin, z którym już "carowi Białorusi" nie układało się tak dobrze. Nadal jednak Łukaszenka jest aktywny na polu polityki międzynarodowej - uprawia politykę równych odległości do Moskwy i Brukseli czekając na polityczne lub gospodarcze korzyści od obu stron. Ta wielowektorowa polityka przez wiele lat stanowiła o pozycji Białorusi jako państwa, o którego względy zabiega i zachód i wschód. Jednocześnie białoruski dyktator jest przedłużeniem rosyjskich interesów tam, gdzie nie nie wypada Rosji handlować. To właśnie Łukaszenka handlował bronią z Asadem i Kadafim, gdy spadały na nich embarga.
2. Samiec alfa
Białoruski dyktator to prawdziwy samiec alfa. Zarówno w pozytywnym, jak i negatywnym znaczeniu tego wyrażenia. Wychowywany przez matkę i ciotki wyrósł paradoksalnie na mężczyznę nie znoszącego sprzeciwu i dyskusji. Dodając do tego postawną figurę możemy sobie wyobrazić jak popularny był w społeczeństwie byłej republiki radzieckiej, gdzie kobiety cenią twardych mężczyzn.
Łukaszenko jest (był?) żonaty z Galiną Rodionowną, która od blisko 10 lat spędza cały czas samotnie w odizolowanym i strzeżonym domu, jadąc do Mińska tylko na święta. Łukaszenko nie odpowiada na pytania prasy o pierwszej damie. Z Galiną dyktator ma dwóch synów: Wiktora i Dymitra. Pierwszy, rocznik 1975, jest ministrem spraw wewnętrznych, drugi zaś służy w wojskach pogranicznych.
Prawdziwym oczkiem w głowie jest jednak najmłodszy syn - Kola. Jest on owocem wieloletniego romansu prezydenta i jego osobistej lekarki - Abelski. To ją Łukaszenko zabierał na zagraniczne wizyty. Co ciekawe, matka Abelski została teściową z nominacji prezydenta. Białorusini w tym czasie nazywali ją "teściowa". Sam młody Kola został pupilem Białorusi. Po urodzeniu istnienie nieślubnego dziecka było skrzętnie ukrywane. Szybko jednak informacja się rozeszła pocztą pantoflową. Nie dało się dużej utrzymać sprawy w tajemnicy. Podczas defilady z okazji Dnia Zwycięstwa czteroletni Kola uczestniczy u boku ojca w skrojonym specjalnie mundurku. Kilka miesięcy później prezydent Rosji Dimitrij Miedwiediew podarował mu złoty pistolet. Syn wychowuje się z Łukaszenką, który ekskochankę wydał za mąż za swojego ochroniarza.
To jednak nie koniec romansów prezydenta. Podobno często zmienia kochanki, jednak rzadziej nawiązuje dłuższą znajomość. Po odejściu od Abelski, Łukaszenko związał się z Iryną Darafiejewą, znaną na Białorusi piosenkarką. Teraz to ona towarzyszy mu podczas służbowych podróży i wakacji. Tak jak przed laty Marilyn Monroe zaśpiewała urodzinową piosenkę dla Kennedy'ego, tak też śpiewała kochanka białoruskiego prezydenta.
Łukaszenko słynie też z niewybrednych i sprośnych żartów, gdy rozmawiał z Radosławem Sikorskim i szefem niemieckiego MSZ
Lepiej być dyktatorem niż pedałem
Guidem Westerwellem (zadeklarowany gej) mówił, że homoseksualizm to zboczenie i obrzydliwość, ale baraszkujące dziewczyny chętnie obejrzy. Gdy niemiecki minister nazwał go później w wywiadzie dyktatorem Łukaszenko zaatakował go personalnie.
3. Sportowiec
Prawdziwy samiec alfa to również sportsmen i tak jest również w przypadku Aleksandra Łukaszenki. Jest on zapalonym hokeistą, sam, w trykocie z numerem 1 często występuje w amatorskiej reprezentacji kraju na turniejach o Puchar Prezydenckiego Klubu Sportowego. Główną zasadą tych turniejów jest podobno to, że "grają wszyscy, wygrywa prezydent".
Prezydent jest nie tylko hokeistą, ale i kimś na kształt działacza hokejowego. To on bowiem "załatwił" fakt, że w kontynentalnej lidze rosyjskiej limity obcokrajowców nie obejmują Białorusinów oraz wystarał się o zorganizowanie MŚ w hokeju na lodzie. Oprócz tego prezydent lubi narty biegówki czy rolki. Często i chętnie fotografuje się podczas sportu.
