Może się wydawać, że to po prostu „kolejne mondeo”, ale w rzeczywistości pod maską i wewnątrz tego Forda na kierowcę czeka sporo niespodzianek. Przestronna limuzyna z 2-litrowym silnikiem i napędem hybrydowym to auto, za kierownicą którego można poczuć się inaczej niż zazwyczaj.
Z zewnątrz nie ma zaskoczeń. Szybkie przeskanowanie wzrokiem wystarczy, by stwierdzić, że mamy do czynienia z samochodem ze stajni Forda. Już teraz wiesz, że to przestronne auto. W środku szybko dostajesz tego potwierdzenie.
Podłuuużna, opływowa sylwetka z dwoma ostrymi cięciami wzdłuż nadwozia nie jest może ekstrawagancka, ale bardzo przyjemna i lekka dla oka. Zwłaszcza jeśli zwróci się uwagę na nieco pochylony profil auta, który z przodu kończy się charakterystyczną osłoną chłodnicy w kształcie trapezu. Lekko popuszczając wodze wyobraźni, można skojarzyć go z otwartą szczęką rekina. Albo i nie…? Tuż nad nim znajduje się… maska. Niby nic specjalnego, ale delikatne wybrzuszenia sprawiają, że przód wydaje się potężniejszy.
Sama sylwetka ogólnie na duży plus. Raczej da kogoś, kto nie szuka auta zwracającego uwagę wszędzie, gdzie się pojawi, ale jednocześnie mającego w sobie nutkę limuzynowatości i kilka elementów, na których wzrok zatrzyma się chwilę dłużej (ależ grill może zrobić różnicę, prawda?).
Skoro już o tych elementach mowa… Na pewno musieliście zwrócić uwagi na felgi. W tym przypadku wyglądają, jak pożyczone od leciwego już brata z klasy niżej. Samochód o takim rozmiarze i tej klasy po prostu nie może mieć malutkich bieda-felg, które raczej pasują do starej vectry. Auto traci naprawdę wiele. A nie musi. Na szczęście nie jesteśmy skazanie na te 16-calowe, 10-ramienne felgi. Zamiast nich jest do wyboru kilka innych wariantów do 19-cali.
Kolor, który widzicie to tzw. tectonic silver. Nie powiedziałbym, że jest najlepszym wyborem. Gdyby do modelu, który widzicie dorzucić inne felgi, zmienić kolor na czarny bądź promowany przez producenta czerwony, efekt byłby dużo lepszy.
Wsiadając do samochodu zazwyczaj wiemy, czego się spodziewać. W końcu liczba wariacji jest do pewnego stopnia ograniczona, a różni się jedynie jakością wykonania i szczegółami. Dlatego tym częściej i bardziej zwraca się uwagę, gdy po trzaśnięciu drzwiami trafiamy na coś, co odbiega od normy. Tak było w tym przypadku. Środkowy panel od podłokietnika pomiędzy fotelami do multimedialnego ekranu stanowi jedną całość. W miejscu gdzie zazwyczaj mamy małe schowki poprowadzono dwa słupki łączące fragment, w którym znajduje się drążek zmiany biegów z panelem z przyciskami.
W efekcie dostajemy schowek w formie sporej ilości wolnej przestrzeni niejako „wewnątrz” panelu. Problem w tym, że to rozwiązanie, któremu daleko do wygodnego. W tym miejscu zazwyczaj wrzuca się rzeczy pierwszej potrzeby, szybkie i wygodne dosięgnięcie jest niemożliwe. Dłonią trzeba lawirować pomiędzy różnymi elementami, by „na czuja” trafić do celu (wiem, poświęciłem na ten element sporo miejsca, ale w końcu często rozchodzi się właśnie o szczegóły).
I o ile tam można poczuć się ciasno („gdzie jest do cholery ten telefon?!”), to wewnątrz Forda Mondeo na brak miejsca narzekać nie można. I nie ma znaczenia, które z pięciu miejsc sobie wybierzesz. Kabina jest dobrze wyciszona, a do środka nie docierają hałasy z zewnątrz. Jeśli mowa o hałasach, to nie bez znaczenia jest tutaj fakt, że to model hybrydowy, ale o tym więcej za chwilę.
