– Trochę współczuję pani Szydło. Ja nie miałam zwierzchnika, który kierowałby mną z tylnego siedzenia – mówiła w programie "Tomasz Lis na żywo" ustępująca premier Ewa Kopacz. Przewodnicząca Platformy Obywatelskiej poinformowała też, że jest za tym, by jak najszybciej zorganizować głosowanie, które zweryfikuje jej przywództwo w partii.
– Platforma Obywatelska przegrała, bo zgubiła swój styl – oceniała Ewa Kopacz, pytana o powody porażki w wyborach parlamentarnych z 25 października. Jej zdaniem, nie mają jednak racji ci, którzy twierdzą, że kampania PO była nieudana. – Na pewno była dla mnie pracowitą kampanią – tłumaczyła szefowa tego ugrupowania.
Ewa Kopacz zdaje się więc nie tracić nadziei na utrzymanie stanowiska przewodniczącej Platformy. W rozmowie z Tomaszem Lisem zdradziła, iż ma plany dalszego zmieniania partii w sposób podobny do tego, w jaki zmieniła gabinet odziedziczony po Donaldzie Tusku. – Porażka to nie klęska – mówiła. I przypominała, że Donald Tusk w 2005 roku również przegrał wybory, co tylko umocniło go do walki o władzę, po którą sięgnął już dwa lata później.
Ustępująca premier jednoznacznie zaprzeczyła też temu, by jej porażkę spowodowały problemy "zamiecione pod dywan"przez poprzedniego szefa rządu, a obecnego przewodniczącego Rady Europejskiej. – Uważam, że Donald Tusk przez 7 lat zrobił wiele, by Polacy mogli być dumni ze swojego kraju i przeprowadził nas przez kryzys – tłumaczyła Ewa Kopacz.
Rozmówczyni Tomasza Lisa nie chciała natomiast odnosić się do pytań o to, dlaczego byłaby lepszym przewodniczącym PO niż konkurujący z nią minister spraw zagranicznych Grzegorz Schetyna. – Nie wiem, czy jestem lepsza. O tym zdecydują ci, którzy będą wybierać – stwierdziła. Ewa Kopacz sądzi, że do jej wizji Platformy przekona działaczy fakt, iż chce ona, by "partia byłą partią obywatelską".