4. Chłop
Łukaszenko pochodzi ze wsi i zawsze to podkreślał. Do dzisiaj odbywają się subotniki, popisowa prace w polu z udziałem prezydenta. Sam Łukaszenka w swojej rezydencji ma ogród, gdzie hoduje pomidory i ogórki i ma nawet swoją kozę. Odwiedzając wsie często ten były kierownik kołchozu dawał instrukcje pracującym tam robotnikom rolnym a nawet często podwijał koszulę i sam brał się do roboty.
5. Dyktator
Obrazki z tłumienia opozycyjnych wieców na Białorusi zna chyba każdy. Jak to się jednak stało, że z popularnego w 1994 roku polityka Łukaszenko stał się dyktatorem?
Odpowiedź na to pytanie leży zapewne w mentalności prezydenta Białorusi. Dla niego wzorcami polityki byli komunistyczni gneskowie. Nigdy nie ukrywał, że demokracja i swobody obywatelskie w rozumieniu zachodu uznaje za przejaw dekadencji . Jednocześnie nigdy nie miał zamiaru oddawać chociaż części władzy. Tłumienie opozycji i obecna sytuacja to jednak "pikuś" w porównaniu do tego co działo się w latach 90. Wtedy apetyt na władzę w Mińsku miało wiele sił politycznych, częściowo demokratycznych, ale również i nacjonalistycznych czy komunistycznych.
Na opozycję spadły więc represje. Pierwszą ofiarą była Tamara Wińnikowa, była dyrektorka Banku Narodowego, która posiadała źródła na temat malwersacji finansowych na Białorusi. Trafiła w 1997 roku do aresztu. Dwa lata później ekonomistkę odwiedził Hienadź Karpienka, jeden z opozycjonistów. W tym czasie na Białorusi powstał "szwadron śmierci", usuwający przeciwników politycznych. Karpienka miał dowiedzieć się wszystkiego o przekrętach władzy i przekazać wiedzę niezależnym dziennikarzom. Nie zdążył. Nagle źle się poczuł, trafił do szpitala i zapadł w śpiączkę z której się nie wybudził. Badania wykazały, że mózg został poważnie uszkodzony. Gdy miał być operowany do sali weszło KGB i okazało się, że nie ma lekarza, który by podjął się skomplikowanej operacji. Karpienka zmarł, zaś jego pogrzeb stał się manifestacją.
Później w ramach dociskania śruby zlecono specjalne zadanie Dymitrowi Pawliczence, zaufanemu agentowi. Stworzył on Specjalny Oddział Szybkiej Reakcji, który zajmował się "sprzątaniem" przeciwników politycznych.
Sprawa pewnie nigdy nie ujrzałaby światła dziennego gdyby nie Oleg Ałkajew, szef mińskiego więzienia...z którego odział pożyczał broń. Patrząc na nagłówki gazet zwrócił uwagę, że zniknięcia opozycjonistów dziwnie zbiegają się z czasem wypożyczenia przez Pawliczenkę pistoletu. Drugim tropem była chęć obejrzenia przez Pawliczenkę egzekucji więziennej, które w tym czasie wykonywano strzałem w tył głowy. Łącznie późniejszy morderca opozycji asystował przy pięciu egzekucjach. Powiadomione przez Ałkajewa KGB szybko rozformowało tajny oddział, nikomu jednak nie udowodniono udziału w mordach.
Do dzisiaj nie wiadomo ilu opozycjonistów zginęło (szacunki mówią o 12 zabitych). Dzisiaj władza już nie używa takich metod z lat 90. Ciężko natomiast stwierdzić, żeby Białoruś była krajem demokratycznym. KGB i oddziały milicji OMON skutecznie walczą z opozycją.
Białoruś przestrzega zasad naszej cywilizacji – demokracji i praw człowieka jest u nas nie mniej niż w państwach Unii Europejskiej. Jedno co nas odróżnia – nie stosujemy podwójnych standardów.
6. Baćka znaczy ojczulek
Białorusinie doceniają jednak stabilność i bliskość swego prezydenta, którego nazywają baćka (ojczulek). I czy będziemy to akceptować czy nie dla wielu Białorusinów Łukaszenko właśnie jest ojczulkiem. Jest gwarantem stabilności i niezależności. Od czasu kiedy Łukaszenko objął władze obniżył dotacje na kierunki humanistyczne. Nieliczna inteligencja jest kroplą w morzu tych, co Łukaszenkę wielbią. Szacuje się, że nadal może on mieć 60-70 proc. realnego poparcia. I właśnie dlatego baćka jest politykiem wybitnym, mówi językiem ludu (mieszanina rosyjskiego z białoruskimi wstawkami), surowo każe łapowników przed kamerami i sam zakasuje rękawy do pracy na roli.
Napisz do autora: piotr.celej@natemat.pl
