Czy płacisz składkę zdrowotną, czy nie – już niedługo powinieneś mieć darmowy dostęp do publicznych placówek ochrony zdrowia. Jednak ci, którzy leczą się w prywatnych przychodniach lub szpitalach, które mają podpisane kontrakty z NFZ już niedługo będą musieli zmienić placówkę lub zacząć płacić za wizyty i zabiegi.
Wyniki wyborów, nawet te niepełne, sondażowe dają podstawy sądzić, że to PiS będzie w najbliższym czasie kształtował system ochrony zdrowia w Polsce. Szykuje się przewrót. Czy chorym wyjdzie to na dobre? Trudno powiedzieć. Zobaczmy zatem co się zmieni:
1.Koniec znienawidzonego NFZ
W kampanii wyborczej PiS zapowiedział, że zlikwiduje NFZ a kontraktowaniem świadczeń w województwach zajmie się wojewoda, który stworzy w swoim urzędzie specjalne komórki zajmujące się tą sprawą. To on będzie musiał zapewnić finansowanie i dostępność świadczeń na poziomie regionu. Zniknie więc znienawidzony NFZ, a pojawią się urzędnicy wojewody. Czy to coś zmieni dla pacjenta? Niewiele. Skargi, prośby i zapytania będzie kierował teraz do urzędu wojewódzkiego, a nie do oddziału NFZ. Nie zmniejszy to też raczej kosztów związanych z kontraktowaniem świadczeń, bo wojewoda będzie musiał zatrudnić lub wydelegować pracowników do nowych zadań. Nie mówiąc już o tym, że za tę niewdzięczną pracę wezmą się ludzie bez doświadczenia w tym zakresie. Natomiast za najdroższe procedury ma płacić resort zdrowia, to pomysł na odciążenie regionów.
2. Więcej kasy z państwowej kieszeni
PiS zapowiedział też, że podniesie poziom finansowania ochrony zdrowia w Polsce z 4,4 proc. PKB do 6,8 proc. PKB. Brzmi zachęcająco. W końcu będzie więcej pieniędzy na leczenie, zmniejszą się kolejki do świadczeń. W obecnym systemie, gdzie pieniądze na leczenie biorą się ze składek, które płacimy oznaczałoby to podniesienie składki zdrowotnej. Jednak PiS ma inne plany – koniec ze składką zdrowotną, za wszystko zapłaci budżet państwa, więc nie musimy się martwić większymi obciążeniami. Jednak czy państwowe, wyższe nakłady na ochronę zdrowia, uzdrowią system – trudno powiedzieć. Szpitale są w stanie przejeść każde pieniądze i to w taki sposób, że chory nie odczuje żadnych pozytywnych zmian. No ale nie ma co zakładać najgorszego, zobaczymy.
3. Polska w sieci
Nowa partia rządząca zapowiadała też powrót do pomysłu stworzenia sieci szpitali. Placówki, które się w niej znajdą mają zapewnić odpowiednią dostępność świadczeń zdrowotnych. Co z tymi, które w sieci się nie znajdą nie wiadomo. Może nasz najbliższy szpital nie zostanie wciągnięty do sieci i wtedy zacznie podupadać, bo będzie słabiej finansowany.
4. Prywatne jest gorsze
Partia Jarosława Kaczyńskiego zapowiedziała, że będzie stawiać na publiczne placówki ochrony zdrowia. W obecnej rzeczywistości może to okazać się dla wielu z nas bolesne. Jeśli np. przychodnie prywatne, które dotychczas miały kontrakty z NFZ na podstawową opiekę zdrowotną, od nowego roku ich nie dostaną, może się okazać, że wielu z nas będzie musiało zrezygnować z ich usług lub płacić za wizyty u lekarza rodzinnego. Może się okazać, że do „nowej” przychodni trzeba jeździć na drugi koniec miasta, bo tam właśnie jest publiczna placówka. Choć z drugiej strony PiS zapowiadał w kampanii wyborczej wzmocnienie roli lekarza rodzinnego w systemie, żeby pacjent nadmiernie nie korzystał z drogiego leczenia szpitalnego i porad specjalistycznych.
5. Jednoosobowej sali dla burżuja nie będzie
Przy tym wyniku wyborczym o dodatkowych ubezpieczeniach właściwie możemy zapomnieć. Partia jednoznacznie mówiła, że nie będzie gorszych i lepszych pacjentów. Nie ma żadnego dopłacania za usługi medyczne.
6. Babciu możesz zwiększyć dawkę, minister zapłaci
Jak myślimy o zdrowiu to trudno nie wspomnieć o lekach. Wygrani tych wyborów parlamentarnych zapowiedzieli, że wprowadzą darmowe leki dla osób po 75. roku życia. Ma być też lżej najbiedniejszym. Oni mają płacić za leki jak wszyscy, ale tylko do czasu przekroczenia pewnej kwoty. Wszystko co zapłacą ponad, państwo ma im zwracać.
Jeśli te zapowiedzi to nie tylko obietnice wyborcze, to system ochrony zdrowia czeka rewolucja. Jak wiadomo rewolucja pociąga za sobą zawsze ofiary. Kto tym razem polegnie na zmianach w zdrowiu? Miejmy nadzieję, że nie pacjent.