PiS zapowiedziało, że w przyszłym rok - we wrześniu - rozpocznie się wygaszanie gimnazjów. Zdaniem Katarzyny Hall, jest to błąd, bo gimnazja chroniły małe dzieci przed ósmoklasistami. Była minister edukacji twierdzi, że o ile technicznie można to zrobić, tak minimalny okres przygotowania takiej zmiany to dwa, trzy lata. A to i tak mało.
PiS zapowiada wygaszanie gimnazjów. Sporo osób na nie narzeka, to dobra decyzja?
Katarzyna Hall: Oceniam wprowadzenie gimnazjów jako zjawisko pozytywne.
Bo?
Bo dzięki nim szkoły podstawowe stały się dużo bezpieczniejsze i przyjazne dla małych dzieci. Być może już nie wszyscy pamiętają, ale ośmioklasista nie zawsze był "bezpieczny" dla najmłodszych uczniów. Wiek dorastania stwarza różne zachowanie, które czasem dla tych najmłodszych nie były do końca dobre. Szkoła podstawowa jest dzisiaj bardziej kameralna. Jeśli myśleć o jakiejś zmianie to raczej 6 + 6, niż 8 + 4.
A pod względem merytorycznym?
Wydłużenie powszechnego kształcenia ogólnego zaowocowało dobrymi wynikami absolwentów naszych szkół, lepsze przygotowanie. Nie tak dawno zrobiliśmy korektę programową, która mam nadzieję zaowocuje lepiej przygotowanym kandydatami na studia. Efektów tej korekty jeszcze nie można zobaczyć, bo pierwsi absolwenci dopiero zaczną się pojawiać w 2016, 2017 roku. Dobrze byłoby najpierw ocenić efekty tej zmiany.
Chyba nikt nie będzie na to czekał. Wygaszanie gimnazjów ma się rozpocząć już we wrześniu. To możliwe?
Technicznie można przeprowadzić taką zmianę. Natomiast w terminach, które są zapowiadane przez niektórych polityków realnie chyba nie da się tego zrobić.
Z drugiej strony w społeczeństwie utarła się opinia, że gimnazja nie wpływają dobrze na młodych. W trudnym wieku, obcy sobie trafiają pod wspólny dach, a to rodzin naprawdę głupie pomysły.
Zacytuję fragment artykułu Piotra Pacewicza, który napisał aby zlikwidować trudny wiek dorastania... To jest problem właśnie wieku dorastania, który ma swoją specyfikę. Ja zwracam uwagę na bezpieczeństwo najmłodszych uczniów. Pytanie, na ile jesteśmy w stanie je zapewnić. Trzeba pytać, czy do tej pory zostają przygotowane programy, podręczniki itd.
Uważam, że co pewien czas należy przeprowadzać dyskusję odnośnie aktualizacji części programowych, bo świat się zmienia. Są nowe wiadomości, które powinny się pojawiać w szkołach. Dyskusja wymaga czasu, to powinna być mądra aktualizacja. Wiemy, na czym może się kończyć pisanie materiałów na kolanie. Czym ten czas jest krótszy, tym więcej krytyki się pojawia. Lepiej żeby później nie mówiono, że wyszło "jeszcze głupiej niż było".
Może ma jakichś ekspertów, może jest jakaś refleksja, jakieś prace zostały wykonane... Nie chcę oceniać ad hoc, co zostało przygotowane. Pytanie, kto i kiedy to przygotuje i zdąży. Mam doświadczenie w takich pracach i w mojej ocenie nie da się szybciej niż w trzy lata, a to i tak jest szybko. Przecież nie można uczyć czegokolwiek z czegokolwiek.
Nie szkoda całej tej roboty? Ja byłem pierwszym rocznikiem, który poszedł do gimnazjum i pamiętam zamieszanie, jakie towarzyszyło ich wprowadzeniu. Pamiętam emocje nasze i rodziców - nic nie było wiadomo. Teraz to wszystko zostanie przekreślone jakby jednym klaśnięciem.
Wiem jedno. To bardzo trudna operacja, która będzie ogniskować emocje. W samorządach terytorialnych, u dyrektorów szkół, pracowników gimnazjów. Siłą rzeczy będą oni tracić pracę w pierwszej kolejności, niezależnie od jakości własnej pracy.
Życzę powodzenia, jeśli ktoś ma to wszystko napisane. Ale tu jednym tchem była wymieniona nowa podstawa programowa, nowa ustawa oświatowa, nowe materiały edukacyjne. W mojej ocenie? Minimum trzy lata, aby zrobić to naprawdę sensownie. Szybciej nie da się tego zrobić nawet działając w dobrej wierze.