PiS idzie po władze, a prawicowe media idą po wszystko. O ile politycy z prawej strony robią dobrą minę do złej gry i przekonują, że nie interesują ich rewanże i zemsta, tak prawa część mediów jawnie szykuje się na zemstę za lata upokorzeń. Zdaniem Rafała Ziemkiewicza nadszedł czas, aby media (również te prywatne) zostały poddane kontroli merytorycznej.
Rafał Ziemkiewicz napisał w "Do Rzeczy" o stu dniach na zmianę. Jak przekonuje, zmiana ta powinna odbyć na wielu płaszczyznach. Ziemkiewicz twierdzi, że z porównywalną zmianą mieliśmy do czynienia tylko raz, w 1989 roku. I właśnie do rozwiązań z tego okresu wraca, aby uporządkować państwo, które jak można się domyślać, dorobiło się zbyt daleko idącej wolności. Przejaw tego, że idzie nowe mogliśmy zaobserwować choćby w programie "Tomasz Lis na żywo". – Pan zostanie uchodźcą z tej telewizji za miesiąc – powiedział gość programu Przemysław Wipler.
Ziemkiewicz proponuje zmiany nie tylko w administracji i całym systemie rządzenia państwem. Zdaniem publicysty, byłoby dobrze, gdyby pomyśleć o mediach – i to nie tylko publicznych – jako jako o kwestii bezpieczeństwa państwa. – W czasach dzisiejszych, kiedy telewizyjne obrazki rządzą irracjonalnymi emocjami mas, pozostawienie mediów poza kontrolą instytucji państwa przypomina średniowieczny błąd tolerowania w państwie prywatnych wojsko magnackich – pisze Ziemkiewicz. Czy ma na myśli emocje, które dają dziś PiS-owi niemal bezwarunkowe poparcie zagorzałych wrogów PO?
Świat według prawicy
Autor "Do Rzeczy" zaznacza, że pisze te słowa z całą odpowiedzialnością, mając doświadczenie człowieka, który w mediach przepracował ćwierć wieku i wierzył kiedyś, że wolny rynek ureguluje tę dziedzinę. Propozycją Ziemkiewicza na uzdrowienie polskich mediów jest... nadzór merytoryczny państwa. Skądś to znamy?
Nowa rzeczywistość medialna według Rafała Ziemkiewicza dziwi nawet Jana Wróbla, który zazwyczaj krytykuje szerzących strach przed PiS-em. – Drodzy państwo, jak idzie przełom, to publicyści zaczynają wpadać w manierę doradzania politykom, co mają zrobić, by Polska była szczęśliwa – komentował publicysta w TOK FM.
Na pokaz merytorycznej kontroli według Ziemkiewicza nie trzeba było długo czekać.
– Żadna rewolucja nie uzdrowi mediów publicznych - może im tylko zaszkodzić – mówi naTemat Piotr Maślak, dziennikarz TOK FM. W jego opinii, naprawa mediów publicznych jest niezbędna. W tej kwestii zgodni są politycy wszystkich opcji. Różnią się jedynie wizją tego, jak owa naprawa powinna wyglądać. – Groźnie brzmią słowa o potrzebie kontroli państwa nad wszystkimi mediami - także prywatnymi. Jak działa to w praktyce, widzimy w Rosji czy na Białorusi. Obawiam się, że w przypadku mediów publicznych zmienią się tylko magnaci – mówi Piotr Maślak.
Weźmy się za media. Ale publiczne
Renata Kim zgadza się z Ziemkiewiczem, że media publiczne w Polsce wymagają zmiany. Tyle że nie powinny one skupiać się na wymianie prezesa czy pracowników poszczególnych redakcji.
– Powinno się zmienić ustawę o radiofonii i telewizji tak, aby media publiczne naprawdę nimi były. Żeby nie było w nich reklam, nie było ścigania się ze stacjami prywatnymi o oglądalność czy słuchalność, ani obniżania jakości programu, by schlebiać najniższym gustom i pozyskiwać jak najszerszą grupę odbiorców. Tylko w ten sposób można zapewnić swobodę realizowania misji, która polega na tym, by informować, uczyć i bawić. A wszystko na jak najwyższym poziomie – mówi szefowa działu "Społeczeństwo" tygodnika "Newsweek".
Dziennikarka wspomina swoją pracę w polskiej sekcji BBC i podaje tę rozgłośnię za wzór mediów publicznych. – Zawsze uczono nas, że podajemy informacje z dwóch źródeł, że je sprawdzamy i nie spieszymy się – mówi. Renata Kim paradoksalnie zgadza się z Ziemkiewiczem, który uważa, że polskie media podają informacje w sposób nazbyt emocjonalny. – Kilka razy dziennikarze BBC byli wręcz ukarani za to, że podali daną informację w sensacyjnym tonie – mówi Renata Kim.
Niestety, nie ureguluje i państwo musi czuwać tu nad przestrzeganiem zasad - choć raczej przez nadzór merytoryczny, a nie właścicielski.
Jan Wróbel
Dziennikarz, publicysta, felietonista, nauczycie
Nadzór merytoryczny państwa nad mediami to jest coś takiego, co bym przed wyborami schował na potem jako marzenie. (...) To zakłada, że istnieje państwo idealne, gdzie są urzędnicy nieskażeni służalczością i partyjniactwem. Nadzór merytoryczny państwa nad mediami to coś kompletnie potwornego. Czytaj więcej
Renata Kim
"Newsweek"
Ale już rozciąganie kontroli państwa na prywatne media wydaje mi się absolutnie niedopuszczalne. Próba regulowania przez państwo tego, jak one działają w sferze programowej, byłaby ogromnym nadużyciem.