Jedzenie! Kto go nie kocha? W każdym większym mieście jest multum restauracji pozwalających nam zakosztować w daniach różnych kuchni. Nowym miejscom czasem trudno jest się przebić. Zwłaszcza w stolicy. Tutaj rywalizacja o podniebienia gości jest bardzo zacięta. Niektórzy decydują się zwabić klientów czymś nietypowym – aranżacją, menu, sposobem podania potraw. Przedstawiamy najciekawsze z pomysłów.
Kolacja w ciemnościach
W gastronomii od dawien dawna znane jest (i uważa się je za bardzo prawdziwe) powiedzenie, że "je się oczami". Zupełnie inaczej podchodzimy do potrawy, która zrobi na nas pozytywne wrażenie swym wyglądem. Co jeżeli musielibyśmy zrezygnować z oglądania jedzenia? Na Zachodzie kilka lat temu rozwinął się pomysł urządzania kolacji w ciemnościach. Danie konsumowane po omacku gwarantuje zupełnie inne doznania, bardziej skupiamy się na tym, co tak naprawdę powinno być najważniejsze – na smaku. W Warszawie miejscem, które takie wieczory urządza jest restauracja Borpince, serwująca specjały kuchni węgierskiej.
Ugotuj sobie sam
Azjatycka restauracja Shabu Shabu mieszcząca się na Mokotowie wprowadziła do Polski nowatorski z naszego punktu widzenia hot-pot. Na czym polega? Piotr Stefaniak, menadżer lokalu tłumaczy, że jeśli klient sobie tego zażyczy, może swoje danie ugotować sam z wybranych przez siebie składników. Innowacja zawitała do nas z Dalekiego Wschodu, właścicielka restauracji pochodząca z Wietnamu, gdzie jest to popularne rozwiązanie, zaryzykowała 2 lata temu wypróbowanie tego u nas. I pomysł zaskoczył. Stefaniak wskazuje, że hot-pot, czyli możliwość samodzielnego przygotowania gorącego kociołka z wybranymi przez nas składnikami zwykle cieszy gości, którzy mogą przyrządzić dla siebie coś nietypowego pod okiem mistrzów. Jest to interesujące połączenie jedzenia z zabawą.
Ci którzy mają problem z doborem składników, mogą liczyć na sugestie obsługi, a swoje błędy w sztuce kulinarnej (najczęstszym przewinieniem jest przegotowanie makaronu) zwykle traktują ze śmiechem. Przeciętna cena przyrządzonego własnoręcznie dania wynosi ok. 20-25 zł i zajmuje ok. 20-30 min. Choć, jak zaznacza wspomniany menedżer, niektórzy miłośnicy slow food lubią się bawić dłużej.
Zjedzmy posiłek w PKS-ie?
Transport miejski nie wszystkim może kojarzyć się najlepiej. Przerobienie dawnego autobusu w lokal gastronomiczny jest z pewnością oryginalną ideą. "Przystanek Cafe" jest obecnie zaparkowany przy ulicy Jeziorna 2. Menu tej knajpy jest raczej barowe, co dobrze współgra z konwencją. Powstaje pytanie, czy ktoś po codziennych tułaczkach "z" i "do" pracy/szkoły, ma jeszcze ochotę dodatkowo odwiedzać miejsca mu o tych wojażach przypominające, ale podobno chętnych nie brakuje.
Śniadanie w przestworzach
Kolejnym interesującym pomysłem jest wydarzenie „Dinner in the Sky” organizowane w różnych miastach Polski, w tym także w Warszawie. Prezes firmy, Chris Bjorn Geirnaert opisuje, że uczestnicy zasiadają wspólnie przy platformie, przypominającej swoim kształtem ogromny stół, który następnie podnoszony zostaje przez dźwig na wysokość 40-50 m. Koncepcja ta została wymyślona parę lat temu przez dwóch Belgów, a cała idea w bardzo szybkim tempie rozeszła się na cały świat.
Całe wydarzenie to show, które zaczyna się już w momencie powitania gości. Obsługa opowiada o potrawach i o tym, co czeka uczestników podczas „lotu”. Często w podniebnej restauracji goszczą znani kucharze z renomowanych restauracji. Geirnaert zauważa, że jest to interesująca okazja by zobaczyć miasto z zupełnie innej perspektywy i dodać kolacji dreszczyku emocji (choć nie trzeba się martwić o bezpieczeństwo – każdy jest zabezpieczony pasami, a nad całym wydarzeniem czuwa ekipa Safety Team).
Fachowym okiem
Piotr Łagowski, nasz bloger i znany entuzjasta jedzenia, działający z powodzeniem w biznesie gastronomicznym zauważa, że nietypowe lokale choć są interesujące i potrafią przyciągnąć naszą uwagę, często nie potrafią równie skutecznie jej utrzymać. Bywamy w nich od czasu do czasu, a zdarza się, że zaglądamy tam tylko raz – z czystej ciekawości. Wiele tego rodzaju pomysłów nie ma szans na przetrwanie, bo to czego naprawdę klienci oczekują to tzw. casual – restauracje, w których bywamy na co dzień i regularnie do nich wracamy. Na stołecznej mapie należą do nich takie miejsca jak "Żurawina", "Aioli", czy "Bątą".
Zdaniem Łagowskiego źródłem sukcesu (jak i każdej restauracji, która cieszy się powodzeniem) jest świetne menu, dobra obsługa i korzystny stosunek ceny do jakości (przy czym jakość posiłków jest podstawą). Ponadto lokale te wygrywają swoją lokalizacją, ale nie jest ona już tak kluczowa dla odniesienia sukcesu .– Znamiennym przykładem jest „Warszawa Wschodnia”, która cieszy się zasłużoną popularnością, pomimo tego że jej umiejscowienie nie jest zbyt korzystne.