Plus za dotykowy ekran (naprawdę, obsługa nawigacji pokrętłem NIE JEST dobrym rozwiązaniem), niestety poruszanie się po nawigacji było z początku przyciężkawe. Wpisywanie adresu trwało długo, a system w nieco pokraczny sposób podpowiadał ulice lub miejscowości. Miłe dla oka są niebieskie akcenty na zegarach, ale ze względu na dużo więcej wskaźników przez napęd hybrydowy, wyświetlanych informacji jest nieco zbyt dużo.
Zaskakująco fajnie sprawdził się system bezkluczykowego dostępu do auta. Kolejna rzecz, która niby jest wszędzie, ale jak widać rozchodzi się o szczegóły. Auto otwiera się już po dotknięciu dłonią klamki, robi to szybko i płynnie. Bardziej w pamięć zapadła mi jednak funkcja bezdotykowego zamykania. Wystarczy szybkie dotknięcie którejkolwiek z klamek, by samochód się zamknął. Pomocne, zwłaszcza przy wypakowywaniu bagażu.
To nie koniec niespodzianek w środku. Kolejna czeka nas w bagażniku. Otwierając klapę można spodziewać się wielu rzeczy, ale nie tego widoku. Półka skrywająca akumulatory nie tylko mocno ogranicza pojemność bagażnika, ale także jego funkcjonalność (ma 383 litry pojemności, co daje ok. 140 litrów mniej w stosunku do nie-hybrydy).
Za kierownicą nowego Forda Mondeo można poczuć się trochę jak za sterem wielgachnego pontonu. Jest cicho, a auto „płynie” przez drogę. Moment odpalenia samochodu będzie dziwny dla kogoś, kto nie miał okazji jeździć hybrydą. Klikasz zapłon i… nic. To znaczy tak się może wydawać, bo nie słyszysz charakterystycznego dźwięku pracującego silnika. Cisza. Dopiero po chwili, przyspieszając do większych prędkości, do ucha dociera odgłos pracującego silnika. Choć ten głos też nie będzie tym, który dobrze znamy.
To sprawka bezstopniowej skrzyni biegów, która w tym przypadku oszczędzi nam odgłosu podkręcanego silnika. Przy dynamicznym przyspieszaniu słyszymy… no właśnie. Ciężko mi to nazwać, bo i ciężko się do tego na początku przyzwyczaić. Najlbliżej będzie chyba, gdy powiem, że to jednostajny, nieinwazyjny dźwięk.
Nieco zbijające z tropu może być „jedyne” maksymalne 200 km/h na liczniku, zwłaszcza, że pod stopą mamy moc 187 koni mechanicznych. Niech to nikogo nie zwiedzie. Choć 9,2 sekundy do „setki” to wynik przeciętny, dynamika jazdy przy większych prędkościach jest bardzo dobra. Byłem zaskoczony, jak sprawnie już rozpędzone auto potrafi przyspieszać i pokonywać nie tylko kolejne kilometry, ale i auta.
Zalety hybrydy najczęściej dadzą o sobie znać w mieście. Bardzo możliwe, że kierowca nawet nie zauważy przeskoków z jednej jednostki na drugą. Producent deklaruje, że w cyklu miejskim możemy mieć spalanie nawet na poziomie 2,8l/100km (średnio 4,2l), ale byłbym naprawdę w szoku gdyby udało się zejść do takiego wyniku. Mimo to 6 litrów osiągnięte bez większych starań jest wynikiem zadowalającym.
Podczas testu dłuższą chwilę postanowiliśmy poświęcić systemowi automatycznego parkowania równoległego. Co prawda rozwiązania te są już montowane od kilku długich lat, ale dla wielu kierowców nadal pozostają czarną magią. Jak wyszło? To możecie zobaczyć na poniższym filmie. Obsługa jest intuicyjna i sprowadza się właściwie do kliknięcia przycisku oraz krótkiego przejazdu obok potencjalnego miejsca.
Ceny podstawowych wersji nowego Forda Mondeo zaczynają się od 85 900 zł za najsłabszą wersję (1.0 EcoBoost, 125KM) i mogą sięgnąć do 137 700 zł (2.0 TDCI, 180KM 4WD). Hybryda to wydatek rzędu 126 800 zł, a model, który widzicie ze wszystkimi dodatkami kosztuje 165 630 zł.
Rozstrzał jest spory, a więc każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Za tę cenę dostajemy reprezentacyjne, oszczędne i bezpieczne auto. Pamiętajcie tylko o tych felgach.